Zdjęcie zakorkowanego skrzyżowania Grójeckiej z Kopińską i Wawelską zrobiło furorę w sieci. Przy okazji wywołało debatę na temat pierwszeństwa na drodze, wzajemnej uprzejmości, polityki miejskiej i znaków drogowych. W studiu TVN24 o tej sytuacji dyskutowali Kuba Bielak z TVN Turbo oraz Mariusz Ciarka - rzecznik prasowy Komendy Głównej Policji.
Kuba Bielak, dziennikarz TVN Turbo, pośrednio podważył zasadność nazywania tej sytuacji "Tetrisem". Miał inną propozycję tytułu dla sławnej fotografii. - Gdyby to zdjęcie było obrazem olejnym, to można by go zatytułować "Obraz społeczeństwa polskiego na początku XXI wieku" - mówił podczas rozmowy we "Wstajesz i wiesz" na antenie TVN24. Dodał, że Polacy są bardzo egoistyczni.
"Syndrom świętej krowy"
- Na pytanie "kto ma tam pierwszeństwo?", można odpowiedzieć: wszyscy. Przy czym można to interpretować dwojako. W społeczeństwach, które mają szacunek do siebie, mają jakieś wartości zakorzenione w sobie, rzeczywiście wszyscy mają tam pierwszeństwo i każdy każdemu ustępuje. Takie rzeczy widuje się w Azji, szczególnie w Tajlandii, w Wietnamie - mówił Bielak.
Jego zdaniem w Azji taki korek "w sposób teoretycznie chaotyczny, a praktycznie bezkolizyjny" rozładowuje się sam bez problemów. - Dlatego, że każdy siebie szanuje i szuka innej osoby i wie, że ona też jest ważna. W społeczeństwach, które nie mają tej wartości ja jestem najważniejszy, ja mam pierwszeństwo - stwierdził Kuba Bielak. - A jeszcze my mamy coś takiego, że uwielbiamy egzekwować swoje przywileje. Gdy tam działała sygnalizacja, to też jest coś takiego. Bo ja "wjechałem na zielonym i mam pierwszeństwo". To jest taki syndrom świętej krowy - dodał.
Przepisy i jazda z głową
W rozmowie uczestniczył także Mariusz Ciarka, rzecznik prasowy Komendy Głównej Policji.
- Pocieszę, że na monitoringu to wygląda trochę lepiej, samochody się poruszają - skomentował zdjęcie z Grójeckiej. Dodał jednak, że w takich sytuacjach kierowcy zapominają podstaw, których są uczeni na kursie na prawo jazdy.
- Najważniejsze są polecenia policjanta, czy służb uprawnionych, one są ważniejsze od znaków, od świateł, od norm. W drugiej kolejności stosujemy się po prostu do znaków. I przypominam, że nie można wjechać na skrzyżowanie, jeśli się nie ma potem możliwości kontynuowania jazdy. To jest wykroczenie, za które grozi mandat 300 złotych i dwa punkty karne. Tu obwinionych byłoby trochę - mówił Ciarka.
Na https://t.co/FhVZ3fXfTl rozwiązano wczorajszy problem w stolicy #GmochStyle pic.twitter.com/OuKSreeVAE— Łukasz Zboralski (@_zboral) 6 września 2018
Ponad 180 kolizji
Jego zdaniem zachowując się w sposób, w jaki zachowali się kierowcy na Ochocie "sami sobie szkodzimy". - Ci kierowcy w tych samochodach - jeden na drugiego zapewne klął, widział winnego nie w sobie, tylko w kimś innym. A naprawdę, gdyby to było zrobione mądrze, taki korek by się szybko rozładował. Powiem więcej, zdarzają się sytuacje, gdy sygnalizacja jest wyłączana i potrafią się kierowcy między sobą dogadać. Nie w Warszawie najwyraźniej - podsumował rzecznik policji.
Przyznał, że drogówka pojawiła się na tym skrzyżowaniu stosunkowo późno. - W tym dniu spadł deszcz, odnotowaliśmy na terenie Warszawy ponad 180 kolizji. To pokazuje, że kierowcy głupieją. Niestety nie ma 180 załóg na terenie miasta, więc policja musiała zajmować się ważniejszymi sprawami - tłumaczył Mariusz Ciarka.
mś/pm