Pochodzący z Ukrainy bracia R. prowadzili w Polsce seksbiznes, w ramach którego zmuszali kobiety do prostytucji. Parasol ochronny nad ich działaniami trzymali wysoko postawieni funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego - napisała w poniedziałek "Rzeczpospolita".
Aleksiej i Jewgenij R. oficjalnie zajmują się prowadzeniem działalności hotelarskiej. Jak się okazało, pod taką przykrywką zmuszali kobiety do prostytucji w ramach odpracowywania rzekomych długów. "Rzeczpospolita" twierdzi, że to właśnie z agencji braci R. mają pochodzić sekstaśmy, na których nagrano VIP-ów, w tym czołowego polityka PiS. Mówił o tym były agent CBA Wojciech J.
CZYTAJ WIĘCEJ: Miał szukać haków na Pawła Wojtunika. Stał się problemem >
Poszli na ugodę, dostali niższe wyroki
Jak twierdzi dziennik, "sekstaśmy - nawet rzekome - mogły być 'polisą' gwarantującą braciom R. wieloletnią bezkarność".
Śledztwo dotyczące zmuszania kobiet do prostytucji prowadzi Małopolski Wydział Prokuratury Krajowej. Pomimo tego, że śledztwo jest ściśle tajne, dziennikarze "Rzeczpospolitej" dowiedzieli się, że bracia R. zostali w maju 2018 roku skazani.
W Polsce za handel ludźmi grozi więzienie "na czas nie krótszy od lat 3". Bracia R. - jak pisze "Rz" - poszli na ugodę z prokuraturą i dostali niższe wyroki - rok i półtora roku pozbawienia wolności.
Według ustaleń gazety ofiar było 250, a proceder trwał przez 13 lat, do 2016 roku, kiedy bracia R. zostali zatrzymani przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
"Parasol ochronny" trzymany przez "wysoko postawionych funkcjonariuszy CBŚ"
Jak czytamy w "Rzeczpospolitej", bracia R. byli zaangażowani w działania międzynarodowego gangu sutenerów rozbitego przez ukraińskie organy ścigania. Ukraińska prokuratura miała poinformować polskie służby w 2011 roku, że działający na Podkarpaciu bracia R. są powiązani z międzynarodowym gangiem, i skierowała wniosek do polskich śledczych o "przejęcie ścigania karnego".
Dziennik twierdzi, że "rzeszowskie CBŚ [Centralne Biuro Śledcze - przyp. red.] nie spieszyło się z ukróceniem procederu" i chociaż przez kilka poprzednich lat zamykano podobne placówki w regionie, "dwie agencje towarzyskie braci R. były nietykalne".
Z treści wyroku skazującego R., do którego dotarli dziennikarze, wynika - jak zaznacza "Rzeczpospolita" - że "parasol ochronny trzymali wysoko postawieni funkcjonariusze CBŚ".
Chodzi o Daniela Ś. i Ryszarda J., którzy mieli ochraniać biznes braci R. w zamian za usługi prostytutek, drinki i noclegi. Zatrzymano ich tak samo jak braci R. w lutym 2016 roku, ale dzisiaj - mimo zarzutów - są na wolności.
Wątpliwości dotyczące polskiego obywatelstwa braci R.
Po usłyszeniu wyroku bracia R. nie zostali deportowani na Ukrainę, bo jak się okazało, zrzekli się ukraińskiego obywatelstwa i mieli tylko polskie.
Dziennikarze "Rzeczpospolitej" starali się ustalić, jak braciom R. udało się osiągnąć taki status. Dowiedzieli się, że przebywali oni w Polsce od 1999 roku w ramach tak zwanego pobytu stałego, do którego prawo wygasło im po 10 latach, w roku 2009. Ukraińcy nie złożyli wniosku o odnowienie takiego pozwolenia, w związku z czym polskie obywatelstwo musieli otrzymać najpóźniej w 2009 roku. To z kolei oznacza - jak wskazuje gazeta - że obywatelstwo dostali z rąk prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego lub Lecha Kaczyńskiego.
Kancelaria prezydenta odmówiła udzielenia konkretnych informacji na temat obywatelstwa braci R.
Podania takich danych odmówiło też Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, które prowadzi centralny rejestr danych o nabyciu i utracie obywatelstwa polskiego.
Jako "pewne" "Rzeczpospolita" podaje jednak, że "braciom R. przyznano polskie obywatelstwo w czasie, gdy działali w gangu sutenerów". Te ustalenia dziennikarzy ma potwierdzać wypowiedź sędziego z Sądu Okręgowego w Tarnowie, który skazywał R. - Zarzuty, za które zostali skazani i do których się przyznali, obejmują okres od listopada 2004 roku do stycznia 2017 roku - mówił sędzia Tomasz Kozioł, rzecznik do spraw karnych tego sądu.
Jeden z braci R. nie złożył wniosku o nadanie obywatelstwa
Dziennikarze "Rz" skierowali pytania również do wojewody podkarpackiego, który poinformował, że "nie prowadził postępowania administracyjnego w sprawie uznania za obywatela polskiego oraz nie przyjął wniosku o nadanie takiego obywatelstwa wobec jednej z osób, o którą pani pyta". Tutaj - jak wskazuje gazeta - chodzi prawdopodobnie o Jewgenija R.
"W odniesieniu do drugiej osoby (...) tut. Urząd ma wiedzę jedynie w tym zakresie, iż osoba ta w 2000 roku złożyła wniosek o nadanie obywatelstwa polskiego do Prezydenta RP za pośrednictwem Starosty Rzeszowskiego" - odpowiedział wojewoda.
"Jaką drogą prezydent nadał obywatelstwo Jewgenijowi, skoro się o nie nie starał?" - stawia pytanie "Rzeczpospolita".
Autor: ads//now / Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: CBS