W polskim Sejmie i w Polsce nie ma miejsca na postawy gloryfikujące zbrodniarzy - mówił w Sejmie Joachim Brudziński. Minister spraw wewnętrznych i administracji przedstawił informację na temat organizacji o charakterze skrajnym.
W Sejmie szef MSWiA przedstawił informację na temat osób i organizacji, które można podejrzewać o propagowanie faszyzmu i innych totalitaryzmów oraz o nawoływanie do nienawiści na tle narodowościowym, etnicznym i rasowym. Wniosek o informację złożył klub PiS po emisji reportażu "Superwizjera" TVN na temat Stowarzyszenia "Duma i Nowoczesność".
"Żaden z totalitaryzmów nie jest lepszy"
- Zero tolerancji dla jakichkolwiek przejawów propagowania, afirmowania, gloryfikowania zbrodniczych ustrojów totalitarnych - mówił Joachim Brudziński.
Minister zaznaczył, że chodzi "o najbardziej krwawe dla Polaków totalitaryzmy niemieckiego nazizmu i sowieckiego komunizmu".
- Myślę, że w tej sprawie mamy zgodę całej sceny politycznej. Ta sprawa nie podlega żadnej dyskusji. Mam nadzieję, że również nie podlegają dyskusji kwestie potępienia narastającej w ostatnim czasie fali nienawiści wobec Polaków z powodu różnic politycznych, czego najlepszym przykładem są ataki na biura parlamentarzystów, głównie z partii rządzącej - dodał Brudziński.
Minister podkreślił, że wymaga od organów ścigania konsekwentnej i zdecydowanej walki z tymi "chorymi postawami". - Chcę podkreślił, że jako minister nadzorujący formację mundurową wymagam podobnie surowego traktowania symboli komunistycznych czy wychwalania zbrodniarza, jakim był np. Stalin czy Lenin - powiedział szef MSWiA.
Brudziński podkreślił, że "żaden z totalitaryzmów nie jest lepszy jeden od drugiego".
Szef MSWiA zaznaczył, że Polacy są narodem, który z rąk niemieckich nazistów stracił około 6 mln obywateli. - Z czego 3 mln było pochodzenia żydowskiego - powiedział.
Dodał, że Polacy byli największą grupą, która niosła pomoc "żydowskim sąsiadom".
- Jesteśmy, chcę w to głęboko wierzyć, po jednej stronie. Można mieć wiele zastrzeżeń do jakości polskiej debaty publicznej, ale w tej sprawie nie ma między nami sporów. Chcę wierzyć, że w tej sprawie nie będzie między nami sporów. W polskim Sejmie i w Polsce nie ma miejsca dla postaw gloryfikujących zbrodniarzy - mówił Brudziński.
Jednocześnie minister zwrócił uwagę na, jego zdaniem, niską skalę zjawiska neonazizmu w Polsce.
- Dlatego chciałbym zaapelować, aby z marginesu nie czynić masowego problemu. Histeria, niestety części również opozycji, po ostatnim materiale dziennikarskim, doprowadziła do tego, że już dzisiaj niemiecka telewizja zapowiada publiczną debatę o narastającej w Polsce fali nazizmu, niemiecka telewizja publiczna! - powiedział Brudziński.
"W Polsce to margines"
Podkreślił, że statystyki wskazują, że to nieprawda, że w Polsce mamy do czynienia z narastaniem nazizmu.
- Chciałbym zaapelować o wspólny, ponadpartyjny sprzeciw dla szkalowania Polski. To nie Polska ma powody do wstydu. Trzeba być naprawdę - przepraszam, że w Sejmie użyję takiego określenia - kompletnym idiotą, aby przebierać się w mundur esesmana i w lesie zjadać tort z wafelków ze swastyką - powiedział minister.
Wskazał, że to w Niemczech doszło do marszów neonazistów na ulicach kilku miast.
- W Polsce takie kreatury muszą chować się po lasach, w Niemczech maszerują przez centrum Berlina - mówił.
Brudziński zaznaczył, że w 2016 roku w Niemczech odbyło się ponad 400 marszów neonazistów. Dodał, że w sierpniu ubiegłego roku na ulicach Berlina neonaziści czcili rocznicę śmierci niemieckiego zbrodniarza Rudolfa Hessa. Przytoczył również przykład z ubiegłego roku, gdzie "blisko 6 tys. nazistów bawiło się na koncercie" we wschodnich Niemczech.
- Opozycja i brukselskie elity chciałyby nam wmówić, że to my mamy problem z nazizmem. Nie, proszę państwa, jeszcze raz powtórzę - w Polsce to margines i jest to powód do dumy dla nas wszystkich - mówił.
Minister mówił również o ubiegłorocznym marszu narodowców, gdzie pojawiły się transparenty o hasłach ksenofobicznych i rasistowskich. - Jeżeli wśród 60 tys. patriotów znajdzie się kilku prowokatorów z rasistowskimi hasłami, dlaczego mamy stosować odpowiedzialność zbiorową - pytał Brudziński.
Ponadto minister podziękował dziennikarzom ujawniającym przypadki działania grup neonazistowskich. - Wszystkim dziennikarzom mediów publicznych i komercyjnych: Radia Maryja, telewizji Trwam, tygodników "Sieci Prawdy", "Do Rzeczy", radia Wnet. Dziennikarzom stacji TVN24 również - mówił Brudziński.
Jednak po chwili polityk PiS dodał zastrzeżenie. - Jeśli macie państwo taką informację o złamaniu prawa, to zgodnie z prawem trzeba ją natychmiast upubliczniać, a nie trzymać karty przy orderach i upubliczniać te informacje w momencie, kiedy w sposób oczywisty szkodzi to Polsce - podkreślił Brudziński.
"Minister będzie miał narzędzie"
Szef resortu spraw wewnętrznych zapowiedział zmiany w prawie dotyczącym zbiórek publicznych.
- W efekcie będę miał narzędzie, by zablokować przeprowadzenie zbiórki publicznej, której cel będzie sprzeczny z zasadami życia społecznego lub będzie naruszał ważny interes publiczny - zapowiedział Brudziński.
Powiedział, że za rządów PO wprowadzono "rewolucyjne zmiany w zbiórkach publicznych". - To Michał Boni, jako minister, zafundował nam takie przepisy. Zgodnie z nimi organizacja zbiórki wymaga jedynie jej rejestracji na portalu zbiorkigov.pl - mówił minister
Podkreślił, że obecnie MSWiA nie wydaje żadnej zgody na przeprowadzenie zbiórki publicznej.
- Przepisy wymyślone przez pana Boniego złagodziły wymagania stawiane organizatorom - oświadczył. Dodał, że przed zmianami można było weryfikować zgłoszenia zbiórek.
Obecnie minister administracji publicznej może odmówić, w drodze decyzji administracyjnej, zamieszczenia informacji o zgłoszeniu zbiórki publicznej na portalu zbiórek publicznych m.in. w sytuacji, gdy wskazany w zgłoszeniu cel zbiórki publicznej jest niezgodny z prawem.
Autor: PTD//plw / Źródło: PAP