Uczestnicy protestu, którzy wcześniej samochodami blokowali ruch w centrum Warszawy, przenieśli się później przed kancelarię premiera w Alejach Ujazdowskich. Od godziny 20. były one wyłączone z ruchu na odcinku od placu Na Rozdrożu do Belwederu. - Uczestnicy stoją przed gmachem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów otoczeni policyjnym kordonem. To grupa kilkudziesięciu osób. Jest spokojnie. Na miejscu jest wiele załóg policji. Wzdłuż Alej Ujazdowskich można policzyć około 25 dużych radiowozów - relacjonował Lech Marcinczak z tvnwarszawa.pl.
Jak dodał, możliwe jest wyłącznie przejście chodnikiem po stronie Łazienek Królewskich. Przed utrudnieniami ostrzegał także Zarząd Transportu Miejskiego. Autobusy kursujące Alejami Ujazdowskimi były kierowane na najbliższe przejezdne trasy.
Jedna osoba została zatrzymana
W mediach społecznościowych pojawiło się wieczorem nagranie pokazujące przepychankę między uczestnikami protestu a policją, zarejestrowane przed bramą KPRM. Opublikował je dziennikarz portalu Onet.pl. Jednak rzecznik stołecznej policji pytany o przebieg zgromadzenia określił go jako spokojny. - Na tę chwilę mogę potwierdzić, że zatrzymana została jedna osoba w związku z naruszeniem nietykalności cielesnej funkcjonariusza - mówił Sylwester Marczak z Komendy Stołecznej Policji. Zastrzegł jednak, że nie ma informacji, by to zatrzymanie miało związek z sytuacją z filmu w mediach społecznościowych. Podkreślił też, że zgromadzenie jest nielegalne, więc policjanci będą kierowali do sądu wnioski o ukaranie jego uczestników w związku z naruszeniem obostrzeń wynikających z wprowadzenia w Polsce stanu epidemii. - Wniosków mogą spodziewać się wszyscy uczestnicy - zapowiada rzecznik.
- Ludzie zachowywali się spokojnie. Każdy, kto brał udział w strajku, a chciał opuścić otoczone miejsce, był spisywany przez policję i odchodził. Nie widziałam żadnych agresywnych zachowań ani zaczepek pod adresem policjantów - opisuje z kolei Agata Zamęcka, reporterka TVN24.
Uczestnicy protestu, po wylegitymowaniu przez policję, przeszli naprzeciwko głównego budynku kancelarii premiera. Rozlokowali się na ławkach, chodniku i trawniku przy płocie Łazienek Królewskich. Policja została z kolei rozlokowana wzdłuż chodnika na skraju jezdni Alei Ujazdowskich. - Zostaniemy tu na noc, do jutra. Jutro będzie nas tu więcej, a pojutrze jeszcze więcej - zapowiedział jeden z liderów protestu przedsiębiorców, kandydat na prezydenta Paweł Tanajno.
Blokowali centrum miasta
Wcześniej uczestnicy protestu postanowili ominąć zakaz gromadzenia się, wprowadzony z powodu epidemii COVID-19 i zorganizowali "strajk samochodowy". Przed godziną 16 zaczęli krążyć w okolicy ronda Dmowskiego. Z czasem doprowadziło to zakorkowania Marszałkowskiej i Alej Jerozolimskich. Samochody strajkujących oklejone były żółtymi banerami, niektórzy przywieźli ze sobą także flagi.
- Na rondzie jest mnóstwo policjantów, którzy starają się kierować ruchem. Ale w korkach utknęli już kierowcy jadący we wszystkich kierunkach. Jest dużo trąbienia i chaosu. Policjanci nie do końca radzą sobie z sytuacją - relacjonował po godzinie 16. nasz reporter. Jak dodawał, funkcjonariusze zalecali wjeżdżającym na rondo jazdę w prawo lub na wprost, więc tworzyły się zatory przez kierowców zjeżdżających z pasa do skrętu w lewo. - W pewnym momencie jednemu z uczestników strajku na środku ronda prawdopodobnie zepsuł się samochód. Pan wysiadł na jezdnię i podniósł maskę. Stał tak przez kilka minut - opisywał Marcinczak.
Wyłączyli ruch wokół ronda
Przed godziną 17 policjanci starali się wyłączać ruch w rejonie ronda Dmowskiego. - Obecnie jeżdżą tędy tylko tramwaje i autobusy. Zostało jeszcze kilka samochodów, których kierowcy nie chcą odjechać. Na Marszałkowskiej wyłączenie zaczyna się na wysokości Hożej. Tam policjanci wymuszają skręt w prawo. W przeciwnym kierunku podobnie dzieje się na wysokości Królewskiej - zaznaczył nasz reporter. I ostrzegał, że z ruchu "wyjęty" został także fragment Alej Jerozolimskich po obu stronach ronda.
Protestujący zebrali się także na chodniku od strony Patelni. - Jest tam grupa około 40 osób. Kolejne kilkadziesiąt osób to policjanci i reporterzy - dodawał Marcinczak. - Na miejsce protestu przyjechał policyjny radiowóz z głośnikami. Transmitowany jest z niego komunikat mówiący o zakazie gromadzenia się w związku z wprowadzeniem w Polsce stanu epidemii - mówił.
Na miejsce protestu ściągnięte zostały też lawety. - Prawdopodobnie mają one odholować pojazdy, które nadal blokują przejazd - opisywał nasz reporter. Na zarejestrowanym przez niego nagraniu widać, jak operator jednej z lawet próbował wziąć na hol auto organizatora protestu Pawła Tanajny.
- Policjanci cały czas pracują na miejscu zdarzenia. Legitymują uczestników i tam, gdzie jest taka konieczność, nakładane są mandaty karne. Będziemy również kierowali do sądu wnioski o ukaranie - zaznaczył około godziny 17 rzecznik Komendy Stołecznej Policji. I wyjaśnił, że chodzi o interwencje dotyczące naruszeń przepisów i obostrzeń wynikających z rozporządzenia wprowadzającego w Polsce stan epidemii. - Są też interwencje dotyczące sprowadzenia zagrożenia w ruchu drogowym. Część kierowców wskazuje, że ich auta nie mogą się poruszać. Dlatego na miejsce wezwane zostały lawety, które odholują te pojazdy na koszt ich właścicieli - dodał Marczak.
Chwilę przed godziną 18 nasz reporter poinformował o przywróceniu ruchu na rondzie Dmowskiego. Uczestnicy protestu pieszo przenieśli się przed gmach Sejmu.
Protestują po raz kolejny
To trzeci w ostatnim czasie strajk przedsiębiorców. Pod koniec marca zablokowali samochodami plac Teatralny, by zaprotestować przeciwko propozycjom rządu w ramach tarczy antykryzysowej. Po raz kolejny odbył się w połowie kwietnia. Przedsiębiorcy zebrali się wówczas na placu Defilad, skąd później przeszli przed Sejm. Kilku uczestników kwietniowego zgromadzenia zostało ukaranych mandatami.
Jednym z organizatorów protestów jest Paweł Tanajno, niezależny kandydat w wyborach prezydenckich. O elekcję na najważniejszy urząd w kraju ubiegał się również pięć lat temu. Zajął ostatnie miejsce, zdobywając 0,2 procenta głosów.
Autorka/Autor: kk/r
Źródło: tvnwarszawa.pl / PAP
Źródło zdjęcia głównego: Lech Marcinczak / tvnwarszawa.pl