- Marcin P. z pewnością nie działał sam. Podejrzewam, że będzie sypał, bo grożą mu wysokie sankcje - powiedział w "Jeden na jeden" Marek Biernacki. Według niego, P. nie zostanie świadkiem koronnym, ale w zamian za zeznania może mieć złagodzoną karę.
Biernacki w "Jeden na jeden" pytany był o to, czy szef Amber Gold Marcin P., który decyzją sądu pozostanie w areszcie do 29 listopada, mógł być "słupem". - Z pewnością nie działał sam. Amber Gold to był wielki mechanizm, który wymagał dużego wsparcia - stwierdził polityk.
Biernacki ocenił, że P. nie będzie mógł zostać świadkiem koronnym, a jedynie "małym świadkiem koronnym", dzięki czemu może mieć złagodzoną karę. - Podejrzewam, że będzie sypał, bo grożą mu wysokie sankcje - podsumował polityk.
Premier na podsłuchu? "Nie wierzę"
Członek komisji ds. służb specjalnych był pytany również o sprawę rzekomego podsłuchiwania premiera przez ABW. Napisał o tym "Wprost", powołując się na informacje od Michała Tuska. W rozmowie z dziennikarzami tygodnika syn premiera miał powiedzieć, że woli nie rozmawiać z ojcem przez telefon na temat Amber Gold, bo premier obawia się, że jest podsłuchiwany.
- Nie wierzę w podsłuchiwanie premiera i jego syna przez ABW. Służba nie może zakładać podsłuchu kiedy chce i komu chce, na to zgodę musi wyrazić prokuratura - przypomniał Biernacki. Uważa jednak za możliwe, że Agencja podsłuchiwała kogoś, kto kontaktował się z Michałem Tuskiem. Według niego, premier ma krytyczną opinię wobec szefa ABW. - Musimy zweryfikować, czy służby zadziałały. System państwa zawiódł, ale czy ABW zawiodło? To musimy wyjaśnić - powiedział.
"Notatka może pozostać tajna" Przyznał, że nie widział jeszcze notatki ws. Amber Gold, którą premier otrzymał od ABW w maju. Ma poznać ją w czwartek na posiedzeniu komisji ds. służb specjalnych, na której pojawi się szef ABW Krzysztof Bondaryk. Biernacki nie przesądził, czy notatka zostanie ujawniona. - Taką decyzję może podjąć tylko szef ABW. Premier może o to poprosić, ale szef służby może odmówić - zaznaczył. Premier Donald Tusk powtarzał, że notatka na temat Amber Gold, którą dostał 24 maja, dotyczyła działań podjętych przez państwo ws. spółki.
"W sprawie Pruszkowa zgubiliśmy meritum"
Biernacki był pytany również o ogłoszony w środę wyrok ws. grupy pruszkowskiej. Sąd uniewinnił kilkunastu oskarżonych, m.in. dawnych bossów gangu "Słowika" i "Bola". Innych skazał na kary od ośmiu lat do roku więzienia w zawieszeniu. Sędziowie ocenili, że w sprawie "prokuratorzy poszli na skróty" i większość zarzutów oparła na zeznaniach świadków koronnych, bez wsparcia innymi materiałami dowodowymi.
Według Biernackiego werdykt sądu jest porażką i kolejną wpadką prokuratury, która źle przygotowała akt oskarżenia. - Prokuratura oparła się na zeznaniach świadka koronnego bez wykorzystania innego materiału dowodowego. Potraktowała zeznania świadków jak prawdę objawioną, tymczasem świadkowie to tylko nawróceni przestępcy, którzy się ratują przed surowym wyrokiem - ocenił. Jego zdaniem, zeznanie świadka koronnego powinno stanowić około 10 proc. materiału dowodowego, a pozostałą część - zeznania innych świadków i dowody rzeczowe. - W polskim prawie nadal dominuje zasada, że liczy się świadek i zeznania. To obciążenie z poprzedniego systemu, w którym gdy był świadek i zeznanie, można było skazać każdego - dodał. Polityk zwrócił uwagę, że w sprawie Pruszkowa śledczym umknęło, jak w ogóle doszło do powstania gangu. - Zgubiliśmy meritum - jak to się stało, że cinkciarze z PRL stali się członkami takiej organizacji? - zaznaczył Biernacki. Podkreślił również, że nie wyjaśniono zaplecza finansowego mafii.
Autor: jk/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24