Stanowisko Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zapytania marszałek Sejmu Elżbiety Witek o możliwość przesunięcia przez nią terminu wyborów nie będzie miało prawnego znaczenia - wyjaśnił w TVN24 konstytucjonalista profesor Ryszard Piotrowski. Jak zauważył, w sprawie majowego terminu głosowania "znaleźliśmy się w sytuacji, w której mamy wyłącznie do czynienia z wyborem pomiędzy jednym rozwiązaniem niezgodnym z konstytucją a drugim rozwiązaniem niezgodnym z konstytucją".
Marszałek Sejmu Elżbieta Witek poinformowała, że skierowała do przewodniczącego Państwowej Komisji Wyborczej pismo z pytaniem, czy PKW jest w stanie zorganizować wybory 10 maja. Zrobiła to pięć dni przed planowanymi wyborami.
W odpowiedzi na to pytanie przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej sędzia Sylwester Marciniak napisał, że przeprowadzenie tych wyborów w takim terminie jest niemożliwe. "Przeprowadzenie wyborów prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w dniu 10 maja 2020 r. jest niemożliwe z przyczyn prawnych i organizacyjnych" - czytamy w odpowiedzi szefa PKW przekazanej Polskiej Agencji Prasowej.
"Prawnego znaczenia to stanowisko Trybunału nie będzie miało"
- Nie ma takiego trybu. Trybunał Konstytucyjny nie zajmuje się dokonywaniem wykładni konstytucji w odpowiedzi na kierowanie do niego pytania. Dokonuje kontroli zgodności ustaw i innych aktów normatywnych z konstytucją i dopiero w ramach tej kontroli dokonuje wykładni konstytucji - wyjaśnił profesor Ryszard Piotrowski w rozmowie z TVN24. Dodał, że wniosek marszałek Sejmu można traktować "ewentualnie jako prośbę o radę".
- Prawnego znaczenia to stanowisko Trybunału nie będzie miało, ponieważ Trybunał nie będzie działał w granicach swoich kompetencji - ocenił ekspert. Choć - jak zauważył - może mieć ono znaczenie dla samej marszałek. - Zapewne będzie wspierało tę argumentację, którą ja uważam za konstytucyjnie wadliwą, a mianowicie, że można wybory przeprowadzić 17 albo 23 maja - ocenił.
"Jeśli ignoruje się prawo prezydenta do namysłu nad ustawą, to jest to niekonstytucyjne"
Senat we wtorek wieczorem odrzucił przyjętą przez Sejm na początku kwietnia ustawę przewidującą wybory w pełni korespondencyjne. Izba miała na zajęcie stanowiska czas do końca środy 6 maja. Ustawa wróci teraz do Sejmu.
- Teraz Sejm ma dwie możliwości: odrzucić "odrzucenie" ustawy albo nie. Jeśli odrzucenie uchwały Senatu nastąpi, to będziemy mieli sytuację nową, polegającą na tym, że trzeba będzie realizować ustawę budzącą zasadnicze wątpliwości konstytucyjne - ocenił prof. Piotrowski. Jak dodał, "powstanie kwestia terminu" głosowania na prezydenta.
Przypomniał, że prezydent ma 21 dni na podpisanie, zawetowanie lub skierowanie ustawy do Trybunału Konstytucyjnego. - Jak zawsze zakłada się, że pan prezydent nie będzie korzystać z tego terminu - zwrócił uwagę. Podkreślił w tym miejscu, że niedawno przyjęte stanowisko TK wskazuje, że "jeśli ignoruje się prawo prezydenta do namysłu nad ustawą, to jest to niekonstytucyjne". W ten sposób "dodatkowo obciążamy tę ustawę brzemieniem niekonstytucyjności" - zauważył profesor.
"10 maja powinny się odbyć wybory i 10 maja wybory się nie mogą odbyć"
Zapytany, kto w obecnej sytuacji powinien zdecydować o terminie głosowania, Piotrowski odparł: - Ta decyzja jest w konstytucji i wynika z konstytucji.
- Wybory zostały zarządzone na dzień 10 maja i w następstwie różnych okoliczności nie mogą się w tym terminie odbyć. To jest sytuacja, która wymagała wcześniejszego, wyprzedzającego działania ze strony władz. Teraz trudno jest naprawdę odpowiedzieć na to pytanie zgodnie z konstytucja inaczej, jak tylko to, że 10 maja powinny się odbyć wybory i 10 maja wybory się nie mogą odbyć - zwrócił uwagę prof. Piotrowski.
Jak zauważył, "z konstytucyjnego punktu widzenia znaleźliśmy się w sytuacji, w której mamy wyłącznie do czynienia z wyborem pomiędzy jednym rozwiązaniem niezgodnym z konstytucją a drugim rozwiązaniem niezgodnym z konstytucją".
Źródło: TVN24