43-letni mężczyzna szedł tunelem trasy WZ, wymachując dwoma bagnetami w stronę kierowców. Funkcjonariuszowi, który go zatrzymał, miał grozić śmiercią. Teraz grozi mu więzienie.
Jak podała Edyta Adamus z Komendy Stołecznej Policji, policjanci jechali do wypadku, do którego doszło w alei "Solidarnośći". W tunelu trasy WZ zauważyli idącego pasem ruchu mężczyznę. Poruszał się w przeciwnym kierunku. - Przechodzień wymachiwał nożami w stronę przejeżdżających pojazdów. Stwarzał tym samym zagrożenie w ruchu drogowym, ponieważ zmuszał kierujących do zmiany kierunku jazdy - podała.
Groził policjantowi, że go zabije
Policjant kierujący radiowozem natychmiast zatrzymał się i podszedł do mężczyzny. - Wtedy dostrzegł, że niesie on dwa wojskowe bagnety do kałasznikowa. Napastnik zaczął wymachiwać niebezpiecznymi przedmiotami przed policjantem i krzyczeć w jego kierunku, że go zabije. Nie reagował na polecenia odrzucenia bagnetów na ziemię, nieustannie krzycząc do policjanta, że go zabije - dodała Adamus.
Wtedy policjant podjął decyzję o "wykorzystaniu radiowozu jako środka przymusu bezpośredniego do obezwładnienia napastnika". - Poprosił kolegę, aby ruszył radiowozem. Dzięki temu mężczyzna został powalony na ziemię. Mimo to nadal wykrzykiwał pod adresem policjantów, że ich zabije i cały czas bronił się przed założeniem kajdanek - opisała.
Miał przy sobie nie tylko noże
W końcu policjanci obezwładnili mężczyznę. Podczas przeszukania okazało się, że ma przy sobie jeszcze pięć metalowych tulei. Jak podsumowała Adamus, 43-latek trafił do Komendy Rejonowej Policji Warszawa I, gdzie po przesłuchaniu usłyszał zarzut zmuszania do określonego zachowania. Teraz grozi mu kara do trzech lat więzienia.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: KSP