Gigantyczne pieniądze, układy towarzyskie i miłosne między biznesmenami oraz urzędnikami państowymi. Zmowy przy przetargu, firmy słupy. Podejrzanych 38 osób, a w ostatnich dniach 21 zatrzymanych. Tak wygląda największa - zdaniem prokuratury i CBA - afera korupcyjna w Polsce, której jedną z głównych postaci jest Janusz J. To on - jak wynika z ustaleń śledczych - łączy przypadki korupcji w dawnym MSWiA i w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Ale, jak zapowiada CBA, to nie koniec zatrzymań. Ujawniamy kulisy sprawy.
Śledztwo, w którym Centralne Biuro Antykorupcyjne i warszawska Prokuratura Apelacyjna odkryły informatyczną aferę korupcyjną zaczęło się w 2011 roku.
Wtedy zarzuty korupcji postawiono Andrzejowi M., dyrektorowi Centrum Projektów Informatycznych w MSWiA i jego zastępcy.
Według prokuratury korumpującym był Janusz J. - wiceprezes Netline Group, jednej ze spółek startujących w przetargach organizowanych przez CPI MSWiA (dotyczyły one szeroko pojętej informatyzacji).
On i Andrzej M. jesienią 2011 roku usłyszeli zarzuty wręczania i przyjęcia 211 tys. zł łapówki. Zarzuty dotyczyły 38 przetargów przeprowadzanych w CPI oraz 89 w Komendzie Głównej Policji. Łączna wartość tych zamówień publicznych wyniosła 1,5 mld zł. Na przełomie 2011 i 2012 roku prokuratura informowała o rozszerzeniu zarzutów - dotyczyły one już milionowych łapówek. W sumie - w pierwszym etapie śledztwa - zarzuty postawiono 17 osobom.
Etap drugi
Teraz - od wtorku do czwartku - CBA zatrzymało 21 osób. Wśród nich znowu znalazł się Janusz J., a także Monika F., urzędniczka z Ministerstwa Spraw Zagranicznych odpowiedzialna za zamówienia publiczne. F. usłyszała zarzut "przekroczenia obowiązków w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej"; grozi za to do 10 lat więzienia; prokuratura wnioskuje do sądu o aresztowanie kobiety.
Wszyscy zatrzymani usłyszeli zarzuty, m.in. zmowy przetargowej i korupcyjne. W drugim etapie sprawy chodziło m.in. o przetarg na obsługę prezydencji Polski w UE. Gigantyczna umowa z ministerstwem o wartości 34 milionów złotych dotyczyła organizacji w pięciu polskich miastach 55 spotkań i konferencji w ramach naszej prezydencji w UE.
Jak prokuratorzy połączyli obie sprawy? Łącznikiem wszystkich wątków była firma Netline Group z Wrocławia. Napisała o tym także środowa „Rzeczpospolita”.
- Weryfikowaliśmy prawidłowość przetargów spółki Netline Group. I w ten sposób doszliśmy m.in. do przetargu w zakresie prezydencji realizowanego w MSZ - mówi prokurator Waldemar Tyl, wiceszef warszawskiej Prokuratury Apelacyjnej.
Jeden człowiek
Z ustaleń CBA i prokuratorów - portal tvn24.pl poznał je nieoficjalnie - wynika, że to Janusz J. miał stać za firmą EasyLog. To ona była liderem konsorcjum trzech firm (EasyLog, Cam Media, IT. Express), które wygrały przetarg na obsługę prezydencji.
Właściciele EasyLog w przetargu ogłoszonym przez MSZ odgrywali role jedynie figurantów – twierdzą prokuratorzy. Za sznurki pociągał Janusz J.
- To on przychodził na spotkania konsorcjum i faktycznie kierował jego poczynaniami - mówi nam osoba zbliżona do śledztwa.
Kolejną przesłanką, która zdaniem służb i prokuratury ma świadczyć o tym, że Janusz J. faktycznie sterował konsorcjum jest osoba Agnieszki P. z firmy Netline Group. Nasi informatorzy podają, że kobietę z Netline Group "oddelegowano" do EasyLog. Prokuratura chce teraz jej aresztowania.
Bezpośrednio na konto EasyLog wpływały też pieniądze za wykonane usługi na rzecz MSZ w ramach 34-milionowej umowy. Środki dzielono tam pośród pozostałych partnerów konsorcjum.
Jak doszło do wygrania przetargu
Według prokuratorów w tym przypadku doszło do tzw. zmowy przetargowej.
Janusz J. i jego wspólnicy mieli znać szczegóły przetargu, dzięki czemu mogli dopasować do niego swoje oferty i wygrać. Jak to możliwe?
Z zeznań świadków, a także wyjaśnień podejrzanych wynika, że Monika F., urzędniczka odpowiedzialna za zamówienia publiczne w MSZ była konkubiną Janusza J. Jednocześnie zasiadała w komisji przetargowej. Regularnie odwiedzała go w areszcie, w którym siedział przez półtora roku od jesieni 2011 roku.
Dziwne wybory
Do drugiego, finałowego etapu przetargu przeszły obok konsorcjum "EasyLog, CAM Media, IT. Expert"” cztery inne firmy. Tylko jedna z nich działała w branży eventowej, co spotkało się już wtedy z wielką krytyką ze strony przedstawicieli środowiska. W szczęśliwej piątce pojawiła się nawet spółka - Management Data System - której głównym przedmiotem działalności była archiwizacja danych. Co ciekawe, firmy, które przeszły do finałowej piątki, otrzymały identyczną liczbę punktów. Szóste na liście (oferta poza finałem) Międzynarodowe Targi Poznańskie dzieliła od nich przepaść.
Już wtedy ludzie z branży pytali, jak mogło dojść do tego, że najwyższe noty otrzymały firmy małe, bez doświadczenia i renomy w branży, skoro to właśnie doświadczenie miało być najwyżej punktowane. Ale w trosce o swoje interesy nikt nie mówił o tym głośno. - Dlaczego tak to wszystko wyglądało? Być może dlatego, że za tymi spółkami stali ci sami ludzie - sugerował kilka miesięcy temu w rozmowie z tvn24.pl przedstawiciel kierownictwa jednej z największych polskich agencji eventowych.
Niecodzienne rozstrzygnięcie
Przegrani od początku wskazywali, że cała finałowa piątka to firmy bardzo mocno ze sobą powiązane. Przykładem była wspomniana wcześniej firma Management Data System, w której IT.Expert - czyli jedna ze spółek zwycięskiego konsorcjum - posiadał ponad 80 proc. udziałów.
Prokuratorzy zaczęli przyglądać się temu, jak wyglądało rozstrzygnięcie przetargu. A wyglądało ono niecodziennie. Z niewiadomych powodów finalną ofertę złożyło MSZ-owi tylko konsorcjum z EasyLog na czele. Pozostałe cztery firmy nagle uznały, że nie chcą realizować 34-milionowej umowy i wycofały się z przetargu. Właśnie to stanowiło w początkowej fazie badania sprawy najmocniejszy argument za tym, że mogło dojść do zmowy przetargowej.
W odtworzeniu przebiegu zdarzeń pomogły informacje od firm, które odpadły z przetargu już na jego pierwszym etapie.
To tylko jeden ze szczebli
CBA jednak uważa, że Janusz J. jest tylko jednym z elementów mechanizmu korupcyjnego. A nad nim byli inni menedżerowie i światowe firmy informatyczne. Netline Group współpracował m.in. z IBM.
W styczniu 2012 r. w śledztwie zatrzymano b. dyrektorów sprzedaży z międzynarodowych korporacji informatycznych IBM i HP. Oni również zostali wtedy aresztowani.
- Firmy związane z Januszem J. były tylko szczeblem w korupcyjnej układance. Mamy wiele dowodów wskazujących na to, że jeszcze inne firmy i osoby stały nad spółkami, z którymi związany był J. Zbieramy kolejne dowody. Nie wykluczamy kolejnych zatrzymań - mówi Paweł Wojtunik, szef CBA.
Gdy w 2011 roku doszło do zatrzymania J., spółka Netline Group nie chciała się wypowiadać o sprawie i odmówiła komentarzy.
38 podejrzanych
W sumie, do tej chwili, w całej aferze podejrzanych jest 38 osób. W pierwszej fazie śledztwa (dotyczącej CPI MSWiA) zarzuty usłyszało 17 osób. W obecnej prokuratorzy przedtawili zarzuty 21 osobom.
Janusz J. ma także także zarzuty za korupcję w GUS. Z ustaleń śledczych wynika, że znał wcześniej Krzysztofa K., który zanim został wiceprezesem Urzędu, był w nim odpowiedzialny m.in. za niektóre zamówienia publiczne. Krzysztof K. usłyszał zarzut "przyjęcia korzyści majątkowej lub osobistej". Grozi za to do 10 lat więzienia.
W czwartek wieczorem sąd przychylił się do wniosku prokuratury i zgodził się na trzymiesięczny areszt wobec trzech osób: wiceprezesa GUS Krzysztofa K., Moniki F. z MSZ oraz Agnieszki P. z Netline Group.
Autor: Maciej Duda, Łukasz Orłowski, dziennikarze śledczy tvn24.pl / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24