To miało być coś w rodzaju hulajnogowego okrągłego stołu. Tyle, że gości usadzono przy okrągłych... stolikach. Rozmowy były jednak konstruktywne, choć strona, od której zależy najwięcej, w ogóle się nie pofatygowała.
Na robocze spotkanie w pawilonie Zodiak wiceprezydent Robert Soszyński wraz z Zarządem Dróg Miejskich zaprosili - po raz pierwszy - przedstawicieli pięciu działających w Warszawie operatorów elektrycznych hulajnóg, a także policji, straży miejskiej i rozpisujących się o problemach z tymi pojazdami mediów. Zaproszenie wysłano też do Ministerstwa Infrastruktury, które zapewnia, że pracuje nad regulacjami. Nikt z resortu się jednak nie pojawił.
Hulajnogą na SOR
Jak bardzo potrzebne są nowe przepisy, widać było już w pierwszych minutach rozmowy. Pojawił się bowiem problem z nazewnictwem - czy o e-hulajnogach można mówić "pojazdy"? W świetle prawa - nie wiadomo. W świetle planów ministerstwa - też nie wiadomo.
Wszystko wskazywało więc, że dyskusja skończy się jedynie niezbyt odkrywczą konkluzją, że bez zmian w prawie status hulajnóg pozostanie niejasny. - Tymczasem sprawa jest pilna. Według informacji, które do nas docierają, nie ma właściwie dnia, żeby do warszawskich szpitali nie trafiał ktoś poturbowany w trakcie korzystania z hulajnóg elektrycznych. Na szczęście jeszcze nie było ofiary śmiertelnej, ale w Europie to się już zdarzało - pokreślił Michał Domaradzki z miejskiego Biura Polityki Mobilności.
- Niestety, propozycje ministerstwa funkcjonują tylko w formie slajdów z jakiejś prezentacji. Nie znamy ich statusu, nie znamy szczegółów. Nasze pisma pozostają bez odpowiedzi - dodał Łukasz Puchalski z ZDM. I przyznał, że kilka lat temu drogowcy rozważali nawet dodanie elektrycznych hulajnóg do systemu Veturilo, ale zrezygnowali właśnie z powodu braku regulacji. - Te lukę wypełniły prywatne firmy - podsumował.
Arkadiusz Król ze stołecznej drogówki i Bartłomiej Zieliński ze straży miejskiej przekonywali z kolei, że mimo wszystko użytkownicy hulajnóg nie są bezkarni. Ale przyznawali, że brak jednoznacznych przepisów zmusza ich, by sięgać po przepisy bardziej ogólnie i każdą sprawę traktować osobno.
Słodko-gorzka relacja
Po tym wstępie głos zabrali przedstawiciele firm. Wszyscy zgodnie zapewniali, że im również zależy na uregulowaniu statusu hulajnóg i powtarzali, że brak przepisów nie ułatwia prowadzenia biznesu.
W nieco innym tonie wypowiedział się jedynie Łukasz Gontarek z firmy Hive. - Myślę, że możemy więcej wymagać od siebie. Jesteśmy kreatywni, jesteśmy otwarci, mamy do dyspozycji technologię i możemy spróbować się poprawić - podkreślił. A jako przykład pokazał kask wyposażony w kierunkowskazy. Podkreślił też, że po tym jak operatorom hulajnóg zaczęło dostawać się za bałagan robiony przez użytkowników, jego firma zatrudniła "armię młodych ludzi" do porządkowania jednośladów i edukowania użytkowników.
- Jest lepiej - zgodził się Łukasz Puchalski. - Przez nasz magazyn przewinęło się kilkaset hulajnóg posprzątanych przez miejskie służby, ale widzimy po stronie operatorów wysiłek zmierzający do poprawy. Firmy zaczęły też porządkować kwestie własności i odbierać "aresztowany" sprzęt - dodał.
- Aresztowany słusznie - przyznał Jakub Olek z Lime, największego operatora w Warszawie. I dodał: - nasza relacja z miastem jest taka słodko-gorzka, ale nigdzie indziej nie spotykamy się z takim zaangażowaniem władz miasta w temat. Poza tym staramy się uczyć. Współpracujemy z Polskim Związkiem Niewidomych. Dowiedzieliśmy się, że osoby niedowidzące często poruszają się wzdłuż ścian budynków, dlatego naszych hulajnóg nie ustawiamy już tuż przy elewacjach. Zaczynamy dbać nie tylko o naszych użytkowników, ale też o "nieużytkowników".
Grupa robocza wpłynie na ministra
Wszyscy uczestnicy spotkania zgodzili się co do dwóch rzeczy. Po pierwsze, dostrzegli potrzebę szerszej edukacji użytkowników. Choć tu znów powrócił temat regulacji. - Dziś nie do końca wiadomo, czego mamy uczyć - podkreślali przedstawiciele firm, przyznając, że regulamin każdej z nich trochę się różni. Stąd drugi wspólny punkt: ratusz i operatorzy mają stworzyć grupę roboczą, która wypracuje wspólne standardy i pomoże upodobnić regulaminy.
Następnym krokiem będzie zaś przygotowanie wspólnych sugestii dla Ministerstwa Infrastruktury. - Razem będziemy bardziej wiarygodnym partnerem - pokreślił Olek. - Nie wyobrażam sobie, by ministerstwo nie chciało skorzystać z naszej wiedzy - dodał Puchalski. - Tym bardziej, że każda zmiana pociąga za sobą mnóstwo kolejnych. Jeśli hulajnogi zostaną wpuszczone na drogi dla rowerów, zmienić muszą się standardy ich budowania. Tak, żeby koła nie wpadały w rynsztoki czy kratki ściekowe. Na część z tych rzeczy muszą być rozporządzenia, a o ich przygotowywaniu na razie nic nie słychać.
Problem z pijanymi
Z sali padło pytanie o możliwość ograniczenia dostępu do hulajnóg osobom pod wpływem alkoholu. - Może aplikacja mogłaby kazać rozwiązać jakież zadanie matematyczne, zanim pozwoli na wypożyczenie? - żartował Arkadiusz Król z KSP. W odpowiedzi przedstawiciel jednej z firm stwierdził, że problem z pijanymi użytkownikami w Australii i Nowej Zelandii osiągnął taki poziom, że tamtejszy oddział firmy pracuje nad rozwiązaniami, które mogłyby to ograniczyć. Niewykluczone, że warszawscy operatorzy stworzą też wspólną "czarną listę" osób, które łamią regulaminy. Z głowy nie umieli jednak powiedzieć, ile kont zablokowali dotąd z tego powodu.
Karol Kobos