Wiele wskazuje na to, że już w przyszłym roku w Warszawie przybędzie wyniesionych skrzyżowań, które zmuszają kierowców do wolniejszej jazdy. W ostatnich dniach urzędnicy przekonali do tego rozwiązania przewoźników, którzy dotychczas stawali okoniem.
Skrzyżowania z wyniesioną tarczą stosuje się w celu uspokojenia ruchu, a co za tym idzie - poprawy bezpieczeństwa pieszych, ale też kierowców. Centralna część krzyżówki, często wraz z przejściem, jest podnoszona do poziomu chodnika i specjalnie oznaczona.
W Warszawie obowiązywała niepisana zasada, że takich inwestycji nie realizuje się tam, gdzie jeżdżą miejskie autobusy. Opór stawiali przewoźnicy tłumacząc, że niskopodłogowe pojazdy źle znoszą takie przeszkody, pasażerowie narzekają na dyskomfort, a konieczność hamowania (autobus musi zwolnić bardziej niż osobowy) oznacza utratę płynności ruchu. Jak udało nam się ustalić, "zmiękli" dopiero podczas ubiegłotygodniowego spotkania z przedstawicielami ratusza.
Przekonali przewoźników
- Zrobiliśmy spotkanie, na którym przekonywaliśmy, dlaczego zależy nam na wynoszeniu skrzyżowań. Dowodziliśmy, że wpisuje się to w politykę spowalniania ruchu i poprawy bezpieczeństwa - potwierdza Renta Kaznowska, wiceprezydent Warszawy odpowiadająca m.in. za transport. Druga odsłona tego przekonywania miała miejsce we wtorek.
- Po prostu wsadziliśmy przewoźników w autobus i przejechaliśmy się po wyniesionych przystankach wiedeńskich na Trasie W-Z i Kawęczyńskiej. Dali się przekonać, że sytuacja, kiedy autobus wjeżdża całą swoją długością na skrzyżowanie i płynnie z niego zjeżdża nie stanowi żadnego dyskomfortu. To nie są progi zwalniające. Przyznali rację - relacjonuje Kaznowska. - Kilka rzeczy jest jeszcze do dopracowania: poziom wyniesienia, rodzaj materiału, czy sposób oznakowania. Ale to są detale, co do zasady przyjmujemy, że takie rozwiązanie będziemy stosowali - zapewnia.
W spotkaniu wzięli udział przedstawiciele Biura Polityki Mobilności, Zarządu Dróg Miejskich i Zarządu Transportu Miejskiego oraz przewoźników: Arriva, Mobilis i MZA.
Na razie nie ma wytypowanych lokalizacji, w których takie skrzyżowania powstaną w pierwszym rzucie. Prawdopodobnie stanie się dopiero przy okazji przyszłorocznych remontów. - Mapa takich miejsc będzie powstawała sukcesywnie. Oczywiście nie będziemy przebudowywać od razu wszystkich skrzyżowań. Chodzi o sytuacje, w których wchodzimy z remontem jednej lub drugiej ulicy – dodaje wiceprezydent.
W innych miastach chwalą
W Warszawie takie rozwiązanie stosowane było bardzo rzadko, zwykle na bocznych ulicach, którymi zarządzają dzielnice. Przykładowo: w ostatnich latach wyniesiono skrzyżowania na Koszykowej i Mokotowskiej w Śródmieściu czy Kolektorskiej i Przybyszewskiego na Bielanach. Na większą skalę stosują to inne miasta, np. Poznań czy Katowice.
- Mamy w mieście kilkanaście wyniesionych skrzyżowań, głównie w centrum miasta, między innymi na ulicy Wojewódzkiej. Stosujemy takie rozwiązania od ponad 10 lat. To nie jest trudne do wykonania ani kosztowne - gdy robi się nową nawierzchnię, trzeba tylko dać więcej podbudowy. Jeśli wyniesienie jest niewielkie - przejście z asfaltu na kostkę brukową, niepotrzebne są nawet oznakowania. Policja chwali takie rozwiązania, uspokajają ruch. Negatywnych komentarzy nie dostajemy - usłyszeliśmy od Konrada Wronowskiego, zastępcy dyrektora Miejskiego Zarządu Dróg i Mostów w Katowicach.
O komentarz poprosiliśmy także w Miejskim Zarządzie Dróg i Mostów w Jaworznie. Dlaczego akurat tam? Bo to miasto, które po zastosowaniu szeregu rozwiązań poprawiających bezpieczeństwo, mogło pochwalić się, że w ciągu 2017 roku nikt nie zginął na tamtejszych ulicach.
- W naszym mieście mamy ponad 30 wyniesionych skrzyżowań i dobrze się sprawdzają. Według posiadanych przez nas informacji, autobusy miejskie nie mają problemów z ich pokonaniem - odpowiedziała Izabela Miszczyk z MZDiM.
Piotr Bakalarski