Bydlak i morderca - takimi słowami prezydent Nowej Soli Wadim Tyszkiewicz, nazywa kierowcę, który mając we krwi 2,5 promila alkoholu, na jego oczach śmiertelnie potrącił rowerzystę. Szok nie przeszkodził mu w zatrzymaniu i obezwładnieniu pijanego kierowcy.
Do tragicznego wypadku doszło 6 kwietnia 2014 roku kilka minut przed godziną 19:00 na drodze z Nowego Tomyśla do Borui Kościelnej.
- Na drodze 309 kierowca najechał na jadącego przed nim rowerzystę. 45-letni kierowca był pijany. Miał w organizmie 2.5 promila alkoholu. Mężczyzna został zatrzymany i przebywa w policyjnym areszcie - mówi Dawid Marciniak z wielkopolskiej policji.
Jak informuje policja, kierowca próbował wyprzedzać na łuku drogi, nie zauważył jednak prawidłowo jadącego z naprzeciwka rowerzysty. 26-latek nie przeżył zderzenia.
"Runął martwy na ziemię"
Wszystko widział prezydent Nowej Soli Wadim Tyszkiewicz, którego samochód był jednym z wyprzedzanych przez pijanego kierowcę.
- Na łuku drogi, na podwójnej ciągłej volkswagen golf prowadzony przez pijaka z dużą prędkością wyprzedził ze dwa auta za mną, mnie i dwa auta przede mną. Mieszcząc się ledwo z nadjeżdżającym z naprzeciwka autem, zmiótł rowerzystę jadącego poboczem, który jak z katapulty wyleciał w powietrze na kilka metrów w górę i runął martwy na ziemię - relacjonuje dramatyczne wydarzenia Tyszkiewicz.
"Bydlak w nowiutkim golfie"
Z relacji Tyszkiewicza wynika, że kierowca po potrąceniu rowerzysty, nawet się nie zatrzymał i natychmiast zaczął uciekać. W opisie tragicznego zdarzenia prezydent nie przebiera w słowach.
- Ten bydlak w nowiuteńkim golfie zaczął uciekać. Kilka aut się zatrzymało i ludzie pobiegli do ofiary, ja zadzwoniłem pod 112 i ruszyłem w pogoń za zabójcą, którego zatrzymałem kilkaset metrów dalej. Sprawca wypadku wysiadł z auta na chwiejnych nogach zdziwiony co ja od niego chcę. Facet był kompletnie pijany. Był agresywny i musiałem go obezwładnić aż do przyjazdu policji - relacjonuje Tyszkiewicz.
Jechał z synem
Jak się okazało po zatrzymaniu, kierowca nie jechał sam. Pasażerem był jego 18-letni syn.
- Nie pojmuję jak 18-letni, w końcu już dorosły chłopak, mógł pozwolić zasiąść pijanemu ojcu za kierownicą i na tak brawurową jazdę? Wróciłem na miejsce wypadku i modliłem się, żeby młody chłopak przeżył. Niestety kiedy zobaczyłem przerwanie reanimacji i czarny worek, wpadłem w histerię z której nie mogę się otrząsnąć. W ułamku sekund młode życie uleciało przez pijanego bydlaka, który mam nadzieję, że co najmniej przez 12 lat będzie gnił w więzieniu - pisze oburzony Tyszkiewicz.
Trzeźwieje w areszcie
Sprawca wypadku został zatrzymany i przewieziony do policyjnego aresztu, gdzie po wytrzeźwieniu usłyszy zarzut spowodowania wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym. Jak informuje policja, za czyn, który popełnił grozi mu kara do 8 lat więzienia.
Czytaj całą relację Wadima Tyszkiewicza:
Widziałem śmierć. Wczoraj wieczorem na moich oczach pijany kierowca Golfa zamordował młodego rowerzystę. Ciągle jestem w szoku. Zastanawiałem się czy napisać o tym na Facebooku. Zdecydowałem się na to, żeby zaapelować do wszystkich kierowców: BŁAGAM WAS nie siadajcie za kierownicę będąc pod wpływem alkoholu czy narkotyków. Może mój apel dotrze do kogoś i może uratuję przez to choć jedno ludzkie życie. Wydawało mi się, że po tragicznych wypadkach z ostatnich miesięcy z udziałem pijanych kierowców, już nikt o zdrowych zmysłach nie zasiądzie za kierownicę. Myliłem się. Pijany bydlak pozbawił w ułamku sekund życia dwudziestokilkuletniego chłopaka. Widok był przerażający. Na łuku drogi, na podwójnej ciągłej Golf prowadzony przez pijaka z dużą prędkością wyprzedził ze dwa auta za mną, mnie i dwa auta przede mną i mieszcząc się ledwo z nadjeżdżającym autem z nad przeciwka zmiótł rowerzystę jadącego poboczem, który jak z katapulty wyleciał w powietrze na kilka metrów w górę i runął martwy na ziemię. A ten bydlak w nowiuteńkim Golfie zaczął uciekać. Kilka aut się zatrzymało i ludzie pobiegli do ofiary, ja zadzwoniłem pod 112 i ruszyłem w pogoń za zabójcą, którego zatrzymałem kilkaset metrów dalej. Facet był kompletnie pijany, a jako pasażer jechał z nim 18-sto letni syn. Sprawca wypadku wysiadł z auta na chwiejnych nogach zdziwiony co ja od niego chcę. Nie pojmuję jak 18-sto letni, w końcu już dorosły chłopak, mógł pozwolić zasiąść pijanemu ojcu za kierownicę i na tak brawurową jazdę? Morderca był agresywny i musiałem go obezwładnić aż do przyjazdu Policji. Wróciłem na miejsce wypadku i modliłem się, żeby młody chłopak przeżył. Niestety kiedy zobaczyłem przerwanie reanimacji i czarny worek, wpadłem w histerię z której nie mogę się otrząsnąć. W ułamku sekund młode życie uleciało przez pijanego bydlaka, który mam nadzieję, że co najmniej przez 12 lat będzie gnił w więzieniu. Jego syn płakał i był rozdygotany. Będzie miał też ustawione życie na tory, na których nikomu nie życzę się znaleźć. Choć już minęło od zdarzenia kilkanaście godzin jestem w szoku. Do godziny 24 zeznawałem w Prokuraturze. Nie zmrużyłem oka. Do tej pory trzęsą się mi ręce i nogi mam jak z waty. Wydawało mi się, że jestem twardy i nie będę płakał. Myliłem się. Stało się. Niech ten mój wpis będzie przestrogą dla tych, którym zdarzyło się usiąść po jednym piwku do samochodu. Ułamki sekund mogą zabrać życie komuś niewinnemu i nam. Niech Pan Bóg weźmie pod opiekę tego niewinnego młodego rowerzystę, który jest już gdzieś w niebiosach. Pokój jego duszy.
Autor: FC/kk/b / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24