Świadkowie twierdzą, że nie słyszeli, by kolumna przewożąca premier Beatę Szydło miała włączone sygnały dźwiękowe. Pojazd przewożący szefową rządu miał mieć włączone tylko światła mijania - relacjonował w rozmowie z TVN24 piątkowy wypadek Paweł Wodniak, redaktor naczelny portalu "Fakty Oświęcim", który był na miejscu zdarzenia pół godziny po incydencie.
Jak mówi Wodniak, w piątek kolumna rządowa jechała od strony Krakowa.
- Przed skrzyżowaniem zatrzymuje się fiat seicento. Dojeżdża do prawej krawędzi, z włączonym lewym kierunkowskazem, ponieważ ten młody człowiek zamierzał skręcać w lewo. Widział niebieskie światła limuzyny, dlatego zjechał do prawej krawędzi. Przepuścił limuzynę, następnie miał popatrzeć w lusterko, a nawet się obrócić i za sobą nie zobaczył już żadnego pojazdu z włączonymi niebieskimi światłami. Wtedy podjął manewr skrętu w lewo - relacjonował piątkowe wydarzenia Wodniak. - W tym momencie doszło do zderzenia. On trafił lewą częścią przodu swojego fiata seicento w audi, gdzie przednie drzwi łączą się z przednim błotnikiem - dodał.
Po tym samochód przewożący premier Szydło uderzył w drzewo rosnące kilkanaście metrów od skrzyżowania.
- Samochód uderza w drzewo i w momencie uderzenia, dosłownie ułamek sekundy po tym uderzeniu, tył samochodu ma się podnieść na około metr i opaść - relacjonował Wodniak.
- Nikt nie powiedział, żeby słyszał tę kolumnę. Wszyscy mówili, że tę kolumnę widzieli - mówi dziennikarz powołujący się na rozmowy ze świadkami, pytany przez TVN24 o to, czy widzieli oni, by kolumna wysyłała sygnały świetlne i dźwiękowe.
Relacja kierowcy
Paweł Wodniak rozmawiał też z rodziną 21-letniego kierowcy seicento. - On ma całkowity zakaz wypowiadania się gdziekolwiek na zewnątrz - wyjaśnił.
- Rodzina twierdzi, że on nie słyszał żadnych sygnałów. Nie dlatego, że słuchał radia (jak, według podawanych w weekend informacji, miał początkowo zeznać policji - red.). Panel radia w tym fiacie seicento, tak jak leżał, tak ponoć leży do tej pory w schowku. (Kierowca - red.) nie słuchał również muzyki przez telefon komórkowy, dlatego że mu się rozładował. Notabene, zdążył tylko matce przekazać informacje, że miał wypadek i nie mógł jej powiedzieć nic więcej - mówił Wodniak.
- On twierdzi, że nie słyszał żadnego sygnału, natomiast widział, że ma do czynienia z pojazdem, który wysyła niebieskie sygnały i z tego, co wiem, drugi samochód, czyli audi A8 wiozące panią premier, miało mieć włączone tylko i wyłącznie światła mijania. Dlatego w jego (samochodu - red.) przypadku on tych niebieskich sygnałów już nie widział - przytaczał relację kierowcy po rozmowie z jego rodziną Wodniak.
Pytany o to, czy wiadomo, z jaką prędkością poruszała się kolumna, dziennikarz powiedział, że świadkowie nie mają takiej wiedzy. - Natomiast rozdzwoniły się telefony, ludzie też pisali maile o tym, że widzą, jak ta kolumna się zwykle porusza po drogach, i że jest to naprawdę bardzo duża prędkość - dodał.
Wypadek premier
Do wypadku doszło w piątek 10 lutego ok. godz. 18.30 w Oświęcimiu. Rządowa kolumna trzech samochodów, w której pojazd premier Beaty Szydło jechał w środku, wyprzedzała fiata seicento. Jego 21-letni kierowca przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo. Zderzył się z autem szefowej rządu, które uderzyło w drzewo. W sobotę kierowca seicento usłyszał zarzut spowodowania wypadku. Sprawę przejęła Prokuratura Okręgowa w Krakowie. W wypadku ucierpiała szefowa rządu. Obecnie przebywa w szpitalu. Jak zapewniała na antenie TVN24 szefowa gabinetu premiera Elżbieta Witek, Beata Szydło jest obolała, ale czuje się dobrze.
W wypadku ranni zostali też dwaj funkcjonariusze BOR - kierowca i szef ochrony premier Szydło. Kierowca opuścił w sobotę szpital w Oświęcimiu, a szef ochrony przebywa w Wojskowym Instytucie Medycznym. Zastrzegł, że nie chce upubliczniać informacji o swoim stanie zdrowia.
Autor: mw/adso / Źródło: TVN24, PAP