Sejmowa komisja nadzwyczajna pozytywnie zaopiniowała w czwartek wieczorem projekt zmian w Kodeksie wyborczym autorstwa polityków PiS, który zakłada między innymi wprowadzenie dwukadencyjności wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Duże kontrowersje budzi zmiana artykułu 41. Kodeksu wyborczego. "Wskazana zmiana sposobu ustalania ważności głosu umożliwia niezauważalne manipulowanie głosami wyborców" - alarmował przewodniczący PKW.
Artykuł 41. po zmianie zaproponowanej przez PiS, która została zaakceptowana przez nadzwyczajną komisję, brzmi: "dopisanie na karcie do głosowania dodatkowych numerów list i nazw lub nazwisk albo poczynienie innych znaków lub dopisków na karcie do głosowania, w tym w kratce lub poza nią, nie wpływa na ważność oddanego na niej głosu".
PO, Nowoczesna i PSL chciały wykreślenia tej zmiany z projektu, bo - jak argumentował poseł Platformy Tomasz Szymański - taki zapis może umożliwić fałszerstwa wyborcze. W ocenie polityka PO, możliwe będzie skreślenie znaku "x" postawionego przez wyborcę i postawienie go w innej kratce.
Przedstawiciel wnioskodawców, poseł Łukasz Schreiber (PiS), przychylając się do propozycji zapisanej w projekcie, podkreślił, że o złagodzeniu przepisów dotyczących ważności oddanego głosu mówią zalecenia OBWE, do których Polska powinna się przychylić, ponieważ jest w czołówce krajów z wysokim odsetkiem głosów nieważnych.
Kluczowa zmiana
W dotychczas przeprowadzonych wyborach różne znaki i dopiski poczynione przez wyborcę na kartach do głosowania nie miały wpływu na ważność głosu. Pod warunkiem jednak, że nie znajdowały się one w kratkach przy nazwiskach kandydatów. Jeżeli jakikolwiek dopisek - inny niż ważny znak "x" - wchodził w obręb jakiejkolwiek kratki, powodował nieważność głosu.
Poselski projekt zmienia ten stan rzeczy. Ważne mają być również te głosy, które oprócz właściwie wstawionego znaku "x" w jedną kratkę przy nazwisku jednego kandydata, będą zawierać również dopiski w obrębie innych kratek.
Co wyborcy potrafią dopisać na karcie
Posłużmy się teoretycznym przykładem. Wyborca w zaciszu kabiny, oprócz ważnego znaku "x" w kratce, wpada na pomysł że zamanifestuje na karcie swoje poglądy, pisząc na przykład hasło: "Niech żyją krasnoludki!". Czyni to tak zamaszyście, że wykrzyknik stawia na jednej z pustych kratek. Dziś taki głos jest nieważny - nawet jeżeli oprócz wykrzyknika w jednej kratce, w innej znajduje się poprawnie wstawiony znak "x". Według projektu poselskiego w przyszłości taki głos z dopiskiem ma być ważny.
To jeszcze przykład stosunkowo "niewinny". Sprawa robi się poważniejsza, gdy ktoś pomyli się w głosowaniu - postawi krzyżyk przy nazwisku jednego kandydata, a po chwili dojdzie do wniosku, że to jednak nie ten, zamalowuje wcześniej postawiony krzyżyk i stawia go przy nazwisku innego kandydata. Dziś taki głos jest nieważny. Posłowie PiS chcą, żeby jednak był ważny.
"Szukacie problemu tam, gdzie go nie ma"
- Chodzi o to, żeby zmniejszyć liczbę nieważnych głosów - tłumaczył Schreiber w rozmowie z tvn24.pl. Tyle że obowiązujący dziś bezwzględny wymóg wszystkich czystych kratek poza tą, w której wyborca wstawia znak "x", to jedno z podstawowych zabezpieczeń przeciw fałszerstwom wyborów.
Zwracał na to uwagę przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej Wojciech Hermeliński. "Intencją dotychczasowego przepisu, który zabraniał stawiania jakichkolwiek innych znaków w obrębie kratki było zabezpieczenie przed ewentualnym 'dostawieniem' przez inne osoby znaku 'x' przy nazwisku innego kandydata i zamazywania postawionych znaków 'x'" - tłumaczył sędzia Hermeliński istotę obecnego przepisu w opinii, którą wysłał do Sejmu.
Jak widać, nie została ona wzięta pod uwagę.
- Szukacie problemu tam, gdzie go nie ma. Projekt artykułu 41. będzie przeprowadzany przez komisję w kształcie takim, jak został wcześniej zapisany - powiedział Schreiber w ubiegły piątek w rozmowie z tvn24.pl.
"Niezauważalne manipulowanie głosami wyborców"
Przewodniczący PKW w swoim stanowisku wobec poselskiego projektu wymienił konkretne niebezpieczeństwo, jakie rodzi przepis w kształcie proponowanym przez posłów PiS.
"Wskazana zmiana sposobu ustalania ważności głosu umożliwia niezauważalne manipulowanie głosami wyborców. Według obowiązujących przepisów osoba chcąca dokonać manipulacji (o ile udało jej się uzyskać w sposób niezauważony przez członków komisji obwodowej dostęp do kart, co nie powinno mieć miejsca) mogła na karcie do głosowania dostawić znak 'x' i zamazać kratkę z głosem prawidłowo oddanym przez wyborcę. (...) Ślad tego nie znajdzie się w protokole głosowania" - alarmował sędzia Hermeliński.
Znak 'x' to "co najmniej" dwie linie. Bez górnego limitu
Wcześniej nadzwyczajna komisja przyjęła zaproponowaną przez posłów PiS definicję znaku "x" - jako symbolu oznaczającego wolę poparcia kandydata przez wyborcę. Według wstępnie przyjętego przepisu, który musi jeszcze zaakceptować Sejm, Senat i podpisać prezydent, znak "x" to "co najmniej dwie linie, które przecinają się w obrębie kratki". Górnej granicy linii przecinających się w obrębie kratki nie wyznaczono, co również wzbudziło wiele kontrowersji wśród posłów i przedstawicieli innych instytucji uczestniczących w pracach komisji.
Wiceprzewodniczący komisji nadzwyczajnej Marcin Horała z PiS dowodził, że tak zdefiniowany znak 'x' jest wyjściem naprzeciw potrzebom wyborców, którzy z powodu choroby, starości lub niepełnosprawności mają kłopot z narysowaniem konkretnie dwóch linii tak, aby przecięły się wewnątrz kratki.
Państwowa Komisja Wyborcza, w czasie gdy szefowa Krajowego Biura Wyborczego uczestniczyła w pracach komisji, zgłaszała zastrzeżenia, że taka definicja znaku "x", jak określili ją posłowie, zamiast ułatwić, znacznie utrudni rozstrzyganie, na kogo głos został oddany.
Autor: jp/azb / Źródło: tvn24.pl, PAP