Nauczyciel w jednym z białostockich gimnazjów postanowił zainteresować uczniów "nudną" fizyką, układając zadanie, w którym mowa jest o topieniu uchodźców próbujących tratwą dostać się do Europy. Zareagowali rodzice, nauczyciel przeprasza i zapewnia, że "nie ma nic przeciwko uchodźcom", a dyrekcja szkoły zapewnia, że to pierwszy incydent tego typu.
Na lekcji fizyki w zespole szkół społecznych w Białymstoku nauczyciel ułożył 14-latkom zadanie: "4 uchodźców z Syrii próbuje dopłynąć do Grecji na tratwie o wymiarach 1mx2mx20cm i g 800 kg/m sześć. Oblicz ilu uchodźców trzeba zepchnąć z tratwy aby dopłynąć do celu jeśli każdy waży 60 kg".
Nauczyciel wyraził skruchę
Gdy zadanie zobaczyli rodzice, zgłosili sprawę władzom szkoły. Jak poinformowała w rozmowie z TVN24 wicedyrektorka Elżbieta Stasiewicz, zdarzenie miało miejsce pod koniec września.
- Natychmiastowo zareagował jeden z rodziców, który poinformował o sprawie dyrektor szkoły. Tego samego dnia dyrektor przeprowadziła rozmowę dyscyplinującą z nauczycielem fizyki - powiedziała Stasiewicz. - Podczas tej rozmowy dyrektorka podkreśliła, że jeżeli jeszcze raz powtórzy się taka sytuacja, nasza współpraca zostanie zerwana. Nauczyciel przeprosił i wyraził skruchę - dodała.
Wicedyrektorka zapewniła, że był to pierwszy incydent tego rodzaju w jej szkole i że nie obawia się, by miał on poważniejsze konsekwencje wychowawcze dla dzieci.
- W naszej szkole prowadzimy tak wiele różnorodnych projektów dotyczących dyskryminacji, równouprawnienia, że nasze dzieci są otwarte na drugiego człowieka. Dlatego myślę, że działanie nauczyciela nie zburzyło myślenia naszych dzieci, które my kształtujemy u nich od siódmego roku życia - wyjaśniła Stasiewicz.
"To porażające, ale nie dziwne"
Spokoju wicedyrektorki nie podziela Anna Mierzyńska z organizacji "Normalny Białystok". - Ta sytuacja to objaw dużo szerszej sytuacji, z którą mamy miejsce w całym kraju. Skoro na poziomie ogólnopolskim bardzo wiele znanych osób, polityków, autorytetów, potrafi mówić o uchodźcach w sposób nienawistny, to nie dziwię się temu, że potrafi tak mówić też jeden z nauczycieli - powiedziała.
- Bardzo wielu ludzi mówi w Polsce o uchodźcach z nienawiścią, i to, że przekazuje to dalej nauczyciel jest szokujące, porażające, ale nie jest dziwne, bo przykład idzie z góry - oceniła Mierzyńska.
- To zadanie zawiera gdzieś "pod spodem" pytanie do uczniów: "ile osób z tej tratwy musi zginąć, żeby ktoś mógł przeżyć". To jest pytanie o zabijanie i to jest najbardziej bulwersujące. W ten sposób nie powinno się budzić niczyjego zainteresowania, to nie jest dobra droga, by na uprzedmiotawianiu tragedii ludzkiej budować zainteresowanie uczniów - podkreśliła Anna Mierzyńska.
"Oblicz, ilu uchodźców trzeba zepchnąć z tratwy" Szokujące zadanie podyktowane w jednej ze szkół społ.w #Białymstoku pic.twitter.com/d17fbzz2b5
— Anna Mierzyńska (@AnnaMierzynska) listopad 9, 2015
"Wyjaśniałem, że to żart"
- Chciałbym przeprosić wszystkich, którzy poczuli się urażeni treścią zadania - powiedział autor zadania, Grzegorz Nowik. Podkreślił, że jego jedynym zamiarem było wzbudzenie zainteresowania uczniów.
- Nie miałem na celu nikogo urazić, jedyny cel, jaki miałem, to zainteresować uczniów lekcją. Fizyka jest przedmiotem nudnym. Jeżeli mam uczniom tłumaczyć siłę nośną kawałka drewna w wodzie, to zainteresowanie jest żadne. W przypadku tak sformułowanego zadania, gdzie przy dyktowaniu treści wyjaśniałem, że to jest żart i żeby nikt go nie traktował poważnie, zainteresowanie było praktycznie stuprocentowe - tłumaczył się.
Nauczyciel fizyki podkreślił, że zadanie powstało spontanicznie i w pierwszej chwili nie przyszło mu do głowy, że może być niestosowne.
- Do tej pory były zadania, w których rozbitkowie budowali tratwę, a w tamtym czasie, około miesiąca temu, treść jakoś sama wyszła - powiedział. - Nie ma to nic wspólnego z moim rasistowskim podejściem. Ja nie mam nic przeciwko uchodźcom, bardzo chętnie widziałbym ludzi różnego pochodzenia w Polsce, jeżeli oni tylko chcą tutaj mieszkać - podkreślił.
Nauczyciel straci pracę?
Pytany o konsekwencje nauczyciel fizyki przyznał, że spodziewa się, iż straci pracę.
Tymczasem, jak poinformowała rzeczniczka Kuratorium Oświaty w Białymstoku Hanna Marek, rozpocznie się postępowanie wyjaśniające. Jeżeli rzecznik dyscypliny uzna to za stosowne, będzie wszczęte postępowanie dyscyplinarne. Jak poinformowała rzeczni, nauczycielowi grozić będzie kara od nagany, przez zwolnienie z pracy, aż po trwały zakaz wykonywania pracy nauczyciela.
Autor: mm//rzw / Źródło: tvn24