Wierzę, że 12 listopada pracownicy handlu nie będą pracować - powiedział w "Faktach po Faktach" Stanisław Karczewski (PiS). Marszałek Senatu zadeklarował, że nawet jeśli w przepisach "jest jakaś rozbieżność", to on liczy "na zdrowy rozsądek i życzliwość właścicieli sklepów, dużych marketów i supermarketów".
Marszałek Senatu Stanisław Karczewski został w "Faktach po Faktach" zapytany o losy ustawy, na mocy której 12 listopada - dzień po setniej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości - ma być wolny od pracy. Ustawę przyjął Sejm, Senat wprowadził do niej poprawki, posłowie ponownie mają zająć się tym aktem prawnym 7 listopada.
Karczewski: poprawki zostaną rozpatrzone, prezydent podpisze
- Rozmawiałem z marszałkiem (Sejmu Markiem) Kuchcińskim, który powiedział, że poprawki, które zgłosiliśmy, zostaną rozpatrzone bardzo szybko i prezydent (…) powiedział, że podpiszę tę ustawę - mówił w TVN24 Stanisław Karczewski. Dodał, że "z tego, co wie", prezydent ustawę podpisze szybko.
W poniedziałek w programie "Rozmowa Piaseckiego" TVN24 poseł PiS Marcin Horała, komentując poprawki wniesione do ustawy, powiedział, że "senatorowie - z całym szacunkiem dla nich - uznali, że trzeba swoje pięć groszy dorzucić do tej ustawy".
Karczewski w "Faktach po Faktach" stwierdził, że odpowiedziałby posłowi, "ażeby się nie wtrącał w to, co my robimy". - Mogę być złośliwy w stosunku do niego. My mamy prawo, obowiązek. Jeżeli uważamy, że coś jest źle zrobione przez Sejm, to my to poprawiamy. To jest naszym obowiązkiem. Wywiązaliśmy się z naszego obowiązku - mówił. Wyjaśnił, że poprawka, wprowadzająca ograniczenia w handlu 12 listopada, jest odpowiedzią na prośbę "Solidarności". - Jestem przekonany, że jak Sejm to przyjmie, pan prezydent podpisze, to pracownicy handlu nie będą w tym dniu, 12 listopada pracować - oświadczył. Zadeklarował, że nawet jeśli w przepisach "jest jakaś rozbieżność", to on liczy, że ograniczenie handlu zostanie wprowadzone "na podstawie po prostu zdrowego rozsądku i życzliwości właścicieli sklepów, również dużych marketów i supermarketów". - Wierzę w to, że pracownicy handlu nie będą pracować - powtórzył Karczewski.
W sprawie 11 listopada "niestety, nie doszliśmy do porozumienia"
W poniedziałek rzecznik prezydenta Błażej Spychalski poinformował, że 11 listopada Andrzej Duda nie weźmie udziału w marszu organizowanym przez środowiska narodowe. Spychalski podkreślił, że w trakcie rozmów jednym z warunków Kancelarii Prezydenta było, aby na marszu znalazły się tylko biało-czerwone flagi, czego - zdaniem rzecznika prezydenta - nie było w stanie zapewnić Stowarzyszenie Marsz Niepodległości. Także politycy PiS, z tego samego powodu, nie wezmą udziału w marszu.
- Marsz Niepodległości to nie jest ONR - stwierdził Karczewski w "Faktach po Faktach". Potwierdził, że z organizatorami - Stowarzyszeniem Marsz Niepodległości - były prowadzone rozmowy. - Niestety, nie doszliśmy do porozumienia - dodał. Jak powiedział, "były punkty sporne, które spowodowały", że do porozumienia nie doszło. - Od razu powiedzieliśmy - to była nasza wspólna propozycja, a także warunek - żeby ten marsz był biało-czerwony. Bez żadnych sztandarów i znaków partyjnych, ale również bez znaków stowarzyszeń - podkreślił.
Opowiadał, że rozmowy "zaczęły się w bardzo dobrej atmosferze". - Na początku byłem optymistycznie nastawiony. Miałem dużą nadzieję, że będzie to taki wspólny marsz. Że nikt nie będzie nas atakował, to znaczy, że nikt tego marszu nie będzie atakował - stwierdził.
- Zabiegaliśmy o to, żeby ten marsz był marszem wyjątkowym jednorazowo, także jako marsz państwowy - zauważył Karczewski.
Marszałek Senatu ocenił, że zorganizowany przez ówczesnego prezydenta Bronisława Komorowskiego w 2014 roku marsz "Razem dla Niepodległej" był "wielką klapą". - To był spokojny marsz kilku osób zaprzyjaźnionych z Pałacem Prezydenckim - uznał. Wyraził przypuszczenie, że prezydent Andrzej Duda nie organizuje własnego pochodu, żeby nie powtarzać błędów swojego poprzednika.
Autor: tmw//rzw / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24