- Ciągle, mimo że lata mijają, czuję się czasami takim chłopakiem z Gdańska, który jak trzeba walczyć, to jest zawsze pierwszy - powiedział w "Kropce nad i" Donald Tusk pytany o ewentualny powrót do polskiej polityki. - Ja i tak tym wszystkim, którzy robią źle Polsce, nie odpuszczę. Czy w Brukseli, czy po powrocie do Polski - zapowiedział.
W maju kończy się kadencja Donalda Tuska na stanowisku przewodniczącego Rady Europejskiej. O tym, kto kieruje Radą, decydują w głosowaniu większością głosów przedstawiciele wszystkich krajów UE (żaden kraj nie ma prawa weta). Nie wiadomo na razie, czy polski rząd poprze go jego kandydaturę na kolejną kadencję.
W "Kropce nad i" podkreślał, że nie będzie zabiegać o poparcie żadnego z europejskich rządów. - To nie jest kampania wyborcza, ani wyścig o miejsce pracy - powiedział.
- Wolałbym, aby polski rząd wspierał mnie w Brukseli, ale mam mało nadziei, że to się może zdarzyć - przyznał. - Powiem szczerze, nie wiem dlaczego - dodał. - Nie przepadają za mną, to nie jest niespodzianka, ale wydawało mi się, że w tej bardzo prostej kalkulacji, dla Polski lepiej jest, jeśli mamy wpływ - mówił.
"Nie odpuszczę"
Były polski premier był pytany, czy zamierza wystartować w kolejnych wyborach prezydenckich.
- Ciągle, mimo że lata mijają, czuję się trochę takim chłopakiem z Gdańska, który jak trzeba walczyć, to jest zawsze pierwszy - odpowiedział. Jak jednak dodał, nie planuje obecnie cztery lata do przodu, bo - w jego ocenie - byłoby to naiwnością.
Tusk zapewnił też, że nie kalkuluje, na jakie miejsce w polskiej polityce chciałby ewentualnie wrócić. - Nie czekam na jakąś szczególną okazję, żeby wrócić i się odegrać na kimś. W ogóle tego typu uczucia są raczej mi obce, chociaż czasami zaciskam ręce ze zwykłej, ludzkiej złości - powiedział.
- Ja i tak tym wszystkim, którzy robią źle Polsce, nie odpuszczę. Czy w Brukseli, czy po powrocie do Polski, ale to nie musi się absolutnie wiązać z jakimś kandydowaniem czy stanowiskami - wyjaśnił. - Ja już tego głodu nie mam. Natomiast głód walki o sensowne sprawy pewnie będzie mi towarzyszył do końca życia - dodał.
Tusk: działania PiS doprowadzają do erozji zaufania między Polską i UE
Poproszony o skomentowanie kryzysu w polskim Sejmie, Tusk podkreślił, że najbardziej niepokoi go to, iż pozycja Polski może stracić na znaczeniu. - I tutaj, jak zawsze - nie chodzi tylko o ten szczególny przypadek - większą odpowiedzialność dźwiga na sobie władza, a nie opozycja. To władza jest odpowiedzialna za pozycję państwa, w którym rządzi - wskazał.
Szef Rady Europejskiej zwrócił uwagę na niepokojącą sytuację zewnętrzną. - Nie pierwszy raz w historii mamy do czynienia z polityczną niepewnością i politycznym bałaganem w naszej ojczyźnie wtedy, kiedy powinno się szczególnie dbać o całość i relatywną jedność - podkreślił.
Tusk powiedział, że od czasu rozpoczęcia kryzysu wokół Trybunału Konstytucyjnego "Polska stała się w jakimś sensie problemem europejskim". - Mnie nie niepokoi najbardziej to, że ten konflikt stał się tak widoczny, bo to też nie jest pierwszy raz, kiedy mamy do czynienia z ostrym konfliktem politycznym w Polsce, ale że przekroczono pewne miary, pewne proporcje zostały naruszone, a w dodatku w ostatnich miesiącach pojawia się zbyt wiele wątków antyeuropejskich i antyzachodnich, co ma w mojej ocenie strategiczne znaczenie. Niestety, w sensie negatywnym - powiedział.
Były polski premier mówił, że Europa jest zagrożona dezintegracją, a dla poszczególnych państw coraz ważniejsze stają się interesy narodowe. - Następuje coś na kształt zmęczenia naszą częścią Europy - wyjaśnił.
- Dzisiaj Europa jest ewidentnie zagrożona dezintegracją. A ja jestem przekonany, że to oznacza przede wszystkim kłopoty dla naszego regionu i dla Polski - stwierdził.
- Nasze bezpieczeństwo i zdolność przeżycia będą zależały od tego, na ile jesteśmy zakorzenieni w Europie jako wspólnocie politycznej - tłumaczył.
Zapytany o to, czy uważa, że intencją obecnego polskiego rządu jest wyprowadzenie Polski z UE, Tusk powiedział, że nie wie, czy tego chce ekipa PiS. - Nie ma na to dowodów, oświadczeń czy wypowiedzi polityków rządzących. Skutki ich działań doprowadzają jednak każdego dnia, każdego miesiąca do erozji zaufania pomiędzy Polską i Unią Europejską - ocenił.
"Pierwszy krok należy do władzy"
Odnosząc się do kryzysu w polskim Sejmie, były premier powiedział, że niepokoi go, iż "ludzie odpowiedzialni za to, co dziś dzieje się w Polsce nie czuli specyfiki tego historycznego momentu". - To znaczy, że napięcie i emocje w Polsce są większe niż kiedykolwiek w ostatnich kilkunastu latach i że w związku z tym warto zadbać o każdy detal. Warto unikać jakiejkolwiek formy prowokacji. I to jest w pierwszej kolejności obowiązek władzy - tłumaczył.
- To napięcie wokół Polski też każe nam wszystkim myśleć o tym, żeby polscy politycy dzisiaj przede wszystkim myśleli o tym, żeby stabilizować sytuację w Polsce i wokół Polski, a nie jak ją zaogniać - zauważył.
Tusk powiedział, że w obecnym konflikcie nie widzi symetrii i dodał, iż zawsze to władza w większym stopniu odpowiada za bieg wydarzeń. - Ale w tej szczególnej, patowej sytuacji chyba wszyscy powinni starać się zrobić coś pozytywnego. Pierwszy krok należy tak czy siak do władzy - ocenił.
Komentując postawę prezydenta Andrzeja Dudy, Tusk powiedział, że "dobrze byłoby w tym sporze unikać zarówno epitetów, jak i naiwnych iluzji". - Wydaje się, że prezydent RP jest dzisiaj po pierwsze oczywiście instytucją, do której warto się zwracać, ale chyba nie ma się co łudzić, że prezydentura obiektywna, niepartyjna jest nadal tym, co jest w mocy w Polsce - stwierdził.
- Ja bym bez szczególnych iluzji, ale starał się nakłaniać prezydenta i władze konstytucyjne RP do tego, żeby pokonały emocje i potrafiły przełknąć coś, co mogą uznawać za upokorzenie. I żeby wycofały się z tego bardzo twardego stanowiska, szczególnie jeśli chodzi o przebieg zdarzeń w czasie głosowania nad budżetem - podkreślił. - Trochę ważniejsze niż spór, kto ma rację, wydaje mi się fakt, że przegłosowano w sposób bardzo wątpliwy najważniejszą ustawę w państwie - zauważył.
- Taki upór trudno jest usprawiedliwić. Dobrze byłoby, żeby to właśnie władza pokazała, że jest gotowa się cofnąć. To jest zawsze najlepsze lekarstwo na ten typ napięcia politycznego, jaki mamy dzisiaj w Polsce - ocenił.
Kaczyński z największą władzą? "Nie przyjmuję do wiadomości"
Tusk powiedział, że "nie przyjmuje do wiadomości", iż największą władzę w Polsce ma Jarosław Kaczyński.
- Kiedy mówię, że nie przyjmuję tego do wiadomości, to nie dlatego, że chcę odegrać rolę naiwnego. Wszyscy wiemy, jak wygląda dzisiaj ta struktura realnej władzy, ale to byłoby jakieś znaczące i niebezpieczne ustępstwo, gdybyśmy wszyscy uznali, że Polską rządzą ośrodki pozakonstytucyjne czy pozaustrojowe - ocenił.
Zapytany o to, czy Polska wciąż jest państwem demokratycznym czy też mamy do czynienia z początkiem dyktatury były premier stwierdził: - Byłbym daleki od używania tego typu sformułowań, choćby dlatego, że warto mieć jakiś intelektualny i semantyczny zapas na przyszłość, bo to jest początek kadencji PiS, a nie koniec.
- Czuję się wystarczająco doświadczony, by przestrzec wszystkich tych, którzy myślą, że to jest koniec przygód z partią dzisiaj rządzącą - powiedział. - Nie powiedziałbym jednak dzisiaj, że demokracja w Polsce jest unieważniona. To byłaby przesada. Naruszane i łamane są natomiast pewne standardy, do których część Polaków jest bardzo przywiązana - dodał.
"Jeszcze jest czas, aby naprawić sytuację"
Od stycznia Komisja Europejska prowadzi wobec polskiego rządu procedurę w sprawie praworządności w związku z kryzysem wokół Trybunału Konstytucyjnego. O sytuacji w Polsce kilka razy debatował już Parlament Europejski.
- Odrzuciłbym retorykę o tym, że Bruksela to jest miejsce, w którym ktoś knuje przeciwko Polsce, bo jest dokładnie odwrotnie. Ludzie, z którymi tutaj rozmawiam, czy to premierzy czy prezydenci, a szczególnie instytucje takie jak Komisja Europejska, to są ludzie, którzy w przeważającej większości, troszcząc się o to, co dzieje się w Polsce, chcą pomóc, a nie w czymś Polsce zaszkodzić - powiedział Tusk.
Zdaniem szefa Rady Europejskiej narasta też jednocześnie rozczarowanie, bo "mało kto jest w stanie zrozumieć, dlaczego Polska, która była dumą Europy, nagle odwraca się może nie plecami, ale bokiem".
- Co do standardów demokratycznych, jeszcze ciągle jest czas, aby sytuację naprawić - stwierdził. - Przekroczono pewne granice, ale na pewno jeszcze nie jest się tak daleko, żeby nie móc się cofnąć. I trzeba się cofnąć, żeby świat przestał zajmować się Polską na pierwszych stronach gazet wyłącznie dzisiaj w negatywnym kontekście - podkreślił.
Autor: kg/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24