Zapytaliśmy każdego z 19 żyjących hierarchów, czy - jak napisała Fundacja "Nie lękajcie się" w swoim raporcie - ukrywali i chronili sprawców pedofilii. Otrzymaliśmy dziesięć odpowiedzi. Osobiście odpisał jedynie biskup elbląski Jacek Jezierski. Rzecznicy pozostałych hierarchów nazywają raport "nierzetelnym" i odpierają zarzuty.
W raporcie opublikowanym 21 lutego przez Fundację "Nie lękajcie się" znalazły się 24 nazwiska polskich hierarchów, którym zarzuca się ukrywanie pedofilii i przenoszenie sprawców do innych parafii.
Dokument zawiera opisy przestępstw seksualnych na nieletnich popełnionych przez 20 polskich duchownych, a także opisuje, w jaki sposób byli oni chronieni przez biskupów.
Autorzy raportu opierali się głównie na dostępnych publikacjach prasowych, bowiem nie mieli wglądu do archiwów kościelnych. Przedstawiciele fundacji podkreślili w dokumencie, że przez 5 lat zabiegali o kontakt z polskimi hierarchami.
"Jednak do tej pory polscy biskupi konsekwentnie pomijali pokrzywdzonych. Apele o podjęcie dialogu nie spotykały się z żadną reakcją adresatów" - zaznaczyli.
Redakcja portalu tvn24.pl poprosiła hierarchów o komentarz w związku z tym, że ich nazwiska pojawiły się w raporcie jako tych duchownych, którzy "ukrywali lub przenosili księży - sprawców" oraz do całości dokumentu. Zapytaliśmy też, ile razy w czasie sprawowania urzędu otrzymali zgłoszenia o potencjalnych zachowaniach pedofilskich osób duchownych i jakie podjęli w związku z tym działania.
19 pytań, 9 odpowiedzi
Z 24 duchownych wymienionych w raporcie pięciu już nie żyje. To biskup Ignacy Jeż, arcybiskup Marian Przykucki, arcybiskup Zygmunt Kamiński, arcybiskup Tadeusz Gocłowski i biskup Alojzy Orszulik.
Do pozostałych 19 duchownych pytania wysyłaliśmy za pośrednictwem rzeczników diecezji. Otrzymaliśmy 9 odpowiedzi. Bezpośrednio odpisał jeden hierarcha - biskup elbląski Jacek Jezierski.
Podkreślił, że autorzy raportu przytoczyli fragment jego rozmowy z dziennikarzem "Gazety Olsztyńskiej" na temat "sprawy duchownego oskarżonego o pedofilię", w której to sprawie toczyło się postępowanie "przynajmniej na forum Stolicy Apostolskiej".
"Niech odbędzie karę, wtedy będziemy się zastanawiać, co dalej. Księdzem się jest na całe życie" - mówił wówczas biskup Jezierski w "Gazecie Olsztyńskiej".
W odpowiedzi na pytania tvn24.pl bp Jezierski tłumaczył, że jego wypowiedź "nie posiadała charakteru werdyktu". "Sprawa, o której mowa, zakończyła się wyrokiem skazującym i surowymi sankcjami kościelnymi wobec duchownego. Na żadnym etapie sprawy nie było prób jej tuszowania czy zacierania śladów" - wyjaśnił.
Proboszcz parafii w Dywitach, o którym mówił biskup, został skazany na 3,5 roku więzienia za molestowanie i kilkukrotne wykorzystanie seksualne dwóch chłopców w wieku 14 i 16 lat oraz za posiadanie pornografii o treści pedofilskiej.
Jezierski był wtedy biskupem pomocniczym diecezji warmińskiej.
Hierarcha ocenił, że "w ciągu ostatnich kilkunastu lat tworzyły się coraz doskonalsze procedury i praktyka kościelna w walce z pedofilią".
"Pedofila jest poważnym przestępstwem, które dotyka społeczność Kościoła. Jest przede wszystkim krzywdą wyrządzoną małoletnim. Duchowni, którzy dopuścili się pedofilii, popełnili wielkie zło" - podkreślił biskup.
Arcybiskup Wielgus "stanowczo zaprzecza"
Na nasze pytania za pośrednictwem księdza Adama Jaszcza, rzecznika prasowego archidiecezji lubelskiej, odpowiedział też arcybiskup Stanisław Wielgus, który dziś mieszka na terenie tej diecezji.
"Mimo tego, że raport jest zbiorem subiektywnie wybranych wycinków prasowych oraz zawiera poważne błędy merytoryczne i metodologiczne, powinniśmy na niego zareagować jako wspólnota Kościoła, w imię prawdy i troski o najmłodszych" - napisał ksiądz Jaszcz.
"Abp Stanisław Wielgus stanowczo zaprzecza oskarżeniom umieszczonym w raporcie. Stwierdza z całą mocą, że gdyby posiadał wiedzę o czynach pedofilskich jakiegoś duchownego, natychmiast wyciągnąłby wobec niego konsekwencje przewidziane w prawie kanonicznym" - zapewnił.
Dodał, że sprawa opisana w raporcie nie dotyczy archidiecezji lubelskiej (arcybiskup Wielgus był biskupem w Płocku i metropolitą warszawskim).
"Z czasów jego posługi w diecezji płockiej nie przypomina sobie sytuacji, gdy udowodniono komuś takie przestępstwa" - napisał ksiądz Jaszcz.
Raport "niezgodny z faktami i nierzetelny"
Ksiądz Tomasz Nowak, rzecznik prasowy Kurii Diecezjalnej w Rzeszowie, w wysłanej nam odpowiedzi odniósł się do pojawienia się w raporcie nazwiska rzeszowskiego biskupa Jana Wątroby.
"Od 2001 roku w Kościele katolickim obowiązują przepisy nakazujące, aby informować Stolicę Apostolską o przypadkach dopuszczania się grzechu przeciwko szóstemu przykazaniu Dekalogu przez duchownych z osobami niepełnoletnimi" - napisał ksiądz Nowak, podkreślając, że obaj hierarchowie "zawsze przestrzegali tych przepisów".
"W przypadku dotyczącym diecezji rzeszowskiej opisanym w raporcie nie mamy do czynienia ani z ukryciem, ani z przeniesieniem sprawcy. Nie można też zarzucić biskupowi Janowi Wątrobie naruszenia przepisów prawa świeckiego lub kanonicznego" - zaznaczył rzecznik diecezji rzeszowskiej.
Podkreślił, że ksiądz Roman J. został skazany prawomocnym wyrokiem sądu w 2012 roku, a sprawa została zgłoszona do Kongregacji Nauki Wiary w Watykanie przez biskupa Kazimierza Górnego pismem z dnia 17 września 2012 roku.
"Po zakończeniu procedury kościelnej akta sprawy w dniu 14 listopada 2016 roku przesłano za pośrednictwem Nuncjatury Apostolskiej w Warszawie do Kongregacji Nauki Wiary, która nigdy nie zgłosiła zastrzeżeń zarówno co do trybu postępowania, jak i ostatecznego rozstrzygnięcia w sprawie" - zauważył duchowny.
Dodał, że osoby pokrzywdzone w tej sprawie "nigdy nie zwróciły się do instytucji kościelnych".
"W tych okolicznościach raport Fundacji 'Nie lękajcie się' w odniesieniu do biskupa Jana Wątroby należy uznać za niezgodny z faktami i nierzetelny" - podsumował ksiądz Nowak.
Dokument zawiera "wiele nieprawdziwych informacji"
Ksiądz Joachim Kobienia, rzecznik prasowy diecezji opolskiej, w odpowiedzi na pytanie dotyczące tamtejszego biskupa Andrzeja Czai odpisał, że w raporcie Fundacji "Nie lękajcie się" przedstawiona została sprawa byłego księdza diecezji opolskiej Mariusza K. Według rzecznika w raporcie podano na ten temat "wiele nieprawdziwych informacji".
"Od momentu zgłoszenia sprawy w kurii diecezjalnej Biskup Opolski informował rodzinę pokrzywdzonego o możliwości zgłoszenia przestępstwa do prokuratury, jednakże wyraźną wolą najbliższych było zachowanie daleko idącej dyskrecji w tej sprawie ze względu na dobro pokrzywdzonego" - tłumaczył ksiądz Kobienia.
Zaznaczył, że "z tego powodu o całej sprawie nie został poinformowany proboszcz parafii, który uznał, że przyczyną nagłego odwołania wikarego z parafii były jego rzeczywiste problemy zdrowotne".
"Wobec sprawcy przestępstwa zostały natychmiast wyciągnięte konsekwencje kanoniczne: został odsunięty od posługi duszpasterskiej w parafii, zaś na polecenie Kongregacji Nauki Wiary zostało przeprowadzone postępowanie kanoniczne, w wyniku którego w 2015 roku został on wykluczony ze stanu kapłańskiego" - napisał duchowny.
"Nieprawdą jest również, że biskup ukrywał sprawcę, przenosząc go do innej parafii i starał się go w jakikolwiek sposób chronić" - zaznaczył.
Rzecznik podkreślił też, że gdy w lipcu 2017 roku został wprowadzony prawny obowiązek zgłaszania do organów ścigania przypadków wykorzystania seksualnego małoletnich (weszła w życie nowelizacja Kodeksu karnego - przyp. red.), "na początku sierpnia 2017 roku przedstawiciele biskupa zgłosili sprawę do prokuratury".
"Jesteśmy pełni bólu, zawstydzeni i bezradni"
Rzecznik dodał, że o pedofilii biskup Czaja wspominał nawet w liście pasterskim z 4 października 2018 roku.
"Drodzy Diecezjanie, niestety, muszę też z bólem i przykrością wyznać, że także w szeregach duchowieństwa Kościoła Opolskiego znaleźli się kapłani, którzy się sprzeniewierzyli swemu powołaniu. Wieść o tym przekazana kapłanom w czasie konferencji rejonowych poruszyła wszystkich dogłębnie" - napisał biskup opolski.
"Jesteśmy pełni bólu, zawstydzeni i bezradni wobec krzywdy, która już się dokonała i której nie da się naprawić. Wołamy do Boga o zmiłowanie i szczególne błogosławieństwo i opiekę Bożą dla wszystkich cierpiących z naszego powodu. Przepraszamy Was i prosimy o wybaczenie nam ciężkich grzechów naszych!" - dodał.
"Zero tolerancji dla nadużyć seksualnych"
Ksiądz Marcin Sawicki, rzecznik archidiecezji warmińskiej, w odpowiedzi na pytania odesłał nas do oświadczenia opublikowanego na stronie internetowej. Odnosi się w nim do zarzutu, że trzech metropolitów warmińskich - arcybiskup Edmund Piszcz, arcybiskup Wojciech Ziemba i arcybiskup Józef Górzyński - miało ukrywać przestępstwa seksualne dwóch księży.
"Kuria zaprzecza i przypomina, że zasada zero tolerancji dla nadużyć seksualnych jest dla warmińskiego Kościoła priorytetowa" - podkreślono w oświadczeniu.
Zdaniem fundacji dwaj byli metropolici warmińscy i obecny metropolita arcybiskup Józef Górzyński mieli lekceważyć sprawy wykorzystywania seksualnego nieletnich przez dwóch księży.
Pierwsza dotyczyła księdza Romana K., który został w USA skazany za napaść seksualną na 17-latkę, a który po deportacji do Polski sprawował funkcję proboszcza parafii w O.
W oświadczeniu zaznaczono, że "w USA przypadek ks. Romana K., mimo przedstawianych oskarżeń, nie był podnoszony i rozpatrywany ani w kategoriach gwałtu, rozumianego jako pożycie seksualne, ani w kategoriach pedofilii. W przedstawionym raporcie nieprawdą jest, że chodziło o czyny pedofilskie".
"Arcybiskup Metropolita Warmiński w październiku 2018 roku w celu wyjaśnienia wątpliwości skierował sprawę do Kongregacji Nauki Wiary, a także zawiesił ks. Romana K. w pełnieniu obowiązków duszpasterskich proboszcza, do czasu rozstrzygnięcia kwestii przez Stolicę Apostolską" - wyjaśniono.
Druga sprawa wymieniona w raporcie dotyczy księdza Jarosława M., który w 2018 roku został skazany na 2 lata więzienia w zawieszeniu na 5 lat, a zdaniem autorów raportu, ksiądz był przenoszony z parafii do parafii i od 2014 roku jest proboszczem w miejscowości B.
W oświadczeniu zaznaczono, że "z chwilą otrzymania wiadomości o możliwości popełnienia przestępstwa przez ks. Jarosława M., Ksiądz Arcybiskup Metropolita Warmiński natychmiast zawiesił go w obowiązkach proboszcza, odsunął od pracy z dziećmi i młodzieżą i powiadomił Kongregację Nauki Wiary".
Podkreślono, że nieprawdą jest, jakoby duchowny był wciąż proboszczem w B.
"W związku z powyższym zarzuty, jakie zostały postawione wobec biskupów warmińskich, są całkowicie bezpodstawne" - podkreślono w oświadczeniu.
"Informacje podane w raporcie są nieprawdziwe"
Do wydanego wcześniej oświadczenia odesłał nas też ksiądz Paweł Borowski, rzecznik Kurii Diecezjalnej Toruńskiej, którego zapytaliśmy o byłego metropolitę toruńskiego Andrzeja Suskiego.
"Informacje podane w raporcie są nieprawdziwe, a Kuria Diecezjalna Toruńska po otrzymaniu formalnego zgłoszenia o popełnieniu przestępstwa rozpoczęła procedury zgodne z prawem kanonicznym i obowiązującymi przepisami. Po złożeniu formalnego doniesienia przez pokrzywdzonego, w dniu 27.11.2012 r., ks. Jarosław P. został zawieszony w wykonywaniu urzędu proboszcza" - czytamy w oświadczeniu.
Ksiądz Bartosz Rajnowski, rzecznik diecezji przemyskiej, także posiłkował się wydanym 27 lutego oświadczeniem.
"Wobec ewidentnych przekłamań i przemilczeń należy stwierdzić, że nie jest prawdą oskarżenie skierowane w raporcie wobec Abpa Józefa Michalika w sprawie braku reakcji wobec duchownych oskarżonych o molestowanie nieletnich" - napisano w nim.
Hierarcha został zawiadomiony przez żonę greckokatolickiego księdza, że proboszcz z Tylawy molestuje dziewczynki i był przez nią oskarżony o tuszowanie sprawy.
"Ksiądz Arcybiskup gotów był dla potwierdzenia wiarygodności rozpocząć rozmowy z pokrzywdzonymi dziećmi lub ich rodzicami. Niestety, na to rozmówczyni nie wyraziła zgody i wspólnie z nią zostało ustalone, że natychmiast powiadomi władze cywilne, co też nastąpiło" - podkreślono w oświadczeniu.
Bez odpowiedzi
Ksiądz Rafał Kowalski, rzecznik archidiecezji wrocławskiej napisał, że pytania przekazał do Kurii z prośbą o przekazanie ich zainteresowanym - arcybiskupowi Henrykowi Gulbinowiczowi i biskupowi Marianowi Gołębiewskiemu.
Jakub Troszyński z biura prasowego diecezji warszawsko-praskiej napisał, że arcybiskup Henryk Hoser przebywa obecnie w Medjugorie jako wizytator apostolski wyznaczony przez papieża i że pytania wysłano mu mailem.
Do czasu publikacji tekstu odpowiedź od żadnego z trzech duchownych nie nadeszła.
"Raport nt. naruszeń prawa świeckiego lub kanonicznego w działaniach polskich biskupów w kontekście księży sprawców przemocy seksualnej wobec dzieci i osób zależnych" stworzony przez Fundację "Nie lękajcie się" przedstawiono w Rzymie podczas watykańskiego szczytu walki z pedofilią. Dokument trafił też do papieża Franciszka.
-------------------------------
aktualizacja, 05 marca 2018
Już po tekście odpowiedź na nasze pytania przysłał ks. Przemysław Śliwiński, rzecznik prasowy Archidiecezji Warszawskiej.
Podkreślił, że nie udziela bezpośredniej odpowiedzi na pytanie o liczbę wykorzystań seksualnych osób duchownych wobec osób nieletnich. "Zgodnie z przyjętym przez Kościół w Polsce ustaleniem, dane te zostały przekazane Konferencji Episkopatu Polski, zostaną opracowane i będą wspólnie zaprezentowane" - stwierdza w przesłanym do nas mailu.
Odnosząc się do sposobu reakcji na informacje o potencjalnych zachowaniach pedofilskich osób duchownych, ks. Śliwiński poinformował, że za każdym razem wszczynana jest procedura wstępna, w ramach której, po uprawdopodobnieniu oskarżeń, wydana jest decyzja o natychmiastowym zawieszeniu w zajmowanym urzędzie".
Ksiądz dodał, że jeśli sprawa jest badana przez prokuraturę i procedowana przez sąd, to po jej zakończeniu akta sprawy są przesyłane do Kongregacji Nauki Wiary, która prowadzi bądź zleca proces administracyjny albo karny. "Jeśli sprawa nie była przedmiotem działania organów państwowych (nie wszystkie przestępstwa w świetle prawa kościelnego są przestępstwami w świetle prawa państwowego), jest przedmiotem natychmiastowego badania kanonicznego" - zaznaczył.
Na nasza prośbę, aby kardynała Nycza odniósł się do faktu, iż został wymieniony w raporcie fundacji jako jeden z tych, którzy „ukrywali lub przenosili księży-sprawców”, rzecznik Archidiecezji Warszawskiej odpowiedział, że "takie stwierdzenie nie ma nic wspólnego z rzeczywistością."
Stwierdził, że obu wymienionych w raporcie przypadkach, postępowanie diecezji pod kierunkiem kardynała Nycza było - w zależności od etapu wyjaśniania sprawy - realizacją działań zgodnych z prawem państwowym, z wyrokami sądowymi, prawem kanonicznym i nałożonymi przez organa kościelne środkami karnymi.
"Decyzje kardynała Nycza miały zawsze na celu przede wszystkim dobro i ochronę ofiar, nadzór nad księżmi, którzy dokonali przestępstw, bądź byli o to oskarżeni, oraz wymierzenie im odpowiedniej kary" - podkreślił ks. Śliwiński.
Stwierdził również, że "w każdej z wymienionych spraw oskarżenia były przedmiotem niezwłocznego badania - nie tylko ze strony państwowych organów ścigania,ale również poprzez wszczętą procedurę kościelną. Dokumentacja spraw była niezwłocznie przekazywana Kongregacji Nauki Wiary, zgodnie z obowiązującymi regułami postępowania".
"Oskarżeni księża przebywali w miejscach pod nadzorem ustanowionych kuratorów, tzn. doświadczonych w pracy formacyjnej kapłanów. W dekretach dotyczących ich zamieszkania i podejmowanych obowiązków zawsze istniały ustanowione przez Kongregację ograniczenia posługi kapłańskiej (np. w zakresie pracy z dziećmi i innych ograniczeń odsyłam do oświadczenia). Przeniesień tego typu nie wolno nazywać "ochroną", "ukrywaniem" bądź "przenoszeniem na inną parafię" w celu ukrywania sprawców przestępstw. rzeczywistości wszystkie te działania były realizacją wyroków sądowych i kościelnych" - napisał rzecznik.
Autor: Grzegorz Łakomski, Jan Kunert / Źródło: tvn24.pl