Mała rysica odwiedziła jedno z gospodarstw w Bieszczadach. Nieszczególnie bała się ludzi, a przed psami chowała się w stertę desek. Udało się ją schwytać. Była chora i wygłodzona, więc lekarze napoili ją wodą z antybiotykiem i "poczęstowali" sarnim udem. Nazwali ją Kazieńka.
Leśniczego Kazimierza Nóżkę zawiadomili właściciele posesji, na którą zaglądała rysica. - Zdecydowałem, że lepiej będzie schwytać zwierzę, zanim rozszarpią je psy i przekazać do zbadania odpowiednim służbom – tłumaczy Nóżka.
Rysica nie bała się ludzi. Unikała jednak innych czworonogów. – Przed atakiem psów chowała się pod stosem desek lub drewna – opowiada leśniczy Nóżka.
Nie wiadomo, dlaczego w ogóle zwierzę zawędrowało do ludzkich siedzib. Bardzo możliwe, że coś stało się matce.
Jadła nawet siano
Kilkanaście godzin później rysica wpadła w zastawioną pułapkę. Leśniczy przekazał ją do Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu, który specjalizuje się w opiece nad dzikimi przedstawicielami fauny.
- To piękna rysiczka, ma 6-7 miesięcy i nakłada już stałe uzębienie – relacjonuje doktor Andrzej Fedaczyński z Ośrodka. – Niestety, jest skrajnie wycieńczona, waży 3,6 kg, czyli zaledwie połowę tego, co w tym wieku ważyć powinna. Ma dużo pasożytów na skórze, jest zarobaczona. Wygląda na to, że odżywiała się marnie, jadła nawet siano. Dostała glukozę, zjadła miskę mięsa, pije wodę z antybiotykami. Zrobimy wszystko, żeby przeżyła, choć na ostateczne rokowania trzeba kilka dni poczekać.
Na kolację rysica dostała sarnie udo, które z entuzjazmem rozszarpała. Weterynarze nazwali ją Kazieńka, jednak mają nadzieję, że ich pacjentka nie przyzwyczai się za bardzo do ludzi i wróci do swojego naturalnego środowiska.
Autor: wini / Źródło: TVN24 Kraków / esanok.pl
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum Lasów Państwowych | Edward Marszałek