Uderzył w inny samochód i w ogrodzenie. Wcześniej swoim autem pchał po jezdni kontener. Po wszystkim nie chciał się dać zbadać alkomatem i wszczął awanturę. Dotarliśmy do nagrania z incydentu, do którego doszło w poniedziałek na Ochocie.
Wszystko wydarzyło się po godzinie 12 przy ulicy Zadumanej. - Mieliśmy zgłoszenie, że 35-latek kierujący hondą usiłował wyjechać z parkingu i uderzył w zaparkowany pojazd oraz ogrodzenie - mówi podkomisarz Sabina Stepek z komendy na Ochocie.
I dodaje, że mężczyzna nie chciał poddać się badaniu na zawartość alkoholu. - Awanturował się z pracownikami budowy, którzy chcieli go zatrzymać - informuje Stepek.
Ostatecznie - zakuty w kajdanki - wylądował w radiowozie.
Wjeżdża kontener, potem honda
Nasz reporter dotarł do nagrania z monitoringu, które pokazuje, co wydarzyło się, zanim na miejsce dotarła policja. Nie wiemy, co tak naprawdę zaszło między kierowcą hondy, a mężczyznami, którzy pojawiają się na nagraniu. Nie jest też jasne, jaki był powód jego zachowania.
Film zaczyna się od tego, że po jezdni porusza się... kontener. Dopiero po chwili widać hondę, a z dalszego zachowania jej kierowcy można wnosić, że to właśnie on przepchnął autem metalowy pojemnik.
Kierowca waha się, co robić dalej - próbuje znów popchnąć kontener, potem się cofa. W końcu wysiada. W ręku trzyma butelkę - według świadków, z piwem. Kroki kieruje do stojącego z boku, czerwonego busa. - W samochodzie siedziało kilka osób. Mężczyzna przez chwilę stał przy aucie. Potem wrócił do hondy - opisuje Artur Węgrzynowicz, reporter tvnwarszawa.pl.
Zanim ponownie ruszył, włączył jeszcze kierunkowskaz lub światła awaryjne i wycieraczki. Potem znów wjechał w kontener, przesuwając go o kilka metrów. Gdy ponownie się wycofał, z mercedesa wysiedli pasażerowie. W międzyczasie pojawili się jeszcze dwaj inni mężczyźni, być może znajomi kierowcy hondy.
Po tym, jak rozprawił się z kontenerem, za cel obrał sobie samochód dostawczy. Z wolna do niego podjechał i chyba chciał wypchnąć z parkingu. Spod kół hondy uniosły się tumany dymu. Mężczyzna nie reagował na znajdujących się wokół niego ludzi.
W końcu jednak wysiadł.
Przez płot na budowę
- Wtedy do hondy wsiadł inny mężczyzna i zaparkował ją na wolnym miejscu. Pozostali zepchnęli z drogi niebieski kontener. To jednak nie był koniec - zaznacza Węgrzynowicz.
W dalszej części nagrania widać, jak mężczyzna z powrotem wsiada do srebrnego auta i odjeżdża. Inna kamera zarejestrowała jeszcze, jak jadąc prostą uliczką, traci panowanie nad pojazdem, taranuje ogrodzenie i wjeżdża na teren budowy.
- Tego, co tam się wydarzyło, nie zarejestrowały już kamery. Mężczyzna pokonał jeszcze około 15 metrów i próbował wrócić na teren osiedla. Znów staranował ogrodzenie. Tym razem uszkodzenia auta były na tyle duże, że nie był już w stanie dalej jechać - relacjonuje nasz reporter.
Mężczyznę próbowali zatrzymać robotnicy z budowy. Po kilku minutach przejęła go wezwana w międzyczasie policja.
ran/kk/r