Jeżeli wybory 10 maja się nie odbędą, a wiadomo, że się nie odbędą, to znaczy, że w ogóle nie może być wyborów prezydenckich w Polsce - ocenił doktor Mikołaj Małecki, karnista z Uniwersytetu Jagiellońskiego, opisując obecny stan prawny w kraju. Jak dodał, "jedyne, co można zrobić zgodnie z konstytucją, to formalne wprowadzić stan nadzwyczajny". Wskazał też, że zapowiedź skierowania przez Elżbietę Witek pytania do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie przesunięcia daty wyborów może doprowadzić do bardzo groźnego precedensu.
Na 10 maja zaplanowane zostały wybory prezydenckie. Senat we wtorek wieczorem odrzucił przyjętą przez Sejm na początku kwietnia ustawą przewidującą wybory w pełni korespondencyjne. Izba miała na zajęcie stanowiska czas do końca środy 6 maja. Ustawa wraca teraz do Sejmu, który prawdopodobnie zajmie się nią w środę. Jej ponowne uchwalenie nie jest przesądzone wobec zdecydowanego sprzeciwu opozycji i możliwego dołączenia do niej przynajmniej części posłów Porozumienia Jarosława Gowina wchodzącego w skład Zjednoczonej Prawicy.
Do pierwotnie wyznaczonego terminu wyborów - 10 maja - zostały cztery dni. W obecnym stanie prawnym w dalszym ciągu Państwowa Komisja Wyborcza odpowiada za przebieg wyborów prezydenckich, ale przepis art. 102 ustawy z 16 kwietnia "o szczególnych instrumentach wsparcia w związku z rozprzestrzenianiem się wirusa" pozbawił ją ważnego prawa – ustalenia wzoru karty do głosowania i zlecenia druku.
Obecnie nie ma obowiązującego aktu prawnego, który by na to komukolwiek zezwalał.
"Państwo stoi na włosku"
- Los tej uchwały Senatu, która trafia do Sejmu, zależy od garstki osób, tak naprawdę byt tych wyborów 10 maja zależy od kilku posłów. To jest sytuacja, która jest niedopuszczalna w demokratycznym państwie prawnym, żeby ciągłość władzy prezydenta zależała od garstki posłów – ocenił doktor Mikołaj Małecki, karnista z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Jak dodał, "państwo stoi na włosku". - Bez protestów wyborczych już dzisiaj wiadomo, że te wybory będą nieważne. Wybory to jest pewien proces. W niedzielę ma być tylko głosowanie. Ten proces wyborczy, który już trwa, pozbawia obywateli prawa do rzetelnego oddania głosów 10 maja – ocenił Małecki. Jego zdaniem "to skandaliczne, że władza polityczna trzyma nas dalej w tym stanie niepewności".
"Decyzja Trybunału nie będzie miała żadnej mocy prawnej"
Marszałek Sejmu poinformowała we wtorek wieczorem, że skierowała do przewodniczącego Państwowej Komisji Wyborczej pismo z pytaniem, czy PKW jest w stanie zorganizować i przeprowadzić wybory prezydenckie 10 maja. W odpowiedzi na to pytanie przewodniczący PKW ocenił, że przeprowadzenie tych wyborów w takim terminie jest niemożliwe. Wskazał przy tym przyczyny prawne i organizacyjne.
Dr Małecki ocenił, że postanowienie marszałka Sejmu w sprawie zarządzenia wyborów prezydenckich to "decyzja jednorazowa". - Jedyne możliwe wybory w związku z upływem kadencji prezydenta to są wybory 10 maja. Te wybory są niemożliwe, przyznała to Państwowa Komisja Wyborcza, i tego żadna decyzja, opinia, rekomendacja tak zwanego Trybunału Konstytucyjnego zmienić nie może – ocenił prawnik.
"Mamy sytuację, w której wolne wybory już na zawsze będą zagrożone"
Według niego TK "w ogóle nie będzie mieć kompetencji, żeby się o tym wypowiadać", tak więc "decyzja Trybunału nie będzie miała żadnej mocy prawnej". - Zakładam, że wniosek marszałek Sejmu będzie znowu jakąś próbą obejścia prawa – powiedział gość TVN24.
Małecki zwrócił uwagę, że "marszałek Sejmu to jest osoba, która się wywodzi z określonego środowiska politycznego". - Marszałek Sejmu działałaby tu na rzecz dobra jednego kandydata. Gdyby powstał taki precedens, to mamy sytuację, w której wolne wybory już na zawsze będą zagrożone, bo marszałek już zawsze będzie sobie mógł pod dyktando jednego kandydata przesunąć raz wyznaczony termin wyborów.
- Jeżeli wybory 10 maja się nie odbędą, a wiadomo, że się nie odbędą, to znaczy, że w ogóle nie może być wyborów prezydenckich w Polsce. Musi się ewentualnie zaktualizować jakaś nowa kompetencja do wyznaczenia przez marszałka Sejmu nowego terminu wyborów, tak naprawdę nowych wyborów – stwierdził ekspert.
Jego zdaniem "w związku z upływem kadencji już dzisiaj odebrano wszystkim obywatelom prawo do wybrania swojego prezydenta". - Po prostu zlikwidowano wybory prezydenckie w Polsce – ocenił Małecki. Jak dodał, "jedyne, co można zrobić zgodnie z konstytucją, to formalne wprowadzić stan nadzwyczajny".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24