Zawieszony ordynator oddziału położniczo-ginekologicznego z wrocławskiego szpitala wraca na stanowisko - poinformowała 28 lipca premier Ewa Kopacz. Od tej wypowiedzi mija tydzień, a lekarz do pełnienia swojej funkcji wciąż nie wrócił. Janusz Malinowski został zawieszony za stwierdzenie, że w jego szpitalu "kobiety rodzą w skandalicznych warunkach".
- Nic się nie wyjaśniło. Dalej jest tak jak było - mówi w rozmowie z tvn24.pl dr n. med. Janusz Malinowski, zawieszony ordynator oddziału położniczo-ginekologicznego Wojewódzkiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. 28 lipca, po spotkaniu z dyrekcją placówki, premier Ewa Kopacz stwierdziła krótko "będzie pracował". A minister zdrowia potwierdził, że chodzi o pracę na stanowisku ordynatora.
Dyrekcja nabrała wody w usta
Jednak mimo tych zapewnień tydzień po spotkaniu sytuacja zawieszonego lekarza się nie zmieniła. Wiadomo, że w ubiegłym tygodniu odbyło się spotkanie dyrektora i dr. Malinowskiego. Z naszych informacji wynika też, że lekarz ma przedstawić szefostwu szpitala program restrukturyzacji i naprawy oddziału. Zawieszony ordynator chce zatrudnić pięciu rezydentów i dwóch lekarzy specjalistów. 19 listopada idzie na zaplanowany urlop.
Z dyrektorem szpitala nie udało nam się porozmawiać. Przy każdej próbie profesor Wojciech Witkiewicz przeprasza i mówi, że "nie może rozmawiać", bo jest "na naradzie".
- Nieoficjalnie przyglądamy się sprawie. Możemy powołać mediatora do jej rozwiązania, ale na razie ani dyrektor Witkiewicz ani ordynator Malinowski nie wystąpili o to - informuje w rozmowie z nami Paweł Wróblewski, pełniący obowiązki prezesa Dolnośląskiej Izby Lekarskiej.
Ostra wymiana zdań
Awantura wokół ordynatora wybuchła po tym jak ordynator podczas spotkania z profesorem Marianem Zembalą wytknął ministrowi, że "kobiety we Wrocławiu rodzą w skandalicznych warunkach". - W moim szpitalu, który cieszy się największą popularności, w jednym pokoju bez łazienki, leżą trzy kobiety po porodzie. Nikt o tym nie mówi - denerwował się Malinowski. Po tych uwagach lekarz został zawieszony w pełnieniu swoich funkcji szefa oddziału położniczo-ginekologicznego.
"Mam poczucie sukcesu"
Ordynator tłumaczył swoje nerwowe wystąpienie. - Zirytowało mnie to, że panowie oficjele przyjeżdżają i chwalą się naszymi osiągnięciami, naszą krwawicą, a nie robić nic, żeby pomóc - stwierdził w rozmowie z reporterką TVN24. Zdaniem zawieszonego ordynatora zasługują na to, by traktować je poważnie. - Tymczasem nie stwarza się warunków do tego, by czuły się bezpiecznie i nie obawiały się porodu - wyjaśniał swoje wzburzenie Malinowski.
Na spotkaniu z szefową rządu miał zmienić front. Z relacji jego przełożonego wynikało, że Malinowski tłumaczył, że "został źle zrozumiany, że to były emocje, a media inaczej zinterpretowały jego słowa". Nam mówił, że "ma poczucie sukcesu".
Dyrekcja: ordynator musi odpocząć"
Lekarz został zawieszony, bo jak tłumaczyły władze placówki przy ul. Kamieńskiego "zrobił krzywdę szpitalowi". - Wewnętrzna kontrola wykazała, że nie ma żadnych nieprawidłowości - mówił prof. Wojciech Witkiewicz, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego we Wrocławiu. I wyjaśniał powody swojej decyzji: - Ordynator został zawieszony, bo zrobił krzywdę szpitalowi i minął się z prawdą. Nie wiem, kiedy wróci do pracy, teraz musi odpocząć - tłumaczył kilka dni przed spotkaniem z premier Kopacz dyrektor.
Zawieszony ordynator pracuje w szpitalu przy ul. Kamieńskiego we Wrocławiu:
Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum TVN