Nurkują w lodowatej wodzie, sami pieką chleb i uprawiają pomidory. Na dłuższe spacery muszą chodzić z bronią. Są 80 km od najbliższego miasta, a na co dzień mieszkają w Hornsundzie na Spitsbergenie. Uczestnicy 36. wyprawy polarnej Polskiej Akademii Nauk pokazują na czym polega ich praca pod biegunem.
Nasza praca momentami bywa niebezpieczna, ale niekiedy i bardzo przyjemna. Każdy z nas przeszedł szkolenie z posługiwania się bronią. Musimy mieć oczy dookoła głowy, bo wokół naszej stacji kręcą się lisy, renifery, a niekiedy i niedźwiedzie polarne. Mimo to, oprócz czasu przeznaczonego na badania, zdarza się również wyjść w teren i sfotografować zapierające dech w piersiach widoki - opowiada Łukasz Mazurkiewicz z Politechniki Wrocławskiej, jeden z uczestników 36. wyprawy polarnej PAN, który na zdjęciach uwiecznia pracę naukowców.
Odcięci od świata
Dziesięciu śmiałków, którzy zdecydowali się przez rok zamieszkać na arktycznej wyspie, o swoich zajęciach mówią z wielką pasją. Z początkiem lipca wprowadzili się do Domu Polskiego Pod Biegunem w Polskiej Stacji Polarnej im. Stanisława Siedleckiego w Hornsundzie. Płaski teren na wysokości 10 metrów n.p.m otoczony jest pięknymi górami i fiordami.
- Najbliższa miejscowość jest oddalona o ok. 80 kilometrów. Latem stacja służy jako baza dla wypraw organizowanych przez różne instytuty naukowe, polskie i zagraniczne uczelnie. Jednak nie tak łatwo do nas dotrzeć - mówi Mazurkiewicz. Jak zaznacza tylko dwa razy w roku z Polski przypływa statek z zaopatrzeniem. Statki kotwiczą w zatoce kilometr od brzegu.
- Rozładunek odbywa się za pomocą dwóch pływających transporterów gąsienicowych, których rejsom towarzyszą dla bezpieczeństwa pontony. Dryfujący lód z Oceanu Arktycznego lub lód pochodzący z cielących się lodowców może zablokować wejście do fiordu lub dostęp do brzegu. Czasem zdarza się, że statek musi czekać z rozładunkiem na poprawę warunków kilka dni - wyjaśnia naukowiec.
Jak się mieszka pod biegunem?
W głównym budynku stacji znajduje się 12 jednoosobowych pokoi i cztery większe wieloosobowe. Jest także kuchnia, w której naukowcy sami pieką chleb i uprawiają pomidory.
- Jest też salon, sześć laboratoriów, radiostacja, i pokój medyczny. Wszyscy dzielimy ze sobą dwie łazienki, toalety oraz magazyny żywności, sprzętu gospodarczego i sportowego. Wszystko trzeba od czasu do czasu posprzątać, dlatego mamy tak zwane dyżury - wyjaśnia Mazurkiewicz.
Każdy z 10-osobowej ekipy jest odpowiedzialny za inne badania. Jedni zajmują się ruchami lodowca, inni elektrycznością atmosfery lub pomiarami magnetycznymi.
Na stacji jest także skład broni. Wszyscy uczestnicy wyprawy musieli przejść odpowiednie szkolenie z posługiwania się bronią. - Jest to konieczne, gdyby niedźwiedzie chciały nas zaatakować. Dlatego zawsze na dłuższe spacery bierzemy broń - tłumaczy Piotr Dolnicki, kierownik wyprawy.
Niedźwiedzie, lisy i renifery
Latem, kiedy słońce świeci całą dobę, okolice stacji tętnią życiem. W tundrze kolorowo kwitną kwiaty, a liczne ptaki odbywają swój okres lęgowy.
- Wędrują stada reniferów i lisy polarne. Co pewien czas słychać huk cielącego się Lodowca Hansa, bo od czoła odrywają się bloki lodu i wpadają do morza. Od późnej jesieni do wiosny, wraz z dryfującym lodem, docierają w rejon Hornsundu niedźwiedzie polarne - opowiada Mazurkiewicz i pokazuje na zdjęciach jak wygląda lodowiec. - Latem większość niedźwiedzi wędruje ku północy, jednak niektóre zostają, dlatego można je spotkać przez cały rok. Przy stacji widuje się od 100 do 200 niedźwiedzi polarnych rocznie - dodaje.
Słońce świeci przez 121 dni
Dla naukowców szczególnie uciążliwy jest czas kiedy trwa dzień polarny i noc polarna. Oba trwają kilka miesięcy. Słońce świeci wówczas na okrągło przez całą dobę lub znika zupełnie za horyzontem. W rejonie Hornsundu dzień polarny trwa od 22 kwietnia do 21 sierpnia, czyli 121 dni kalendarzowych. Noc polarna trwa 106 dni od 29 października do 12 lutego.
- Kilkanaście dni temu słońce zaszło po raz pierwszy od 4 miesięcy i skończyły się dni polarne - mówi Dolnicki. - Dzisiejsza noc potrwa ponad 4 godziny, choć nie jest to jeszcze całkowita ciemność - dodaje.
Ekipa teraz z niecierpliwością czeka aż będzie mogła zobaczyć zorzę polarną. Jak mówią najszybciej mogą się jej spodziewać na przełomie września i października. - Z pewnością będziemy fotografować to niezwykłe zjawisko na niebie - zapowiadają.
Historia stacji sięga 1957 roku
Stacja Polarna Instytutu Geofizyki Polskiej Akademii Nauk znajduje się niedaleko ujścia fiordu Hornsund, w południowej części wyspy Spitsbergen Zachodni pod protektoratem norweskim. Zbudowana została na płaskiej terasie morskiej na wysokości 10 m n.p.m. Polska prowadzi działalność naukową na Svalbardzie (obejmującym archipelag Spitsbergen) jako sygnatariusz Traktatu Spitsbergeńskiego - porozumienia określającego status archipelagu z 1921 roku.
Historia stacji sięga 1957 roku. Od roku 1978 r. pracują tu całoroczne ekspedycje organizowane przez Zakład Badań Polarnych Instytutu Geofizyki PAN. W tej chwili trwa już 36. wyprawa polarna.
Autor: Marta Balukiewicz / Źródło: TVN 24 Wrocław/hornsund.igf.edu.pl
Źródło zdjęcia głównego: Łukasz Mazurkiewicz