Policjanci przyjechali do wypadku, w aucie obok ktoś zasłabł. Zaczęli reanimację

Akcja policji na Bemowie
Akcja służb na Bemowie
Źródło: Tomasz Zieliński / tvnwarszawa.pl
Policjanci przyjechali do wypadku na ulicy Powstańców Śląskich. Nagle podbiegł do nich przechodzień i powiedział: w aucie po drugiej stronie ulicy ktoś zasłabł. Funkcjonariusze zaczęli reanimować kierowcę. Jak się okazało, był on zakażony.

Do zdarzenia doszło w okolicy ulicy Wrocławskiej. Policjanci przyjęli zgłoszenie o wypadku. - Zderzyły się dwa samochody osobowe: mitsubishi oraz renault, którego kierowca oddalił się z miejsca zdarzenia - powiedziała Gabriela Putyra z biura prasowego Komendy Stołecznej Policji. Jak dodała, do szpitala trafiła jedna osoba z mitsubishi.

W czasie, kiedy policjanci "rozliczali zdarzenie", do funkcjonariuszy podbiegł przychodzień. Powiedział, że w aucie po drugiej stronie ulicy zasłabł mężczyzna.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE W TVN24 GO >>>

- Policjanci oraz strażacy, którzy byli na miejscu zaczęli reanimację. Udało się przywrócić funkcje życiowe. Mężczyzna został przetransportowany do szpitala – relacjonował Tomasz Zieliński reporter tvnwarszawa.pl, który był na miejscu.

Gabriela Putyra potwierdziła, że funkcjonariusze uczestniczyli w reanimacji. Po godzinie 14 przekazała również, że policjanci ustalili właściciela renault, który uczestniczył w wypadku.

"Mężczyzna miał COVID-19"

We wtorek Zieliński dowiedział się, że reanimowany przez służby mężczyzna był zakażony koronawirusem. Informację potwierdzili strażacy.

- Faktycznie, po tym zdarzeniu otrzymaliśmy informację, że mężczyzna miał COVID-19. Strażacy, którzy uczestniczyli w akcji ratunkowej, nie zostali jednak wysłani na kwarantannę, bo wszystko zostało wykonane z procedurą: strażacy byli w pełni zabezpieczeni, sprzęt został zdezynfekowany, a akcja miała miejsce na terenie otwartym. Podjęto więc decyzję, że nie ma potrzeby kwarantanny - wyjaśnił Wojciech Kapczyński.

O zdarzenie zapytaliśmy również rzecznika warszawskiego Meditransu Piotra Owczarskiego. Zapewnił on, że w związku z pandemią od marca wszyscy członkowie zespołów ratownictwa medycznego, którzy wyjeżdżają do pacjentów, są wyposażeni w środki ochrony osobistej: maski ochronne, fartuchy ochronne i rękawiczki ochronne. - To są środki, które ograniczają zakażenie się koronawirusem i które spełniają wszystkie wymogi stawiane przez Ministerstwo Zdrowia i służby sanitarne - zaznaczył Owczarski.

Dodał, że z kolei te zespoły, które wyjeżdżają do osób z potwierdzonym już zakażeniem lub objawami sugerującymi zakażenie, dodatkowo ubrane się w charakterystyczne, białe kombinezony ochronne i gogle.

- Od połowy stycznia 2021 roku trwa akcja szczepień pracowników warszawskiego pogotowia ratunkowego. Spora część z nich przeszła już zakażenie lub jest już po przyjęciu drugiej dawki szczepionki. Pracownicy, którzy nie zaszczepili się, a u których zachodzi podejrzenie zakażenia koronawirusem COVID-19 lub doszło do kontaktu z osobą zakażoną, poddawani są testom na obecność koronawirusa COVID-19 - odpowiedział rzecznik pogotowia na pytanie, czy po zdarzeniu na Powstańców Śląskich konieczna była kwarantanna lub wykonanie testów medykom, którzy uczestniczyli w reanimacji.

Czytaj także: