Słychać różne trzaski z głębi PiS-owskiego obozu. Jeśli prezydent Andrzej Duda wygra, to Jarosław Kaczyński jeszcze zdoła utrzymać spójność tej formacji. Ale jeśli przegra, to wszystko się rozleci - mówił w czwartek w "Rozmowie Piaseckiego" na antenie TVN24 były premier Leszek Miller. Dodał, że jego zdaniem PiS "trzyma się tylko na jednym swoim liderze".
Były premier Leszek Miller komentował w czwartek w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 list, który prezes Prawa i Sprawiedliwości wystosował do członków swojego ugrupowania, w którym przekonuje, że ponowny wybór Andrzeja Dudy na prezydenta leży w elementarnym interesie Polski. Zdaniem prezesa PiS ewentualne zwycięstwo kandydata Koalicji Obywatelskiej Rafała Trzaskowskiego oznaczałoby ciężki kryzys polityczny, społeczny i moralny. Kaczyński określił obecną sytuację jako "stan alertu", który, jego zdaniem, skończy się, jeśli Duda wygra wybory.
"Tam już jest jakiś Brutus"
- Ja bardzo lubię Czesława Niemena i Niemen w czasach mojej młodości śpiewał taką piosenkę, gdzie powtarzał "płonie stodoła, płonie aż strach". Myślę, że to można zaadresować do sytuacji PiS-u i sytuacji pana Kaczyńskiego - powiedział Miller. - Tak sobie pomyślałem, że teraz prezes Kaczyński ogłosił stan alertu, a może w drugim liście do PiS-owców, na przykład przed drugą turą, ogłosi stan klęski żywiołowej. W każdym razie to jest przejaw jakiegoś krańcowego niepokoju. Być może jakieś świeże sondaże na Nowogrodzką przyjechały, a ten stan alertu to jest po prostu stan strachu. Być może stan strachu został pogłębiony przez sukces pana Trzaskowskiego, który bez większego wysiłku zebrał ponad 1,6 miliona podpisów i być może pan Kaczyński dostrzegł, że prezydent Duda nie musi przejechać na pasach zakonnicy w ciąży, żeby przegrać wybory - dodał były premier.
Miller ocenił, że kandydat Koalicji Obywatelskiej na prezydenta Rafał Trzaskowski ma bardzo poważne szanse i "w drugiej turze reelekcja pana prezydenta Dudy nie jest przesądzona".
- To, że słychać różne trzaski z głębi PiS-owskiego obozu, to jasne. Jeśli Duda wygra, to Kaczyński jeszcze zdoła utrzymać spójność tej formacji przynajmniej do najbliższych wyborów. Ale jeśli Duda przegra, to to się wszystko rozleci. Myślę, że tam już jest jakiś Brutus, który ostrzy sztylet, a może kilku Brutusów - powiedział gość TVN24.
"Aleksander Kwaśniewski już nie może, a Leszek Miller nie chce"
Ocenił, że słusznie, że Lewica nie zmieniła kandydata na prezydenta (Roberta Biedronia) po 10 maja. Dodał, że tylko Platforma Obywatelska skorzystała z tej możliwości.
- To głównie dlatego, że pani (Małgorzata - red.) Kidawa-Błońska w pewnym momencie wysłała sygnał, że być może nie weźmie udziału w tych wyborach. Nawiasem mówiąc, to był sygnał bardzo szlachetny i bardzo rzeczowy, dlatego że przecież tamte wybory miały się odbyć przy całkowitym pogwałceniu przepisów konstytucji. Skoro wysłała taki sygnał do elektoratu, że nie będzie głosować, to elektorat sobie pomyślał - to po co my mamy na nią głosować? Ale inni kandydaci tego nie zrobili. Dlaczego akurat SLD ma robić coś, czego inni nie zrobili? - pytał Miller.
Na pytanie, czy nie widzi na lewicy kogoś lepszego na postpandemiczną kampanię wyborczą, były premier odpowiedział, że "Aleksander Kwaśniewski już nie może, a Leszek Miller nie chce".
- To jest taki troszkę żart oczywiście, ale ja to już kiedyś mówiłem - to jest trochę tak jak z Polską reprezentacją piłki nożnej. Zdarzyła się fantastyczna grupa piłkarzy pod dyrekcją pana Górskiego, 1974 rok, wielkie mistrzostwa świata, a potem przez wiele lat i do dzisiaj jest, jak jest. Trzeba poczekać, być może jeszcze kilka lat, aż się podobna reprezentacja narodzi. W stosunku do partii politycznych jest tak samo - powiedział. Wymienił przy tym przykład lidera, jakim był Donald Tusk.
- Jeżeli Jarosław Kaczyński odejdzie z polityki, odejdzie z PiS-u, to to będzie jednocześnie koniec PiS-u, bo akurat ta partia trzyma się tylko na jednym swoim liderze - zaznaczył gość Konrada Piaseckiego.
"Teraz mogą te bukiety przepisać na żony"
Skomentował również wniosek o wotum zaufania, który w zeszłym tygodniu złożył premier Mateusz Morawiecki. - Wotum zaufania ze strony premiera stawia się wtedy, kiedy sytuacja jest niepewna, kiedy na przykład trzeba potwierdzić większość parlamentarną w jakiejś dramatycznej, trudnej sytuacji - powiedział Miller. Przypomniał, że on sam zrobił to po wygranym referendum unijnym. - To miało uzasadnienie, natomiast to, co zrobił pan Morawiecki, to przypominało konwencję wyborczą - dodał były premier.
- Pan premier Morawiecki dostał bukiet kwiatów, później pan minister Szumowski też dostał bukiet kwiatów i koniec. Teraz mogą te bukiety przepisać na żony - stwierdził Miller
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24