- Chłopcy byli poniewierani i gwałceni. Przełożeni księdza Andrzeja zamiast wyciągnąć rękę do ofiar, bronili go. Próbując zamknąć sprawę rozpowiadali, że jestem homoseksualistą - mówił w "Kropce nad i" o. Marcin Mogielski. Dominikanin ujawnił w "Gazecie Wyborczej" wstrząsające zeznania podopiecznych Ogniska św. Brata Alberta w Szczecinie. Twierdzą, że byli molestowani przez byłego dyrektora ośrodka ks. Andrzeja.
- Chłopcy byli wykorzystywani w perfidny sposób. Przez wiele lat żyli w niepewności. Najpierw jeden biskup obiecał, że zajmie się sprawą i kazał czekać. Tymczasem nawet nie porozmawiał z podopiecznymi księdza. Potem kolejny też nic nie zrobił. Dziwne milczenie trwało przeszło 8 lat - opowiadał w TVN24 o. Marcin Mogielski. Wyjawił, że sam też był molestowany, w dodatku przez przyjaciela ks. Andrzeja. - Był wizytatorem w ośrodku, w którym przebywałem - mówił duchowny. - Ja sobie poradziłem, bo znajomy księdza nie był duchownym. Wszedłem na drogę sądową i ten mężczyzna stracił pracę - stwierdził Mogielski. Podkreślił, że sam w całej sprawie jest tylko listonoszem. - Moim zadaniem było znaleźć chłopców, spisać ich zeznania i pokazać o. Ziębie (były prowincjał Dominikanów w Polsce - red.). Tymczasem sprawę wywraca się do góry nogami. Zamiast pomóc ofiarom robi się ze mnie homoseksualistę, a z mojego brata alkoholika. Obwinia się mnie o działanie na szkodę Kościoła - powiedział duchowny. - To nie jest wojna z Kościołem, tylko troska o ofiary - tłumaczył swoja postawę o. Mogielski.
Jedni wychowankowie bronią, inni oskarżają księdza
Jarosław Gowin, poseł PO, powiedział, że nie ma wątpliwości, iż oskarżenia wobec duchownego są prawdziwe. - Nie wszyscy go oskarżali, ale jest ich tak wiele, że muszę dać im wiarę - powiedział Gowin, który zaangażował się w sprawę. - Ubolewam się, że sprawa toczy się tak długo, ale Kościół nie chowa jej pod dywan - dodał.
W zeznania wychowanków nie wierzy Kazimierz. On także był jednym z podopiecznych ks. Andrzeja. - Nigdy nie spotkał się z sytuacją, żeby ksiądz interesował się chłopcami. Spotykałem się z ks. Andrzejem sam na sam, ale rzadko. Ks. Andrzej bywał w ognisku gościem - mówił Kazimierz.
Dziennikarze "Rz" wiedzieli, ale milczeli?
- O molestowaniu chłopców z Ogniska św. Alberta w Szczecinie miała napisać "Rzeczpospolita" w sierpniu ubiegłego roku - twierdzi Monika Olejnik. W artykule miała być opisana historia chłopca, który przed śmiercią nie zdążył opowiedzieć o molestowaniu przez księdza Andrzeja.
Duchowny miał być gościem "Kropki nad i", ale wycofał się tuż przed programem.
O dramacie wychowanków ks. Andrzeja napisała "Gazeta Wyborcza". Zeznania chłopców dotarły najpierw do ówczesnego biskupa pomorskiego Stanisława Stefanka (podlegała mu oświata w diecezji). Według relacji gazety, biskup nie przesłuchał wychowanków i nie uznał ich relacji za wiarygodne. Wychowankowie dotarli do metropolity szczecińsko-kamieńskiego biskupa Mariana Przykuckiego. Ten jak - informuje "GW" - im nie uwierzył. Co prawada odsunął księdza Andrzeja z ośrodka, ale powierzył mu nadzór nad szkołami katolickimi w Szczecinie. W 2003 roku wychowankowie opowiedzieli o molestowaniu ojcu Marcinowi Mogielskiemu, dominikaninowi. W 2003 roku sprawa trafiła znów do kurii, do nowego metropolity - arcybiskupa Zygmunta Kamińskiego. Według "GW" podczas spotkania z hierarchą o. Ziemba usłyszał, że "nieświadomie przykłada rękę do pedalskiej zemsty na porządnym księdzu". Gdy wychowankowie zagrozili, że pójdą do prokuratury arcybiskup rozpoczął proces przed sądem biskupim. Ksiądz Andrzej w 2007 roku został odsunięty od pracy z młodzieżą. Mieszka w domu seniora. Po artykule sprawą molestowania chłopców zajęła się prokuratura. Pojawiły się też głosy, że ksiądz powinien zostać zawieszony w czynnościach kapłańskich. - Jeśli ksiądz dopuścił się molestowania, to trzeba usunąć go ze stanu duchownego - mówił w TVN24 publicysta Tomasz Terlikowski. I podkreślił, że "w naszym Kościele mamy problem z solidarnością sutann, a księżom i biskupom trudno przyjąć do wiadomości, że jakiś kapłan mógł się dopuścić takich rzeczy.