W burzliwej atmosferze przebiegało posiedzenie komisji dotyczące przebudowy ulicy Relaksowej. Mieszkańcy chcą zmiany projektu, choć prace są już zaawansowane. Twierdzą, że są poszkodowani, bo na inwestycji skorzystają mieszkańcy okolicznych miejscowości, a nie oni.
- Proszę się odsunąć, będziemy pryskać, jutro idzie beton - robotnik pracujący przy przebudowie Relaksowej przegonił nas i rozmawiających z nami mieszkańców Kabat.
Wkrótce potem w tym nietypowym miejscu rozpoczęło się wyjazdowe posiedzenie radnych.
Członkowie Komisji Inwestycji Komunalnych i Transportu oraz Komisji Architektury i Ochrony Środowiska Rady Dzielnicy Ursynów spotkali się na Kabatach, by rozmawiać o budzącej emocje inwestycji.
Urzędnicy chcieli pokazać mieszkańcom możliwe zmiany w kontrowersyjnym dla nich projekcie przebudowy ulicy Relaksowej - ta ma być przedłużeniem Rosnowskiego, połączenia Ursynowa z Wilanowem.
Na miejscu budowy pojawiło się kilkadziesiąt osób - przeciwników inwestycji. Bo choć przebudowa trwa już w najlepsze, część mieszkańców liczy, że uda się wypracować nowe rozwiązania.
Komisja nie przypominała tej tradycyjnej "zasiadanej" przy stole. Utworzyło się wiele mniejszych grup. Jedni rozmawiali z burmistrzem Ursynowa - Robertem Kempą, inni z radnymi, jeszcze inni z autorem projektu.
Było nerwowo.
"Czujemy się niedowartościowani"
Bo rejon, gdzie realizowany jest projekt od zachodu ograniczony jest ulicą Relaksową, Rosnowskiego od południa, Skarpą Wiślaną od wschodu oraz wąwozem wcinającym się w skarpę od północy. W kilkudziesięciu domach mieszka kilkaset osób. Z osiedla mogą wyjechać jedynie Relaksową.
Mieszkańcy protestują, bo mimo że ulicę będą mieć pod nosem, trudno im będzie z niej skorzystać.
- Jako miejscowi czujemy się niedowartościowani z tego względu, że Konstancin będzie w lepszej sytuacji. Im się udogadnia, bo mają dojazd do metra, dobry dojazd i powrót do centrum, natomiast nas kieruje się do lasu, małymi uliczkami, które już na dzień dzisiejszy są zamknięte - mówiła Elżbieta Łukaszewicz, mieszkanka Kabat.
Po zakończeniu prac wyjazd z dawnej wsi Kabaty będzie odbywał się wyłącznie poprzez skręt w prawo, w Relaksową w stronę centrum. Wracając z centrum dojazd wymusi wizytę w Powsinie, zawrócenie na rondzie i powrót na Ursynów.
Oznacza to, że mieszkańcy będą nadkładać ponad kilometr i - co niepokoi ich najbardziej - mogą utknąć przy tym w korku na rondzie w Powsinie.
"Sprzęt rolniczy się nie zmieści"
Problem będą mieli też rolnicy, którzy do dziś uprawiają pola na Kabatach i w Powsinie.
- Będzie utrudniony przejazd maszyn rolniczych, sprzęty mamy spore i to rozwiązanie komunikacyjne bardzo nam utrudnia, ponieważ musimy wjeżdżać na drogę główną i nadrabiać kilka kilometrów, żeby jechać w kierunku południowym - mówi Wojciech Urbaniak, rolnik.
Dodaje, że ważne są też względy bezpieczeństwa, bo niektóre sprzęty mają nawet 15 metrów szerokości. - Moim zdaniem trudno będzie zawracać na drodze o takiej szerokości. Będą więc duże utrudnienia i duże niebezpieczeństwo dla użytkowników - twierdzi.
Przebudowa może być też kłopotliwa dla właścicielki pobliskiej pizzerii. - Ona nie będzie mogła wyjechać na Relaksową, przewodzi sto pizz dziennie, sto razy będzie jeździła na około. Czy to jest normalne? - zastanawia się Rafał Markiewicz mieszkaniec Kabat.
Ale narzekali nie tylko mieszkańcy okolic Relaksowej. Przeciwko budowie protestują też lokatorzy bloków przy Dembego, gdzie w gęsto wybudowanych blokach mieszka kilka tysięcy osób. Aktualnie korzystają z wyjazdów z osiedla ulicami Chodorowskiego oraz Szajnowicza na Relaksową w obu kierunkach. Po zakończeniu budowy, według aktualnych planów, mieszkańcy tego obszaru zostaną odcięci od Relaksowej, ponieważ ulice wychodzące na Relaksową zostaną zamknięte.
Proponowana organizacja ruchu zakłada przeniesienie całego ruchu na wąską uliczkę Dembego, a następnie wyjazd bez świateł na jednopasmową Wąwozową, na którą dodatkowo zostaną skierowane autobusy z Konstancina i okolic. Z nowej trasy więc nie skorzystają.
- Moje okna wychodzą na ulicę Dembego. Moje dzieci są codziennie budzone przez samochody, które trąbią jeden na drugiego. Cała ulica stoi, w tej chwili nie da się bezpiecznie przejść. Jak nam zamkną ulicę, to już będzie wszystko stało i nie będzie można stąd wyjechać w żaden możliwy sposób. Nas po prostu nie ma, ludzie z Konstancina mają ekstra wyjazd, my nie mamy nic - mówiła emocjonalnie Ewa Świątek.
Propozycja ratusza
Burmistrz przygotował dla protestujących propozycje, które zgłosił też do Zarządu Dróg Miejskich oraz do miejskiego Biura Polityki Mobilności i Transportu. Odczytał je podczas komisji.
Dzielnica zaproponowała umożliwienie zawracania na obu skrzyżowaniach - zarówno z Wąwozową, jak i Rosnowskiego - oraz na pozostawienie progu zwalniającego na Relaksowej. - Czyli mieszkańcy osiedlowych uliczek będą mieć możliwość zawracania, również pojazdy rolnicze, bo wiemy, że tutaj są takie osoby - zapewniał Kempa.
Inną opcją zaproponowaną ratuszowi jest umożliwienie zjazdu z Relaksowej na jezdnię serwisową po stronie zachodniej do budynków Relaksowa 45 i Dembego 12 i dalej zachowanie ciągłości jezdni serwisowej do budynku Relaksowa 33 oraz umożliwienie wyjazdu na wysokości budynku Relaksowa 33 (rozwiązanie identyczne jak obecnie istniejący wyjazd).
- To będzie jedyny wyjazd? - dopytywali zgromadzenie mieszkańcy.
- Tak - odpowiadał burmistrz.
- Zamiast trzech dziś? Jest pan śmieszny - mówili zdenerwowani ursynowianie.
- Czy na ulicy będą tiry? - padały kolejne pytania.
- Nie wiem, naprawdę nie wiem - odpowiedział burmistrz. Po chwili dopytał o to Tomasza Prackiego, naczelnika Wydziału Stałej Organizacji Ruchu w Biurze Inżyniera. Ten powiedział, że zakazu nie będzie.
Mieszkańcy zaczęli krzyczeć.
"Ulice mają być wygodne dla mieszkańców"
Burmistrz poprosił też naczelnika, żeby wyjaśnił, ile. zgodnie z przepisami, musi wynosić odległość pomiędzy skrzyżowaniami. Ale ten nie zdążył odpowiedzieć.
- Ulice muszą być wygodne dla mieszkańców! - przerwali mu ursynowianie.
- Ulice mają być przede wszystkim bezpieczne - odpowiedzieli zgodnie burmistrz i radna PO (Sylwia Krajewska).
Burmistrz zastrzegł, że rozmowa musi dotyczyć rozwiązań, które są możliwe do wprowadzenia, dlatego Kempa nie chciał rozwijać tematu dotyczącego wybudowania na Relaksowej rond.
O szczegółach inwestycji starał się opowiedzieć Tomasz Pracki. Jak mówił, projektowana droga ma, na odcinku do Rosnowskiego, kategorię drogi głównej. Dalszy odcinek jest drogą lokalną.
- Włączenie wszystkich mniejszych dróg muszą odbywać się zgodnie z przepisami, przez drogi serwisowe, nie ma bezpośredniej możliwości połączenia – tłumaczył.
- Dla kogo wybudowana jest ta droga? - pytali zdenerwowani zgromadzeni.
- Dla mieszkańców - odpowiedział ze spokojem naczelnik.
- Dla których? Chyba dla tych z Piaseczna, nam tu było dobrze - krzyczeli ursynowianie.
- Droga została wybudowana dla mieszkańców Warszawy. Czy Warszawa ma się ogrodzić, ma nie wpuszczać innych? - odparł urzędnik.
Burzliwa dyskusja również u radnych
Po blisko dwugodzinnej dyskusji przewodniczący komisji Tomasz Krasowski (PO) zaproponował mieszkańcom kolejne spotkanie w tej sprawie.
Z kolei radny Paweł Lenarczyk (Stowarzyszenie Otwarty Ursynów) zaproponował przyjęcie przez radnych stanowiska. Postulował w nim wprowadzenie zmian polegających na budowie skrzyżowania z sygnalizacją świetlną Relaksowej z Chodowskiego i drogą serwisową prowadzącą do Kulisiewicza, połączenie dróg serwisowych po zachodniej stronie Relaksowej, żeby usprawnić wjazdy i wyjazdy z osiedla (z Relaksowej), a przede wszystkim umożliwić sprawne poruszania się maszyn rolniczych oraz zawracanie na skrzyżowaniu Relaksowej z Wąwozową oraz Rosnowskiego.
- Propozycja jest dobra, jak najbardziej, tylko nie stać już nas na to, na ostatnim etapie tej inwestycji, żeby robić prowizorki. Przygotujmy to jak najlepiej, znajdźmy jak najlepsze rozwiązania. To nie jest kwestia czegoś pisanego na kolanie. Zweryfikujmy, sprawdźmy, niech będą ludzie, którzy decydują -zachęcał jednak do spotkania przewodniczący Tomasz Krasowski.
Paweł Lenarczyk przekonywał do przyjęcia stanowiska. Przypominał, że nie jest wiążące, ale mieszkańcy będą mogli zobaczyć, jak radni głosowali. "Wdrożyć, wdrożyć", "My chcemy konkretów" - krzyczeli przy tym ursynowianie.
Dopytywali przy tym o partię radnych i z zaciekawieniem przyglądali się, kto jak głosował.
- To nie może być tak, że gadamy nie wiadomo o czym, a budowa się toczy - apelowali też mieszkańcy.
Ostatecznie stanowisko zostało przyjęte jednogłośnie.
Drogowcy jednak, przynajmniej na razie, nie zejdą z placu budowy.
Klaudia Ziółkowska