Dwie i pół godziny trwało posiedzenie sejmowej komisji do spraw kontroli państwowej. Tadeusz Dziuba i Marek Opioła zostali w jego trakcie pozytywnie zarekomendowani na stanowiska wiceprezesów Najwyższej Izby Kontroli. W Sejmie pojawił się prezes NIK Marian Banaś. Nie odpowiedział na zadane mu pytania, odczytał jedynie kilkuminutowe oświadczenie.
Komisja do spraw kontroli państwowej opiniowała w środę wnioski dotyczące powołania zastępców prezesa Najwyższej Izby Kontroli Mariana Banasia. Zgłosił on na te stanowiska Tadeusza Dziubę i Marka Opiołę.
W posiedzeniu wziął udział sam prezes NIK.
Na początku obrad opozycja domagała się ich przerwania, do czasu przedłożenia członkom komisji ustaleń z raportu CBA w sprawie oświadczeń majątkowych Mariana Banasia. W tej sprawie wniosek formalny złożył poseł Koalicji Obywatelskiej Tomasz Kostuś. Podobny wniosek złożył także Michał Szczerba (KO). Oba zostały odrzucone.
W związku z tym obrady ruszyły. Na początku Marian Banaś przedstawił kandydatury i wniósł o ich pozytywne zarekomendowanie. Podkreślił także, że kandydatury pochodzą z jego własnej inicjatywy. Potem rozpoczął się blok pytań zarówno do kandydatów, jak i do prezesa NIK.
Przewodniczący komisji Wojciech Szarama przypomniał, że Banasiowi nie postawiono żadnych zarzutów. - Jego prawo do bycia na posiedzeniu komisji jest ustawowe - zaznaczył.
Pytania do kandydatów
Wiceprzewodnicząca komisji Bożena Borys-Szopa (PiS) i Janusz Śniadek (PiS) pytali obu kandydatów o wizję pracy w NIK, a także o to, jak widzą współpracę z komisją.
Taduesz Dziuba zaznaczył, że chciałby, aby NIK przynosiła korzystne efekty państwu. Podkreślał także, że chciałby, aby czynni kontrolerzy, którzy decydują o jakości pracy NIK, byli odpowiednio nagradzani. Marek Opioła zapowiedział z kolei współpracę z komisją, a także komisjami branżowymi. Zwracał uwagę, że kontrole prowadzone są post factum, a NIK powinien przeprowadzać więcej kontroli doraźnych. Inny z wiceprzewodniczących, Wojciech Saługa (KO) pytał, kto z kierownictwa Prawa i Sprawiedliwości składał kandydatom propozycje zasiadania w NIK i jaka jest ich ocena doniesień dotyczących prezesa NIK, a także czy wpływają one na funkcjonowanie Izby. Opioła ocenił, że dla niego kandydowanie na wiceprezesa Izby to trudna sytuacja, bo kiedy otrzyma stanowisko, będzie musiał się zrzec mandatu posła. Zaznaczył, że NIK musi normalnie funkcjonować. Obaj kandydaci podkreślali, że wobec nich nie toczyły się żadne postępowania dyscyplinarne, karno-skarbowe.
Banaś nie odpowiadał na pytania
Członkowie komisji zadawali także pytania Marianowi Banasiowi. Szef komisji upominał ich jednak, że punktu dotyczącego wątpliwości wokół majątku prezesa NIK nie ma w porządku obrad.
Członkowie pytali między innymi właśnie o wątpliwości dotyczące oświadczeń majątkowych prezesa oraz o to, czy wiedział, że jego "najbliżsi współpracownicy" z Ministerstwa Finansów "mieli do czynienia z wyłudzaniem VAT". Pytali także o raport CBA.
Posłowie przystąpili później do głosowania. Posłowie opozycji domagali się odpowiedzi na zadawane prezesowi pytania.
Za pozytywnym zaopiniowaniem wniosku o powołanie Tadeusza Dziuby na wiceprezesa NIK było 8 posłów, przeciw - 4, nikt nie wstrzymał się od głosu. Taki sam wynik głosowania był w przypadku kandydatury Marka Opioły.
Dziuba i Opioła z aktami powołania na wiceprezesów NIK
Jeszcze tego samego dnia marszałek Sejmu Elżbieta Witek wręczyła Tadeuszowi Dziubie i Markowi Opiole akty powołania na stanowiska wiceprezesów Najwyższej Izby Kontroli.
Marszałek #Sejm @elzbietawitek wręczyła akty powołania na stanowiska wiceprezesów @NIKgovPL dla @TadeuszDziuba i Marka Opioły. pic.twitter.com/oQn4I2k6Wp
— Sejm RP (@KancelariaSejmu) 27 listopada 2019
Oświadczenie prezesa
Po głosowaniu nad kandydaturami na wiceprezesów NIK oświadczenie oczytał Marian Banaś.
- Od dwóch miesięcy prowadzona jest przeciw mnie kampania oszczerstw. Kłamie się na mój temat, że jestem powiązany z przestępcami i unikam płacenia podatków. Sugeruje się, że w naganny sposób zostałem właścicielem nieruchomości i wykorzystywałem stanowisko publiczne do celów prywatnych. Nic z tego nie jest prawdą - oświadczył. - Każdy z tych zarzutów to kłamstwo, kłamstwo i jeszcze raz kłamstwo - przekonywał.
Banaś dodał, że "przeciw autorom zniesławień" podjął i będzie podejmował kroki prawne. - Ze spokojem oczekuję zakończenia procedur podjętych przez urzędy państwowe w sprawie moich oświadczeń majątkowych - zapewnił.
- Jeśli chodzi o kamienicę na ulicy Krasickiego 24 w Krakowie, która wywołuje najwięcej emocji: w roku 2001 kamienicę przy ulicy Krasickiego 24 oraz działkę z budynkiem mieszkalnym w gminie Brzesko przepisał na mnie w zamian za dożywotnią opiekę ich właściciel Henryk Stachowski. Znaliśmy się od ponad 20 lat. Stachowski był żołnierzem AK oraz powojennego podziemia niepodległościowego. Zapłacił za to zdrowiem w ubeckich katowniach i więzieniem. W latach 80. zapisał ładną kartę w Solidarności. Był bezdzietnym wdowcem i aż do swojej śmierci w 2007 roku stał się faktycznym członkiem mojej rodziny, uczestnicząc w jej życiu - czytał Banaś.
Ocenił, że "w ostatnich tygodniach w domenie publicznej zbrukano pamięć Stachowskiego nazywając go rzekomym AK-owcem i sugerując, że był zwyczajnym kryminalistą". - To haniebne. Tym bardziej że nieżyjący Henryk Stachowski nie może się bronić. Natomiast bronią go dokumenty historyczne - podkreślił.
Banaś mówił, że w 2004 roku kamienica została wyremontowana i przeznaczona na akademik, który prowadził jego syn Jakub, a następnie na działalność hotelowo-turystyczną. - W związku ze zmianą planów zawodowych mojego syna przez ogłoszenie znalazłem nowego dzierżawcę. Nie budził żadnych obaw. Był osobą niekaraną i zainteresowaną odkupieniem ode mnie kamienicy, na czym także mi szczególnie zależało - zapewnił.
19 marca 2014 roku - jak mówił Banaś - podpisano dwie umowy. - Pierwsza na dziesięcioletnią dzierżawę kamienicy (z) ustalonym na cztery tysiące złotych czynszem. Ale po stronie dzierżawcy zostały wszelkie koszty związane z utrzymaniem nieruchomości. Druga umowa to przyrzeczenie sprzedaży kamienicy. W dniu podpisania umowy nie pełniłem żadnych funkcji rządowych - tłumaczył.
Jak dodał, 19 grudnia 2015 roku, "30 dni od objęcia funkcji wiceministra finansów", Banaś "zawarł notarialną przedwstępną umowę sprzedaży kamienicy na rzecz wspomnianego dzierżawcy". - Postanowieniem tej umowy dzierżawca zobowiązał się do wpłacenia mi zadatku i zaliczek na poczet kupna kamienicy. W przypadku gdyby zrezygnował z zakupu, zadatek nie podlegał zwrotowi, ale jego wysokość kompensowała dotychczas pobierany czynsz. Sugerowanie, że w ten sposób próbowałem dokonać optymalizacji podatkowej, jest bezpodstawnym i zniesławiającym kłamstwem - podkreślił.
Banaś dalej mówił, iż w marcu 2018 roku dzierżawca kamienicy poinformował go, "że będzie musiał zrezygnować z kupna, gdyż nie zdołał uzyskać kredytu". - W grudniu 2018 roku w obecności notariusza złożyliśmy wspólne oświadczenie o zamknięciu wzajemnych rozliczeń wobec niemożliwości kupienia nieruchomości - stwierdził.
Prezes NIK oświadczył, że 17 sierpnia 2019 roku sprzedał kamienicę "wyspecjalizowanej firmie zajmującej się rewitalizacją takich obiektów".
- Firma nie ma żadnych związków z poprzednim dzierżawcą. Drugiego września w mojej byłej kamienicy zjawił się Bertold Kittel z TVN, który ukrytą kamerą nagrał moją telefoniczną wymianę zdań z dzwoniącym do mnie ojczymem byłego już dzierżawcy. Nie miałem wpływu na to, komu dzierżawca kamienicy udostępnił numer mojego telefonu. Gdy zorientowałem się, że rozmawiałem z inną osobą niż dzierżawca, przerwałem natychmiast połączenie - przekonywał.
- W Krakowie jest wiele hoteli, gdzie można wynająć pokój na godziny po to, żeby na przykład odpocząć w trakcie podróży albo przed nią, lub przygotować się zaplanowanego spotkania. Można to sprawdzić w prosty sposób w internecie. Wyraźnie chcę też podkreślić, że przez cały okres dzierżawy nie otrzymałem żadnych, podkreślam żadnych, sygnałów o jakichkolwiek nieprawidłowościach w kamienicy. Ani od sąsiadów, ani od policji, ani ze strony straży miejskiej - mówił potem.
Banaś odniósł się także do doniesień, według których jego byli współpracownicy, urzędnicy resortu finansów mieli wyłudzać VAT.
- Łączenie mnie z działalnością osób podejrzanych o popełnienie przestępstw karno-skarbowych, a zatrudnionych wcześniej w resorcie finansów jest manipulacją i nadużyciem. W chwili gdy dotarły do mnie jako szefa Krajowej Administracji Skarbowej informacje o potencjalnych nieprawidłowościach dotyczących osób pracujących w Ministerstwie Finansów, natychmiast podjąłem decyzję o odwołaniu ich z zajmowanych stanowisk i rozwiązaniu umów o pracę - oświadczył Banaś.
Podkreślił, że "stało się to wiele miesięcy przed ich zatrzymaniem".
- Powyższe było możliwe także dzięki powołaniu przeze mnie wiosną 2017 roku biura inspekcji wewnętrznej KAS. Komórki wcześniej nieznanej w służbach skarbowych, której głównym zadaniem jest działanie przeciwko każdej osobie pracującej w administracji skarbowej, która dopuszcza się działań niezgodnych z prawem - tłumaczył.
Na zakończenie Banaś podkreślił: - Nigdy nie sprzeniewierzyłem się swoim obowiązkom wykonywanym dla dobra publicznego i nie podejmowałem działań niezgodnych z prawem. Twierdzenia, że jest inaczej traktuję jako naruszenie moich chronionym prawem dóbr osobistych. Na takie szkalowanie mojego dobrego imienia będę zdecydowanie reagował.
Po oświadczeniu Szarama poinformował, że posiedzenie zostało zamknięte. Banaś nie odpowiedział na zadawane mu pytania.
Marcin Kierwiński (KO) ocenił jako skandal brak możliwości zadawania pytań Banasiowi przez posłów. Michał Szczerba (KO) powiedział, że PiS boi się prawdy i dlatego Banaś zakończył na swoim oświadczeniu.
Hotel na godziny i sprawa oświadczeń majątkowych
W wyemitowanym 21 września reportażu dziennikarz "Superwizjera" Bertold Kittel przyjrzał się kamienicy w krakowskim Podgórzu, którą do oświadczeń majątkowych wpisywał prezes NIK. Trafił na prowadzony tam hotel na godziny i spotkał przestępcę skazanego prawomocnym wyrokiem.
Mężczyzna w obecności reportera odbył rozmowę telefoniczną, twierdząc, że rozmawia z Marianem Banasiem. Po publikacji reportażu prezes NIK przyznał, że rzeczywiście odebrał ten telefon i tłumaczył, że wynajął kamienicę synowi tego mężczyzny. Zaprzeczał, jakoby był to jego bliski znajomy.
W ostatnim upublicznionym oświadczeniu majątkowym Banaś zadeklarował, że z wynajmu dwóch mieszkań i 400-metrowej kamienicy w 2018 roku zarobił trochę ponad 65 tysięcy złotych. To oznacza średni miesięczny dochód w wysokości 5475 złotych.
Za wynajem podobnej kamienicy w takiej krakowskiej lokalizacji, według lokalnych biur nieruchomości mógłby uzyskać co najmniej trzy razy więcej - około 15 tysięcy złotych miesięcznie.
Kontrola CBA
CBA poinformowało 16 października o zakończeniu trwającej od kwietnia kontroli oświadczeń majątkowych Banasia, obejmującej dokumenty złożone w latach 2015-2019, gdy był kolejno wiceministrem i ministrem finansów.
Prezes NIK miał siedem dni na zgłoszenie uwag do ustaleń służb. Banaś oświadczył, że 16 października zakończył urlop bezpłatny i przystąpił do wykonywania obowiązków w NIK. Pod koniec października pismo z uwagami Banasia do zastrzeżeń CBA po kontroli jego oświadczeń majątkowych trafiło do Biura. Jego treść nie jest znana.
Autor: akw, akr//kg / Źródło: tvn24