Wierzymy, że kampania to czas, w którym wszystko może się zmienić - powiedział na konferencji w Warszawie szef Polski 2050 Szymon Hołownia. W jej trakcie komentował obecność Michała Kołodziejczaka na listach wyborczych Koalicji Obywatelskiej. W Nowym Dworze Mazowieckim koalicjant Hołowni, szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz przekonywał, że "głos oddany na Trzecią Drogę jest jedyną gwarancją" na to, by "odsunąć od władzy tych, którzy źle rządzą". Z kolei na ryneczku w Szczecinie szef KO Borys Budka zaznaczał, że "to, co ludzi martwi, to postępująca inflacja". - Wszyscy w Polsce wiedzą, że PiS równa się drożyzna, PiS równa się inflacja - mówił.
Kampanijna sobota trwa, politycy od rana jeżdżą po kraju, rozmawiając z mieszkańcami. Szymon Hołownia, wraz z innymi działaczami Polski 2050, zbierał podpisy pod listami poparcia przy pomniku Syrenki na warszawskim Powiślu.
W jej trakcie przeprowadził konferencję, na której przypomniał, że mają "około dwóch tygodni na złożenie list z podpisami, na zarejestrowanie naszego komitetu". - Wczoraj rozmawiałem z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem. Jesteśmy przekonani, że ten cel uda się osiągnąć - wspomniał.
- Muszę powiedzieć, że kiedy wystartowała wreszcie kampania wyborcza, kiedy udało nam się przejść te wszystkie wertepy formalne, które już dobiegają do końca, to już jest teraz tylko czysta energia, bieg do przodu i przekonanie, że tych pięćdziesiąt parę dni, które dzieli nas od wyborów to jest niezwykle krótki czas na zrobienie naprawdę epokowo ciężkiej pracy - przyznał.
- Ale jesteśmy do niej gotowi, jesteśmy optymistyczni. Choć często powtarzamy, że w tych wyborach najważniejsze będzie to, kto będzie trzeci, to naszym celem nie jest to, żeby być trzecim, tylko żeby być pierwszym. Bo jak się idzie startować w jakimś wyścigu, to się chce go wygrać, a nie marzy o brązowym medalu. Więc my dzisiaj naprawdę wierzymy, że kampania to czas, w którym wszystko może się zmienić - przekonywał.
"Myśmy podjęli w Trzeciej Drodze bardzo dobrą decyzję"
W trakcie sesji pytań Hołownię zapytano o obecność Michała Kołodziejczaka z Agrounii na listach Koalicji Obywatelskiej. - Powodzenia! To chyba najkrótszy komentarz. Szczerze życzę powodzenia - odparł krótko. - Jeszcze Pani potrzebuje czegoś więcej? - dopytywał reporterkę.
- My jesteśmy już na takim etapie kampanii, że nie bawimy się w komentatorstwo polityczne. My po prostu mamy teraz w pewnym sensie klapki na oczy i zasuwamy do przodu, martwiąc się o nasz wynik - powiedział wobec tego Hołownia.
Jak dodał, "Donald Tusk wziął na siebie bardzo poważną odpowiedzialność, biorąc pana Kołodziejczaka na listę". - Pamiętamy wypowiedzi pana Kołodziejczaka dotyczące wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Pamiętamy jego wspieranie Andrzeja Dudy w 2015 roku. Pamiętamy różne dziwne wypowiedzi, które miały miejsce jeszcze później po drodze - wymienił.
- Dzisiaj trzeba będzie wziąć za to odpowiedzialność. Donald Tusk bierze za to odpowiedzialność. Wiemy już, że Michał Kołodziejczak nie przyprowadzi ze sobą Agrounii i jej potencjału, że będzie silną postacią w swoim okręgu i na tym się skończy - ocenił.
Zdaniem Hołowni Kołodziejczak nie będzie reprezentował zawiedzonych polityką PiS mieszkańców wsi. - Myśmy podjęli w Trzeciej Drodze bardzo dobrą decyzję, nie decydując się na ten ryzykowny alians - stwierdził.
- My dzisiaj mamy nie tylko wygrać wybory, my musimy wprowadzić do Sejmu osoby, które na pewno nie przejdą na drugą stronę, dla których nie będziemy trampoliną. Jesteśmy Trzecią Drogą, a nie trampoliną - utrzymywał.
Kosiniak-Kamysz: trzecie miejsce zdecyduje, czy Polska będzie demokratyczna
Na północ od Warszawy, w Nowym Dworze Mazowieckim, konferencję przeprowadził szef ludowców, koalicjant Hołowni w ramach Trzeciej Drogi, Władysław Kosiniak-Kamysz. Mówił tam między innymi o trwającym od wielu lat podziale i "bratobójczej wojnie", do której doprowadziły i którą w jego ocenie żywią się "dwie największe partie" polityczne w Polsce. - One chcą większej polaryzacji, chcą zaostrzenia języka - mówił.
Prezes PSL przekonywał, że pojednać Polaków i zakończyć tę wojnę może tylko Trzecia Droga. Jednak, jak oświadczył, aby do tego doszło, musi stać się ona trzecią siłą w nadchodzących wyborach parlamentarnych.
- Idziemy w tych wyborach po to, żeby odsunąć od władzy tych, którzy źle rządzą. Głos oddany na Trzecią Drogę jest jedyną tego gwarancją. Tak naprawdę to trzecie miejsce zdecyduje, czy Polska będzie demokratyczna, czy będzie koalicja PiS-u z Konfederacją - stwierdził.
Kosiniak-Kamysz ocenił też, że proponowane przez PiS pytania w referendum "dotyczą rozliczonej przeszłości, a Polacy chcą rozmawiać o przyszłości". Zaproponował przy tym nowe pytania.
Pierwsze to: "czy jesteś za zatrzymaniem niekontrolowanego napływu zboża i żywności z Ukrainy?". Drugie: "czy jesteś za zwolnieniem emerytur ze składek i podatków?". Trzecie: "czy jesteś za wprowadzeniem dobrowolnego ZUS-u dla przedsiębiorców?" Czwarte: "Czy jesteś za pełnym finansowaniem in-vitro z budżetu państwa?".
CZYTAJ TAKŻE: Wybory wraz z referendum. Co trzeba wiedzieć, by dobrze zagłosować Referendum 2023. Pytania, które mają być zadane 15 października
"PiS równa się drożyzna, PiS równa się inflacja"
Podpisy poparcia zbierali też w sobotę działacze Koalicji Obywatelskiej. W trakcie konferencji na ryneczku Pogodno w Szczecinie szef klubu KO Borys Budka zaznaczał, że "to, co ludzi martwi, kiedy z nimi rozmawiamy, to postępująca inflacja, która ciągle ma wartość dwucyfrową oraz idąca za tym drożyzna".
- Wszyscy w Polsce wiedzą, że PiS równa się drożyzna, PiS równa się inflacja, a dane GUS pokazują, że PiS równa się recesja. To wyjątkowo niebezpieczny trend, który może być zatrzymany tylko wówczas, jeżeli za sterami Polski będą ludzie odpowiedzialni, którzy znają się na ekonomii" – powiedział Borys Budka.
Dodał, że jego ugrupowanie udowodniło, że umie "w czasach trudnych zarządzać budżetem państwa". - Umiemy suchą stopą przechodzić przez różnego rodzaju kryzysy - oświadczył.
Budka: jesteśmy czerwonym punktem na mapie Europy
Budka zauważył, że dziś "Polacy znajdują się w ogromnym niebezpieczeństwie ekonomicznym". - Jesteśmy czerwonym punktem na mapie Europy - wskazał. Według niego, jest to spowodowane "nieudolnymi rządami, spadkiem inwestycji, brakiem pieniędzy z funduszu odbudowy i tym, że przez ostatnie osiem lat polską gospodarką rządzili "kolesie", partyjni działacze, a nie eksperci czy fachowcy".
- Nie było w historii, może przed 1989 rokiem, takiego skoku na państwowe instytucje, na spółki Skarbu Państwa przez niekompetentnych aparatczyków jak miało to miejsce w Polsce przez ostatnie osiem lat - mówił dalej.
Przypomniał, że w tym czasie "niektóre spółki miały po kilkunastu prezesów", którzy charakteryzowali się "skrótem bmw: bierny, mierny, ale wierny". Zaznaczył, że spółki Skarbu Państwa, jak Orlen, chwalą się "rekordowymi zyskami", które biorą się "z drenowania kieszeni polskich kierowców, polskich gospodarstw".
- Skończymy z ludźmi, których jedyną kwalifikacją jest legitymacja partyjna w partii władzy. Już nigdy nie będzie tak, żeby przysłowiowi "PiS-iewicze" mogli sprawować tak ważne funkcje w spółkach Skarbu Państwa. To jest rzecz, którą trzeba będzie bardzo długo naprawiać - podkreślał Budka.
Jak zauważył, rekordowe ceny energii i wysokie ceny paliw "przekładają się na ceny poszczególnych produktów, usług, nakręcającą się spiralę inflacyjną". - Tutaj potrzeba radykalnych ruchów, odpartyjnienia spółek Skarbu Państwa, zapewnienia, że ludzie kompetentni będą się tym zajmowali i to jest oczywiście jedna z naszych prawdziwych, solidnych deklaracji - zapewnił.
Źródło: TVN24, PAP