Będzie duży bałagan. Być może inne kraje zaczną renegocjować swoje warunki członkostwa - powiedział w programie "Horyzont" w TVN24 Witold Waszczykowski. W ten sposób minister spraw zagranicznych opisywał możliwe scenariusze dla Europy, jeśli w nadchodzącym referendum Brytyjczycy zdecydują o wyjściu z Unii Europejskiej.
Pytany o czwartkowe głosowanie na Wyspach, Waszczykowski powiedział, że w kierowanym przez siebie resorcie - i rozmowach z zagranicznymi partnerami - "zakazał" używania terminu "Brexit".
- Bo "Brexit" od razu przesądza (o opuszczeniu UE - red.), więc my mówimy o "referendum". Jego pozytywnym lub negatywnym rezultacie - tłumaczył szef polskiej dyplomacji.
"Mogą się przeliczyć"
Jak mówił, jeszcze żaden kraj w historii nie zdecydował się na opuszczenie Unii Europejskiej, stąd nie ma gotowego scenariusza dla wyjścia Wielkiej Brytanii. Jego zdaniem, prawdopodobnie wieloletnia procedura wycofywania się ze struktur UE doprowadzi do "dużego bałaganu", także na Wyspach.
- To oznacza "rozwód" i problemy wewnętrzne ze Szkocją, Walią i Irlandią Północną. To oznacza też problem co dalej z londyńskim City i światową finansjerą, która ulokowała się w Londynie - wyliczał Waszczykowski. - To dotyczy też problematyki bezpieczeństwa międzynarodowego na kontynencie - dodał.
- Być może inne państwa również zaczną renegocjować swoje warunki członkostwa (w UE - red.) - mówił szef MSZ. Jednocześnie dodał, że nie widać dziś kolejki krajów, które chcą definitywnie opuścić Unię. Jego zdaniem są natomiast państwa, które myślą o zmianie swoich relacji z Brukselą.
Jeśli natomiast Brytyjczycy zdecydują o pozostaniu w UE, wówczas zdaniem Waszczykowskiego nie powinni oni opierać swojego członkostwa na zasadzie realizowania tylko tych unijnych programów, które sami sobie wybiorą. - Mogą się przeliczyć - ocenił minister.
Dodał też, że nie skusi się na ostrzeżenie czy "straszenie" Brytyjczyków przed skutkami Brexitu, bo prosił go o to sam minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii, Philip Hammond. - On uważa, że zewnętrzne głosy europejskie różnie mogą wpłynąć. Być może czasem pomogą, być może nie - tłumaczył szef MSZ.
"To ja odpowiadam Frankowi"
Waszczykowski skomentował także ostatnią wypowiedź swojego niemieckiego odpowiednika, Franka-Waltera Steinmeiera.
Szef MSZ Niemiec skrytykował zeszłotygodniowe manewry NATO w Polsce pod nazwą Anakonda-16, które określił jako "pobrzękiwanie szabelką". Steinmeier wezwał też Sojusz do tego, by ten zastąpił ćwiczenia wojskowe dialogiem i współpracą z Rosją.
- To ja odpowiadam Frankowi: Frank-Walter, przecież ty masz kilka płaszczyzn, które sam zrobiłeś, do rozmów z Rosją - mówił Waszczykowski.
Wyliczał, że jest to tzw. format normandzki dotyczący sytuacji na wschodzie Ukrainy (z udziałem Ukrainy, Rosji, Francji i Niemiec). Dodał też, że szef niemieckiej dyplomacji jest w tym roku przewodniczącym OBWE (Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie - red.).
- Jest wiele płaszczyzn, kto zabrania rozmawiać z Rosją? - powiedział Waszczykowski.
Jak mówił, taki komentarz szefa niemieckiego MSZ to dowód na "dwojaki" przekaz, jaki płynie z Berlina na temat bezpieczeństwa wschodniej flanki NATO.
- Część niemieckiego rządu przysyła wojsko na ćwiczenie Anakonda i jest z tego dumna, że broni Polski. Budują mosty, przeprawy, uczestniczą wreszcie po raz pierwszy w misjach obronnych Polski - podkreślił Waszczykowski.
"Polska była podporządkowana Berlinowi"
Pytany o obchodzone w czwartek i piątek 25-lecie polsko-niemieckiej przyjaźni, szef MSZ ocenił, że przez ten czas bywało "różnie" pomiędzy oboma krajami.
Jego zdaniem we wzajemnych relacjach z Niemcami wciąż występują "sytuacje asymetryczne". - Ale o tym rozmawiamy. I na tym polega problem, że my nie boimy się podjąć dyskusji - mówił Waszczykowski.
Dodał też, że Polska była do tej pory "podporządkowana Berlinowi". - Przez całe lata zamiatano pod dywan wszystkie kwestie, szczególnie przez ostatnie osiem lat - przekonywał szef polskiej dyplomacji.
Autor: ts/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24