W zeszłym tygodniu na nowo otwartym odcinku "siódemki" w Ćwiklinku doszło do tragicznego wypadku, w którym jedna osoba zginęła a cztery zostały ranne. - Droga leży na delikatnej górce i kierowcy nie widzą aut jadących z naprzeciwka. Mimo to, na jezdni namalowana jest linia przerywana - opisywał nasz reporter, który dowiedział się też od mieszkańców, że już wcześniej wnioskowali oni o poprawę bezpieczeństwa w tym miejscu. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, nawet po śmiertelnym wypadku, pozostaje nieugięta i nie planuje zmian.
W środę rano na krajowej "7" w Ćwiklinku doszło do czołowego zderzenia bmw i nissana. W wypadku zginął 51-letni kierowca tego pierwszego auta. Do szpitala trafiły też cztery inne osoby, w tym dziecko zmarłego mężczyzny. Auta zderzyły się na nowo otwartym odcinku drogi technicznej, który biegnie wzdłuż przebudowywanej "7". Docelowo będzie to droga zbiorcza obsługująca ruch lokalny, bo obok powstaje ekspresówka od Płońska do Napierek, ale w tej chwili to nią odbywa się cały ruch. - Okoliczni mieszkańcy mówili mi, że jest to bardzo niebezpieczne miejsce i od maja, kiedy ten odcinek został otwarty, doszło tutaj już do czterech zdarzeń drogowych - mówił reporter tvnwarszawa.pl Tomasz Zieliński, który był na miejscu wypadku.
Z jego relacji wynika, że droga powstała na nasypie, a pod nią biegnie przepust wodny. - Droga leży na delikatnej górce. Kierowcy nie widzą aut jadących z naprzeciwka. Mimo to, na jezdni namalowana jest linia przerywana, która sygnalizuje, że można przystąpić do wyprzedzenia. Osoby, z którymi rozmawiałem, twierdzą, że już od dawna wnioskują do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad o poprawę bezpieczeństwa w tym miejscu. Tak naprawdę wystarczyłoby namalować linię ciągłą, a nie przerywaną - opisywał nasz reporter.
Rzeczniczka płońskiej komendy Kinga Drężek-Zmysłowska przekazała nam, że od maja w tym miejscu doszło do dwóch innych kolizji. - Mowa oczywiście o zdarzeniach zgłoszonych na policję. Niewykluczone, że było ich więcej, tylko nikt ich nam nie zgłaszał. Środowe zderzenie to pierwsze poważniejsze zdarzenie w tym miejscu i w ogóle pierwszy śmiertelny wypadek na terenie powiatu płońskiego w tym roku - podkreśliła Drężek-Zmysłowska.
Wójt: mieszkańcy informowali GDDKiA, że jest tam niebezpiecznie
Do środowego wypadku doszło podczas wyprzedzenia. Jak przekazał nam wójt gminy Płońsk Aleksander Jarosławski, kierujący bmw jechał w kierunku Gdańska i mógł nie zachować ostrożności w trakcie manewru. - Nissanem kierowała pracownica urzędu gminy, która jechała do pracy. Ona również, z obrażeniami ciała znalazła się po wypadku w szpitalu w Płońsku - dodał.
Jarosławski potwierdził też, że mieszkańcy zgłaszali uwagi dotyczące bezpieczeństwa na drodze, gdzie doszło do tragedii: - Informowali GDDKiA, że jest niebezpiecznie na odcinku budowanej trasy S7. Uwagi zgłaszali telefonicznie, bezpośrednio do oddziału GDDKiA, zaś gmina zgłaszała je również ustnie do wykonawcy. Znaki drogowe o zakazie wyprzedzania i ograniczeniu prędkości na tym odcinku drogi S7, zostały zamontowane i są widoczne.
Zapytaliśmy rzeczniczkę warszawskiego oddziału GDDKiA Małgorzatę Tarnowską czy dyrekcja otrzymywała sygnały, że wspomniany odcinek jest niebezpieczny. - Nie odnaleziono takich wniosków od mieszkańców - odpowiedziała Tarnowska. Przekonywała też, że organizacja ruchu jest dostosowana do otoczenia: - Przyległy teren jest placem budowy. Obowiązuje tam czasowa organizacja ruchu. Zgodnie z nią prędkość jest ograniczona do 60 kilometrów na godzinę.
Czy GDDKiA planuje wprowadzić jakieś zmiany na tym odcinku po śmiertelnym wypadku? - Obecnie nie planujemy wprowadzania zmian w organizacji ruchu. W czwartym kwartale bieżącego roku nastąpi zmiana w organizacji ruchu i kierowcy będą mieli wtedy do dyspozycji po dwie jezdnie z dwoma pasami w każdym kierunku - podsumowała Tarnowska.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Zieliński / tvnwarszawa.pl