Od prób wygaszenia mandatu Hanny Gronkiewicz-Waltz, przez projekt wielkiej wyborczej Warszawy po majowe wybory - wicepremier, minister aktywów państwowych Jacek Sasin to w Prawie i Sprawiedliwości człowiek do zadań specjalnych - często niemożliwych do wykonania. Minister Sasin bierze na siebie klęski i sam mówi, że lojalność wobec partii i jej kierownictwa jest dla niego bardzo ważna. Materiał reporterów magazynu "Czarno na białym".
Jacek Sasin stał się twarzą wyborów forsowanych przez Prawo i Sprawiedliwość mimo trwającej epidemii COVID-19 i wbrew zagrożeniu dla zdrowia i życia obywateli. Jeszcze kilka tygodni temu zapewniał, że na 100 procent uda się przeprowadzić wybory korespondencyjne - ale w ostatnich dniach zdanie zmienił i teraz przyznaje, że termin wyborów przeprowadzonych 10 maja jest "trudnym do zrealizowania".
"Sasin nigdy nie powie, że czegoś nie zrobi"
- To po prostu było niewykonalne, ale to też była taka "Sasinologia", bo Sasin nigdy nie powie, że czegoś nie zrobi, bo nie da się. Sasin zawsze stuknie obcasami prezesowi i powie, że zrobi wszystko, żeby się to udało - ocenia publicysta Onetu Andrzej Stankiewicz. Z kolei Łukasz Warzecha z tygodnika "Do Rzeczy" uważa z kolei, że "gdyby Jacek Sasin był ministrem gospodarki morskiej, to organizację wyborów powierzono by ministrowi właściwemu do spraw gospodarki morskiej". - Ważne było, że to jest właśnie Jacek Sasin - dodaje.
Jacek Sasin, jeden z najwierniejszych ludzi Jarosława Kaczyńskiego, stoi na czele resortu kontrolującego ponad 200 spółek Skarbu Państwa, w tym wciąż organizującą wybory Pocztę Polską. - Lojalność w polityce jest niezwykle ważna. Ja mam w sobie poczucie, że trzeba być lojalnym - przyznaje minister. "Lojalność" to słowo klucz dla zrozumienia jego politycznej drogi. - On łączy w sobie element ewidentnego ograniczenia własnych ambicji politycznych, żeby nikt z ważnych ludzie w PiS nie sądził, że on stanowi zagrożenie - mówi Stankiewicz.
W grudniu 2019 roku Sasin podkreślał, że nie wyobraża sobie, żeby ze względu na własne zawiedzione ambicje miał kiedyś porzucić lojalność. - Są tacy ludzie wokół prezesa Kaczyńskiego i prezes lubi się takimi osobami otaczać, które nie znają słowa niemożliwe, a w każdym razie nie mówią go przy panu prezesie - uważa Warzecha.
To Jacek Sasin za pierwszych rządów Prawa i Sprawiedliwości jako wojewoda mazowiecki zasłynął nieudaną próbą wygaszenia mandatu politycznej konkurentki z Platformy Obywatelskiej, Hanny Gronkiewicz-Waltz. Dziesięć lat później, gdy PiS chciało poszerzyć Warszawę o pobliskie gminy - co zwiększyłoby szanse partii na polityczne przejęcie stolicy - to Jacek Sasin został twarzą ustawy metropolitarnej.
- Był on autorem tego projektu, chociaż wiele na to wskazuje, że on kompletnie nie miał o tym projekcie pojęcia - ocenia Stankiewicz. - Ale ani razu nie zaprzeczył, ani razu się od tego nie odciął, bo taka była polityczna linia partii - dodaje. Po protestach i kilku lokalnych referendach, partia z pomysłu musiała się wycofać, a projekt ostatecznie wylądował w koszu.
"To jest miara jego lojalności"
Publicysta "Rzeczpospolitej" Michał Szułdrzyński uważa, że Jacek Sasin mówi "idealnie skrojonymi przekazami dnia". - Wszystko, co mówił to idealny przekaz z Prawa i Sprawiedliwości - podkreśla i przypomina, że polityk ten popularność zyskał w związku z katastrofą smoleńską. - Co zrobił po katastrofie smoleńskiej, to jest miara jego lojalności, że zadbał zarówno o pamięć o prezydencie, jak i o naszych kolegach - mówi Elżbieta Jakubiak, była minister Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, która przez wiele lat współpracowała z Jackiem Sasinem.
- Jeśli miałbym powiedzieć, że ktoś ukształtował mnie jako polityka, to na pewno był to świętej pamięci prezydent - mówi Sasin. Smoleńsk sprawił, że stał się bliższy prezesowi PiS-u. Nie tylko cudem uniknął śmierci, bo w ostatniej chwili oddał swoje miejsce w samolocie, ale stał się strażnikiem pamięci o katastrofie.
Minister zaangażował się w doprowadzoną do końca budowę pomnika smoleńskiego na reprezentacyjnym Placu Piłsudskiego w Warszawie, mimo sprzeciwu stołecznego ratusza. Michał Szułdrzyński twierdzi, że Sasinowi udało się dużo uzyskać dzięki premierowi Mateuszowi Morawieckiemu, który zdaniem publicysty stał się dla Sasina "przepustką do większej kariery".
Sasin trafił do kancelarii premiera, a w nowym powyborczym rządzie dostał posadę wicepremiera i dostał resort, który miał ograniczyć wpływy koalicjantów na państwowe spółki. - Jarosław Kaczyński jest zmęczony próbami wydzierania stanowisk w spółkach przez poszczególne grupy tak zwanych koalicjantów - mówi Elżbieta Jakubiak. Sam wicepremier przyznaje, że kontrola nad spółkami Skarbu Państwa musi być polityczna.
Nie wiadomo, czy zmiana terminu wyborów zmieni sytuację w politycznej karierze Jacka Sasina. Polityk zaprzecza jakoby Jarosław Kaczyński uzależnił jego funkcję wicepremiera i ministra od sprawnego przeprowadzenia wyborów korespondencyjnych.
- Każdy minister jest w każdej sytuacji do dyspozycji premiera i szefa partii rządzącej - zaznacza Sasin.
Źródło: TVN24