- Uciekłam, bo się bałam. Powiedziała mi, że mnie udusi i zabije - mówi reporterce "Uwagi!" TVN dziewczynka, którą w rodzinie zastępczej spotkał niewyobrażalny koszmar. Wszystko działo się w miejscowości Jastrzębia pod Radomiem. 12-latka w końcu uciekła.
O tym, co działo się w domu, dziewczyna opowiedziała reporterce "Uwagi!" TVN. Jak relacjonuje, zastępczy rodzice traktowali ją jak zwierzę, dawali jeść na ziemi i karmili psychotropami. - Jadłam raz dziennie, tylko obiad. Przez trzy lata taką samą zupę. Oni mieli takie rożne dobre rzeczy - mówi reporterce 12-latka.
Opiekunka miała nawet zabić na jej oczach psa. - Ja głaskałam tego psa, to ona go wzięła za kark, siadła na nim i go dusiła. On tak bardzo piszczał, szczekał, wyrywał się, ale ona go zadusiła. Później przyjechał Jan Ch. z pracy i go spalił - wspomina 12-latka.
"Wszystkiego się bała"
Dziewczynka żyła w tej rodzinie zastępczej przez trzy lata, razem z adoptowanym chłopcem. Z czasem zmiany w jej zachowaniu zauważyli nauczyciele. - Często bez wyraźnego powodu płakała na lekcjach. Brała też udział we wszystkich możliwych zajęciach pozalekcyjnych, nawet jak ją nie interesowały - mówi Dorota Żurek, dyrektor szkoły w Jastrzębi.
Sprawa została zgłoszona do Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie, ale nabrała rozpędu dopiero kiedy 12-latka uciekła i trafiła do innej rodziny zastępczej. - Uciekłam, bo się bałam. Powiedziała mi, że zrobi tak jak z tym psem. Że mnie udusi i zabije - mówi dziewczynka.
12-latka wspomina też bicie. Jan Ch. miał między innymi bić ją pasem, kiedy popełniła błąd podczas nauki tabliczki mnożenia. Nowi rodzice zastępczy dziecka twierdzą, iż kiedy do nich trafiło, miało siniaki na rękach i nogach.
Dziewczynka miała być też zastraszona. - Wszystkiego się bała, o wszystko się pytała, nie potrafiła się śmiać. Bała się jeść, żeby nie zjeść za dużo - mówi Maria Karaś, nowa opiekunka 12-latki.
Autor: mn,mk//bgr / Źródło: UWAGA! TVN
Źródło zdjęcia głównego: Uwaga TVN