Nie było audytu stanu wojskowych specsłużb z 2007 r. przygotowanego przez ówczesnego koordynatora ds. służb Zbigniewa Wassermanna - powiedział były likwidator Wojskowych Służb Informacyjnych Antoni Macierewicz (PiS). Publikacja na ten temat to "zbiór pretensji" formułowanych przez ludzi z WSI - ocenił.
"Gazeta Wyborcza" opisała we wtorek poufny audyt stanu wojskowych specsłużb z 2007 r., który miał być przygotowany pod okiem ówczesnego koordynatora ds. służb Zbigniewa Wassermanna. Dokument, który miał na początku stycznia 2007 r. trafić do ówczesnego premiera Jarosława Kaczyńskiego, jest - jak zaznacza "GW" - druzgocący dla Macierewicza jako likwidatora WSI. Zdołał on bowiem skutecznie rozwiązać WSI, ale już zorganizować na nowo służb nie był w stanie. Według "GW" audyt wykazał, że Służbom Wywiadu Wojskowego i Służbom Kontrwywiadu Wojskowego (utworzonym w 2006 r. w miejsce WSI) brakowało kadr, panował w nich bałagan, nie były w stanie wypełniać obowiązków, a ich stan zagrażał bezpieczeństwu sił zbrojnych. - Nie było żadnego audytu Wassermanna. To oczywista bzdura. To zbiór różnorodnych pretensji sfrustrowanych ludzi, którzy byli wykorzystywani przez ówczesną opozycję do ataków na tworzącą się Służbę Kontrwywiadu Wojskowego. Nie widziałem takiego dokumentu - powiedział Macierewicz poproszony o odniesienie się do publikacji "GW".
- To zbiór różnorodnych pretensji formułowanych przez usuniętych ludzi z WSI, które gromadziła wówczas "Gazeta Wyborcza" i inne opozycyjne wobec rządu Jarosława Kaczyńskiego gazety, gdzie jest całkowite pomieszanie z poplątaniem - dodał. Zaznaczył, że audyt musi być przedstawiony również instytucji, której dotyczy. - Nie było takiego działania - stwierdził poseł PiS.
Macierewicz pytany, czy otrzymywał od premiera, którym był w trakcie organizacji SKW i SWW Jarosław Kaczyński, albo od Wassermanna sygnały, że mają wątpliwości dotyczące procesu organizacji nowych służb, odpowiedział: - Na bieżąco dyskutowaliśmy w kierowniczym gronie. Nigdy nie powstała sytuacja, która kogokolwiek by upoważniała i sprawiała, że mogłoby powstać jakiekolwiek zagrożenie dla bezpieczeństwa armii czy kontyngentów.
"Nienawiść ludzi WSI"
Według Macierewicza miernikiem skuteczności kontrwywiadu wojskowego jest liczba strat jakie ponoszą kontyngenty, gdy pełnią misje wojskowe. - Ilość strat w okresie, gdy kierowałem Służbą Kontrwywiadu Wojskowego była mniejsza niż ilość strat, jaka miała miejsce za czasów WSI i po moim odejściu - powiedział Macierewicz. - Najzabawniejsze są zarzuty wobec mnie, że instrukcja operacyjna WSI nie przewidywała zapasowego łącznikowania źródeł. Do mnie formułuje się w tym materiale zarzut, że WSI w karygodny sposób traktowała własne źródła - dodał. Macierewicz podkreślił, że uderza go "koncentrowanie ataku na zmarłym prof. Jerzym Urbanowiczu, którego praca - jak zaznaczył - pozwoliła wyeliminować ataki teleinformatyczne ze strony Rosji.
- Nienawiść ludzi WSI do Urbanowicza trwa po dziś - ocenił. "GW" napisała m.in., że Urbanowicz "w trakcie problemów związanych z przejęciem b. Oddziału Szyfrów obiecywał niektórym żołnierzom WSI pozytywne załatwienie sprawy weryfikacji w zamian za zachowanie zgodne z jego stanowiskiem".
"Nieprawdziwe doniesienia"
Macierewicz uznał, że "Gazeta Wyborcza" i inne media powinny najpierw pokazać dokumenty i wytłumaczyć się z nieprawdziwych - jak stwierdził - doniesień związanych z przekazaniem przez niego do tłumaczenia raportu ws. likwidacji WSI, a dopiero potem "publikować kolejne bzdury". Macierewicz podkreślił ponadto, że kierownictwo SKW składało się wyłącznie z funkcjonariuszy o dużym doświadczeniu w służbach specjalnych.
- Mieli jedną wadę. Nie pochodzili z aparatu komunistycznego i nie byli szkoleni w GRU i KGB. To bardzo przeszkadzało tym, którzy atakowali i atakują SKW - powiedział.
Autor: mac//kdj / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24