Miało być usprawnienie, a są korki większe niż do tej pory. Ponowne otwarcie zawrotki na węźle obwodnicy z Puławską nie poszło zgodnie z planem. Wielu kierowców ignoruje znaki i jeździ przez skrzyżowanie niezgodnie z przepisami.
Organizacja ruchu zmieniła się w weekend. Wcześniej - w czerwcu - drogowcy zlikwidowali dwie zawrotki na końcu ślepego fragmentu obwodnicy, żeby połączyć ją z nowym fragmentem w kierunku Ursynowa. Teraz przywrócili jedną z nich. I tak kierowcy jadąc POW od strony Poznania znów mogą przejechać wiaduktem nad Puławską, zawrócić kawałek dalej niż do tej pory, i zjechać w Puławską, w prawo, czyli w stronę centrum.
I właśnie tu pojawił się problem - światła do skrętu w prawo ustawione zostały tak, że zielone zapalało się tylko na kilka sekund. Film z tego miejsca pojawił się w poniedziałek wieczorem na Facebooku i wywołał zrozumiałe poruszenie wśród mieszkańców Ursynowa, którzy tą trasą wracają do domów.
Z informacji od jednego z naszych czytelników wynikało z kolei, że sytuacja na zjeździe z POW w stronę Piaseczna nie była lepsza. Tam nawet poza godzinami szczytu ustawiała się kolejka aut.
We wtorek na miejsce pojechał nasz reporter Mateusz Szmelter. I potwierdził, że na zjeździe w stronę centrum zielone światło pali się krótko i chaotycznie. - Czasem trwa kilkanaście sekund, najdłużej naliczyłem 15, a czasem tylko 3. Ale korek nie jest zbyt duży, to tylko kilka samochodów. Czas oczekiwania jest jednak dość długi, światła działają zastanawiająco i mogą irytować kierowców - stwierdził Szmelter.
Drogowcy wiedzą o tym problemie. - Została już wprowadzona korekta w działaniu tej sygnalizacji, jednak czekamy na informację od wykonawcy, jakie dokładnie poprawki naniósł, a oprócz tego cały czas obserwujemy, czy sytuacja się poprawiła - powiedziała nam w środę rano rzeczniczka stołecznego oddziału GDDKiA Małgorzata Tarnowska.
Zdublowana relacja
Szmelter zwrócił też uwagę na inny problem. Mimo otwarcia zawrotki, kierowcy jadący w stronę centrum, nie muszą z niej korzystać. Nadal mogą zjechać z POW przed Puławską i - na światłach - skręcić w lewo. Stoją na nich razem z tymi, którzy zjeżdżają z POW w stronę Piaseczna. - Kiedy zapala się zielone światło dla kierowców skręcających w lewo, dla tych, którzy chcą skręcić na Piaseczno, pali się czerwone. Światło zmienia się dopiero po około 20 sekundach jazdy tych skręcających w lewo. To dziwne, ponieważ mogliby oni jechać równocześnie z kierowcami skręcającymi w prawo. Nie ma tam żadnej kolizji w ruchu - mówił we wtorek Mateusz Szmelter.
Jak dodał, możliwość skrętu w prawo jest zdecydowanie krótsza. - Trwa około 15 sekund. Natomiast zielone światło dla skręcających w lewo było wyświetlane aż przez minutę. W związku z tym, tworzy się tu ogromny w korek. Ciągnie się na on ponad kilometr Południową Obwodnicą Warszawy - Szmelter potwierdził informacje naszego czytelnika.
To o tyle dziwne, że skręt w lewo na światłach jest w zasadzie niepotrzebny, a osobna faza świateł jest przyczyną, dla której w korku muszą stać ci, którzy - jadąc w tą samą stronę - wybrali zawrotkę.
Kierowcy łamią przepisy
To nie jedyny problem, jaki w tym miejscu zobaczyli nasi reporterzy. W środę na miejscu był Lech Marcinczak, który przyglądał się kolejce do skrętu w stronę Piaseczna. Przed czerwcową zmianą organizacji ruchu, kierowcy mieli tu aż cztery pasy do skrętu w prawo. Teraz zostały tylko dwa. Pozostałe służą do skrętu w lewo, a środkowy do jazdy w lewo i na wprost (co na razie i tak nie jest możliwe).
Najwyraźniej wielu kierowców wie jednak, że na Puławskiej są aż cztery pasy i tym środkowym skracają sobie czekanie, mijając korek czekających na zielone i skręcając w prawo tam, gdzie przepisy na to nie pozwalają. - Na każdej zmianie jest co najmniej kilku takich kierowców - relacjonował Lech Marcinczak.
WE WTOREK OTWARTO NOWY FRAGMENT POW:
Południowa Obwodnica Warszawy tuż przed otwarciem
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Lech Marcinczak / tvnwarszawa.pl