"W ciągu 13 minut Raf Simons w pojedynkę zmienił współczesny haute couture" - napisał magazyn "Harper's Bazaar". "Kolekcja jest nie tylko piękna, ale także otworzyła nowy magiczny rozdział w historii Diora. Brawo, Raf! Gratulacje, Dior!" - dodał branżowy "WWD". Debiutancka kolekcja nowego dyrektora kreatywnego marki wzbudziła zachwyt nie tylko dziennikarzy. Na widowni - jak nigdy - siedzieli wszyscy ważni w branży, łącznie z konkurentami. A na wybiegu pięć Polek.
To był najbardziej oczekiwany pokaz trwającego w Paryżu Tygodnia Mody. Nie tylko ze względu na ubrania.
Odkąd dom mody Christian Dior po antysemickim skandalu wyrzucił Johna Galliano przez rok szukał jego następcy. Nikt nie chciał się zgodzić. Dopiero trzy miesiące temu stanowisko dyrektora kreatywnego francuskiej marki objął 44-letni Raf Simons. Kolekcją haute couture (ręcznie szytych kreacji w pojedynczych egzemplarzach za bajońskie sumy) podczas Paris Fashion Week miał zadebiutować w nowym miejscu. Wszyscy w branży chcieli wiedzieć czy sobie poradzi. Zwłaszcza, że Galliano miał i sławę, i talent. Trudno zastąpić kogoś, kto przez 15 lat nadawał ton w jednej z najważniejszych modowych firm i projektował barokowo-ekstrawaganckie stroje, które podziwiał cały świat.
Nic dziwnego, że pierwszy pokaz jego następcy ściągnął do Muzeum Rodina niemal wszystkich konkurentów. Nigdy wcześniej na widowni nie zasiadło ich tak wielu: m.in. Marc Jacobs, Riccardo Tisci, Azzedine Alaïa, Alber Elbaz, Olivier Theyskens, Donatella Versace, czy Chirstopher Kane. Smaczku dodaje fakt, że wielu z nich wcześniej dostało propozycję, którą przyjął Simons. Nie zabrakło też wielkich gwiazd (od Sharon Stone i Jennifer Lawrence po Marion Cotillard i Isabelle Huppert), pojawiła się nawet księżna Charlene z Monako. Do tego dziennikarki najważniejszych mediów na świecie, łącznie z naczelnymi różnych edycji "Vogue'a".
Takiej obsady nie miał żaden pokaz od co najmniej 10 lat. Rzadkością było też to, że widownia w ciszy i skupieniu czekała aż 40 minut na show, które się opóźniło.
13 minut do sławy
Simons czuł presję. Swoje umiłowanie do minimalizmu i awangardy musiał połączyć z klasyczną elegancją 66-letniego domu mody Dior, przebić swojego sławnego poprzednika, a jednocześnie zaproponować coś zupełnie innego. Czy sobie poradził? Choć reakcje są mieszane, przeważa zachwyt. Wszyscy są zgodni, że projektant wysoko podniósł poprzeczkę.
"W ciągu 13 minut Raf Simons w pojedynkę zmienił współczesne haute couture. Brawo!" - nie krył podziwu Derek Blasberg z magazynu mody "Harper's Bazaar".
"Najtrudniejszą rzeczą do zrealizowania w modzie jest zrozumienie, że przyszłość leży w przeszłości, a jednocześnie trzeba zapomnieć o przeszłości. Kolekcja Simonsa była piękna, skromna w swoim podejściu do kobiecości, a jednocześnie nowoczesna" - napisała zazwyczaj niezwykle krytyczna Cathy Horyn z "New York Timesa".
"To subtelna przeróbka DNA Diora, bez niewolniczego składania hołdu" - napisała Lisa Armstrong z "Daily Telegraph".
"Kolekcja jest nie tylko piękna, ale także otwiera nowy magiczny rozdział w historii Diora. Brawo, Raf! Gratulacje, Dior!"- dodała Bridget Foley z branżowego dziennika "WWD", który na swojej okładce ogłosił "Narodził się nowy mistrz".
Alber Elbaz z domu mody Lanvin powiedział po pokazie kolegi: - Widziałem poezję w tej kolekcji. Odzwierciedlała i delikatność, i nowoczesność.
Choć nikt nie skrytykował propozycji Belga kilka wpływowych osób między komplementami przemyciło też swoje wątpliwości. "To nie był absolutny triumf, ale projektant miał zaledwie trzy miesiące na to, by z szacunkiem odnieść się do dziedzictwa marki, a jednocześnie do tego, co w modzie jest tu i teraz" - oceniła najbardziej surowa ze wszystkich dziennikarek, Suzy Menkes z "International Herald Tribune".
Inni zauważyli też sporo odniesień do poprzedniej kolekcji, którą stworzył dla swojego poprzedniego pracodawcy - domu mody Jil Sander. Inni doszukali się podobieństw do Nicolasa Ghesquière'a z Balenciagi. Ale, jak podsumowała, Grace Coddington z amerykańskiego "Vogue'a", jeśli "nie wszyscy uznali, że propozycje Simonsa były fantastyczne, to tylko dlatego, że wobec niego były bardzo wysokie oczekiwania".
Milion kwiatów na ścianach
Kreator zadbał nie tylko o stroje, ale i o wybieg. Każdą salę w Muzeum Rodina przystroił różnorodnymi kwiatami: w jednej ściany były wyłożone białymi orchideami, w innej kolorowymi różami, w pozostałych fioletowymi ostróżkami, żółtą nawłocią czy kompilacją innych kwiatów ogrodowych. Pracownicy firmy układali je niczym tapetę przez całą noc przed pokazem i użyli do wystroju aż milion sztuk. Ta żywa scenografia robiła niesamowite wrażenie i była ukłonem w stronę założyciela domu mody - bo Christian Dior uwielbiał kwiaty.
Na wybiegu kobiece projekty, w których Simons zadbał o każdy szczegół, szukając inspiracji w archiwach sędziwego domu mody. Prezentowały je najbardziej pożądane obecnie modelki w branży, a wśród nich aż pięć Polek, z Zuzanną Bijoch i Moniką Jagaciak na czele. Siedząca w pierwszym rzędzie Sharon Stone po pokazie złożyła zamówienie na kilka projektów z wybiegu. - Formidable! - zawołała po francusku przed kamerami.
Z takiego obrotu sprawy był zadowolony szef koncernu LVHM, do którego należy Dior. - Powiedziałem mu przed pokazem: "Daj nam swoją wersję, swoją wyobraźnię, zrób to tak, jakby Dior pracował dziś". Wynik jest fantastyczny - wyznał mediom Bernard Arnault.
Ale jednocześnie zaznaczył, że prawdziwy sprawdzian dla Simonsa będzie w październiku - gdy odbędą się pokazy gotowego do noszenia pret-a-porter: - Dziś oceniali fachowcy, a wówczas będą głosować prawdziwi klienci. W sklepach.
Autor: Agnieszka Kowalska//kdj/k / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: materiały prasowe