Jestem zdania, że wybory prezydenckie i kampania wyborcza były nierówne - powiedział w TVN24 rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar. Stwierdził, że zadecydowały o tym dwa czynniki: stronniczość mediów publicznych i "wykorzystanie środków publicznych do celów kampanijnych".
Rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar był w czwartek gościem "Faktów po Faktach" w TVN24. Komentował między innymi przebieg wyborów prezydenckich i poprzedzającej je kampanii.
- Jestem zdania, że kampania wyborcza była nierówna - ocenił. Dodał, że "zostało to bardzo wyraźnie wskazane w raporcie OBWE już po drugiej turze wyborów".
"Były dwa główne czynniki nierówności tej kampanii"
Zdaniem RPO "były dwa główne czynniki nierówności tej kampanii". Pierwszy z tych czynników - mówił - "to rola mediów publicznych".
- Media publiczne powinny służyć w sposób pluralistyczny wszystkim kandydatom i w sposób obiektywny przedstawiać informacje o przebiegu kampanii - podkreślał Bodnar. A w kampanii wyborczej "nikt nie ukrywał, że media publiczne, a szczególnie Telewizja Polska, służyły jednemu kandydatowi".
- Druga kwestia to wykorzystanie środków publicznych do celów kampanii wyborczej. Takich jak finansowanie przez spółki Skarbu Państwa takich mediów, które są zaprzyjaźnione z władzą i sprzyjają Andrzejowi Dudzie - dodał gość TVN24.
Podkreślił, że dlatego "te wybory były nierówne". - Duże znaczenie ma też to, jaki jest zasięg telewizji naziemnej w Polsce. Media publiczne, szczególnie media informacyjne - TVP Info, ma dużo większy zasięg w Polsce lokalnej w porównaniu do innych telewizji. To też mogło wpływać na kształtowanie określonego obrazu rzeczywistości - zaznaczył Rzecznik Praw Obywatelskich.
Bodnar: absolutnie widzę zasadność protestów wyborczych
Bodnar był też pytany o złożone w Sądzie Najwyższym protesty wyborcze. Powiedział, że "absolutnie widzi ich zasadność". - Było wiele sygnałów dotyczących nieprawidłowości przeprowadzenia wyborów. Szczególnie tych poza granicami kraju, przeprowadzanych korespondencyjnie - wskazywał RPO.
Dodał, że "cieszy się, że obywatele skorzystali z możliwości kierowania protestów". - Mam nadzieję, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego w sposób całkowicie niezależny je rozpatrzy i że te rozstrzygnięcia nie będą budziły wątpliwości co do ich merytorycznego charakteru - mówił.
Bodnar: od 2016 roku prawo pozwala na bardzo szeroką inwigilację
Bodnar komentował też w "Faktach po Faktach" pojawiające się po aresztowaniu Sławomira Nowaka zarzuty, że służby mogły wykorzystywać założony Nowakowi podsłuch w celu zdobycia informacji ze sztabu wyborczego Rafała Trzaskowskiego. Mówił o tym między innymi przewodniczący Platformy Obywatelskiej Borys Budka. Zarzuty ze strony opozycji odrzucał w oświadczeniu minister koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński.
- Mnie niepokoi kwestia inwigilacji nie w związku ze sprawą, którą akurat się zajmujemy, tylko w związku z tym, że polskie prawo już w 2016 roku zostało skonstruowane w taki sposób, żeby pozwalać na bardzo szeroką, niekontrolowaną inwigilację ze strony służb specjalnych - powiedział Rzecznik Praw Obywatelskich.
Jak dodał, niepokoi go też to, że "wracamy do tego tematu tylko od czasu do czasu, jak się coś wydarzy". - Wtedy sobie nagle przypominamy, że coś jest nie tak z inwigilacją, po czym gremialnie opinia publiczna zapomina o tych sprawach, a system się tylko i wyłącznie utwardza i powoduje coraz większe zagrożenie dla praw i wolności obywatelskich - podkreślił gość TVN24.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24