Poczta Polska oraz placówki dyplomatyczne cały czas przysyłają do Sądu Najwyższego protesty wyborcze. Do wtorkowego popołudnia w biurze podawczym zarejestrowano ich 5,7 tysiąca. W poprzednich wyborach prezydenckich było ich 58.
Do wtorkowego popołudnia w biurze podawczym zarejestrowano 5,7 tysiąca protestów wyborczych dotyczących tegorocznych wyborów prezydenckich. W poniedziałek do Sądu Najwyższego dostarczono sześć worków pocztowych. Kolejne trzy - we wtorek.
- Większość złożonych protestów została już zarejestrowana, kolejne są rejestrowane. Izbę Kontroli Nadzwyczajnej wspierają w tym oddelegowani pracownicy z innych izb i biur SN, dodatkowi pracownicy do pomocy byli oddelegowani także do biura podawczego - powiedział Krzysztof Michałowski z zespołu prasowego SN.
Jak dodał, spośród protestów, które wpłynęły, ponad 500 zostało przekazanych z zagranicy przez konsulaty. - To nie muszą być wszystkie protesty z zagranicy, bo obywatele mogli także je osobiście przesyłać, ale osoby spoza granic kraju miały prawo składać protesty w placówkach konsularnych - zaznaczył Michałowski.
Niewykluczone, że niektóre z protestów przesłanych pocztą, wpłyną do Sądu Najwyższego jeszcze w środę.
Protestów może być około siedmiu tysięcy
W Sądzie Najwyższym szacuje się, że protestów wyborczych może być około siedmiu tysięcy - na ostateczną ich liczbę trzeba będzie poczekać jeszcze prawdopodobnie kilka dni. Dla porównania po wyborach w 2015 roku, w których wygrał Andrzej Duda, takich protestów było w Sądzie Najwyższym 58. W 2010 roku, kiedy prezydentem został Bronisław Komorowski, liczba protestów wyborczych wyniosła 379.
Ale obecna liczba protestów jest 100 razy mniejsza od rekordowej liczby sprzed 25 lat. Rekord padł w 1995 roku, kiedy po wyborach, które wygrał Aleksander Kwaśniewski, do Sądu Najwyższego dotarło blisko 600 tysięcy protestów. Głównie dotyczyły one nieprawdziwej informacji o wykształceniu kandydata.
Czego dotyczą protesty wyborcze?
Protesty złożone przez indywidualnych wyborców po tegorocznych wyborach prezydenckich dotyczą przede wszystkim głosowania korespondencyjnego - zarówno w kraju, jak i za granicą. Protesty dotyczą między innymi problemów z dopisaniem się do spisu wyborców, tego że karty nie były ostemplowane, brakowało w nich oświadczenia bądź karty do głosowania albo że pakiety wyborcze nie dotarły na czas bądź nie udało się ich wysłać tak, aby konsulat mógł je wliczyć do oficjalnych wyników.
Oprócz tego są także protesty, które składają komitety wyborcze. Sztab Rafała Trzaskowskiego chce unieważnienia wyborów, bo twierdzi, że sam termin został ustalony w trybie pozakonstytucyjnym. Protest dotyczy też komentowania kampanii wyborczej przez telewizję państwową - zdaniem sztabu kandydata Koalicji Obywatelskiej była ona jednostronna. Ma on również pretensje o zaangażowanie rządu w kampanię - chodzi między innymi o to, że premier Mateusz Morawiecki jeździł w trakcie kampanii po Polsce i rozdawał promesy.
Protesty dotyczące podobnych kwestii będą rozpatrywane zbiorczo.
Sąd Najwyższy ma czas do 3 sierpnia
Zaangażowany w rozpakowywanie i rejestrowanie przesyłek jest niemal cały Sąd Najwyższy. Rzecznik Sądu Najwyższego Aleksander Stępkowski wyjaśniał w TVN24, jak wygląda proces rozpatrywania takich protestów. Powiedział, że przy rejestracji spraw do każdej z nich wyznaczane są składy orzekające. - Składy orzekające rozpatrują poszczególne sprawy. Wcześniej kierowane są wezwania do Państwowej Komisji Wyborczej i Prokuratora Generalnego o zajęcie stanowiska w danych protestach. Dysponując tymi stanowiskami, składy orzekające mogą przystąpić do orzekania - dodał Stępkowski.
Protesty rozpatrywane są w trzyosobowym składzie przez Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych w Sądzie Najwyższym. Do uznania wyborów za nieważne Sąd Najwyższy oprócz uznania, że złamano prawo, musiałby orzec, że to złamanie prawa wpłynęło na wynik wyborów.
Na ocenę tych kilku tysięcy protestów wyborczych i uchwalenie uchwały w sprawie ważności wyborów Sąd Najwyższy ma czas do 3 sierpnia - wtedy także upływa termin 21 dni od podania przez PKW wyników wyborów. Ostatnim dniem na składanie protestów wyborczych był 16 lipca.
Źródło: TVN24