Zwolnienie redaktora naczelnego "Rz" Tomasza Wróblewskiego i dziennikarza Cezarego Gmyza to zamach na wolność słowa - ocenił szef PiS Jarosław Kaczyński w oświadczeniu przekazanym mediom. Zapowiedział projekty wzmacniające niezależność dziennikarzy wobec wydawców i właścicieli mediów.
Kaczyński zaznacza w oświadczeniu przekazanym we wtorek PAP, że z niepokojem i smutkiem przyjął informację o decyzji właścicieli dziennika "Rzeczpospolita" o zwolnieniu redaktora naczelnego pisma Tomasza Wróblewskiego, dziennikarza Cezarego Gmyza oraz dwóch innych dziennikarzy. "Takiego działania właściciela gazety nie można potraktować inaczej niż jak zamachu na wolność słowa. Standardy demokracji w żaden sposób nie pozwalają na takie karanie za słowo, na karanie za coś, co jest solą pracy dziennikarza. Zwłaszcza, że zwolnienie Cezarego Gmyza odbyło się w trybie dyscyplinarnym. Te fakty każą nam zadać fundamentalne pytanie o kondycję polskiej demokracji, również w odniesieniu do rynku medialnego - napisał Kaczyński.
"Trzeba działać"
Prezes PiS zapewnił tez, ze "w tej sytuacji nie można pozostać biernym". "Prawo i Sprawiedliwość podejmie odpowiednie inicjatywy legislacyjne, które będą odpowiedzią na niepokojący zanik standardów demokratycznych i wolnościowych w polskim życiu publicznym i medialnym. Prawo i Sprawiedliwość przygotowuje projekt, który zlikwiduje okryty złą sławą artykuł 212 kodeksu karnego, pozwalający na karanie za słowo. Prawo i Sprawiedliwość zaproponuje również rozwiązania, które wzmocnią niezależność dziennikarzy względem wydawców i właścicieli pism" - zapowiedział prezes PiS. Kaczyński dodał, że wydarzenia w redakcji "Rzeczpospolitej" pokazują, że dodatkowa ochrona niezależności dziennikarzy jest niezbędna. "W przeciwnym razie zwalnianie dziennikarzy za treść ich artykułów, może stać się smutną codziennością, do czego demokratyczne społeczeństwo dopuścić nie może" - zaznaczył.
PiS pyta: czy Graś spotkał się z Hajdarowiczem?
Z kolei poseł PiS Marcin Mastalerek, w związku ze sprawą publikacji "Rz", skierował we wtorek interpelację poselską do rzecznika rządu Pawła Grasia (Sekretarza Stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów - red.). Mastalerek pyta w niej Grasia, czy w okresie bezpośrednio poprzedzającym opublikowanie artykułu spotkał się z prezesem spółki wydającej "Rz" Grzegorzem Hajdarowiczem oraz redaktorem naczelnym gazety Tomaszem Wróblewskim. Poseł PiS wskazuje na potrzebę upubliczniania przedmiotu oraz przebiegu tej ewentualnej rozmowy.
- Nie jest bowiem rzeczą przystającą do kategorii demokratycznego państwa prawnego, aby w chwilach rozstrzygających o niezależności dziennikarstwa, przedstawiciel rządu spotykał się z decydentami jednego z największych dzienników opinii. Wyrazić przy tym należy nadzieję, że Pan Minister w trakcie ewentualnego przedmiotowego spotkania dbał o zapewnienie wysokich standardów zapewnienia niezależności dziennikarstwa oraz opowiadał się za ochroną niezawisłości redaktora Cezarego Gmyza - podkreślił Mastalerek.
"Oburzające"
Oburzenie "brakiem solidarności dziennikarskiej" m.in. wobec autora materiału "Trotyl we wraku tupolewa" Cezarego Gmyza wyraziło we wtorek też Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. "Dziwi nas, że ze strony dużej części środowiska dziennikarskiego niepodnoszone są wątpliwości co do faktu, iż oficjalne i bardzo enigmatyczne oświadczenie prokuratury doprowadziło do zwolnienia zarówno redaktora naczelnego, jak i części redakcji" - napisano w oświadczeniu Centrum, podpisanym przez jego dyrektora Wiktora Świetlika. Świetlik ocenił, że jest to rażące tym bardziej, że wedle tego samego komunikatu prokuratury wyniki śledztwa w sprawie opisywanej przez Gmyza mają być znane dopiero za pół roku. "Sam tryb zwolnień uderzał swoją wybiórczością (np. zwolnienie redaktora Marczuka, który w tym czasie był na urlopie). Ich tempo budziło wątpliwości co do tego, czy rzeczywiście były poprzedzone rzetelnym dochodzeniem" - czytamy dalej. Oświadczenie w tej sprawie wydał także Zarząd Główny Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. "Zwolnienie redaktora naczelnego "Rzeczpospolitej", jego zastępcy, szefa działu krajowego oraz czołowego dziennikarza śledczego uznajemy ze względu na konsekwencje tego kroku za naruszenie kruchej równowagi na rynku dzienników ogólnopolskich" - czytamy w oświadczeniu.
Wybuchowa publikacja
W związku z publikacją "Trotyl we wraku tupolewa" Rada Nadzorcza Presspubliki, wydawcy "Rzeczpospolitej", rekomendowała w poniedziałek zarządowi odwołanie red. naczelnego "Rz" Tomasza Wróblewskiego, jego z-cy Bartosza Marczuka, szefa działu krajowego Mariusza Staniszewskiego oraz red. Cezarego Gmyza. W wydanym w poniedziałek wieczorem komunikacie Rada Nadzorcza Presspubliki poinformowała, że w poniedziałek przeprowadzono rozmowy ze wszystkimi osobami, które miały związek z publikacją. "Rada Nadzorcza oraz właściciel wydawnictwa Grzegorz Hajdarowicz po przeprowadzonym postępowaniu uznaje, że dziennikarze związani z publikacją nie mieli podstaw do stwierdzenia, że we wraku tupolewa znaleziono ślady trotylu i nitrogliceryny. Tekst uznajemy za nierzetelny i nienależycie udokumentowany" - brzmi oświadczenie wydawcy. W ubiegłym tygodniu "Rzeczpospolita" napisała, że śledczy na wraku samolotu Tu-154M w Smoleńsku znaleźli ślady trotylu i nitrogliceryny. Prokuratura wojskowa zaprzeczyła, że są takie ustalenia; wskazała, że znalezione ślady mogą oznaczać obecność substancji wysokoenergetycznych, m.in. materiałów wybuchowych. Dopiero badania laboratoryjne będą mogły być podstawą do twierdzenia o istnieniu bądź nieistnieniu śladów materiałów wybuchowych - replikowała prokuratura.
Autor: mn//bgr / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24