W warszawskich szkołach i przedszkolach brakuje 3024 nauczycieli i nauczycielek. To prawie 10,5 procenta ogółu stanowisk w publicznej edukacji. W szkołach podstawowych największym problemem jest brak osób, które prowadziłyby zajęcia wyrównawcze z języka polskiego dla dzieci, które przyjechały z innych krajów. W szkołach średnich nie ma kto uczyć etyki.
W Warszawie jest prawie 900 samorządowych placówek oświatowych. Pracuje w nich 31,7 tysiąca nauczycielek i nauczycieli oraz blisko 14,5 tysiąca pracowników administracji i obsługi. Nie wszystkie etaty są obsadzone.
Jak wynika z danych ratusza, w sumie jest 3024 wakatów, co stanowi prawie 10,5 proc. koniecznej obsady. Najwięcej nauczycieli brakuje w stołecznych szkołach podstawowych. Wolne są tam 1634 etaty. W szkołach ponadpodstawowych nieobsadzonych jest 868 stanowisk. W przedszkolach brakuje 454 osób. Braki są także w poradniach psychologiczno-pedagogicznych - 67 miejsc. W "pozostałych jednostkach" do obsadzenia jest 37 etatów.
W podstawówkach brakuje nauczycieli polskiego dla obcokrajowców
Z danych, przesłanych przez ratusz wynika, że w szkołach podstawowych największe zapotrzebowanie jest na nauczycieli i nauczycielki, prowadzących dodatkowe zajęcia z języka polskiego dla osób przybywających z zagranicy. Na 115 takich stanowisk jest aż 47 wakatów (co stanowi 41 procent).
W podstawówkach brakuje także 96 matematyków (7,8 proc.), 53 polonistek (5,2 proc.), 46 anglistów (4,2 proc.).
By wypełnić wakaty nauczycieli i nauczycielek wychowania fizycznego należałoby zatrudnić 28 osób (brak na poziomie 2,9 proc.). Najmniejszy problem jest z edukacją wczesnoszkolną. Tutaj wolnych jest 47 etatów, co przekłada się na 2 procent ogółu zatrudnienia (2 368 stanowisk).
W liceach i technikach nie ma kto uczyć etyki
W szkołach ponadpodstawowych największy kłopot jest z nauczycielami i nauczycielkami etyki. Na 40 etatów 27 jest nieobsadzonych, to aż 67,5 proc.
Na drugim miejscu wakatowego podium plasuje się - podobnie jak w przypadku szkół podstawowych - matematyka. Do pracy poszukiwanych jest 64 osób (brak wynosi 8,8 proc. ogółu). Trzecie miejsce zajmuje język polski - brakuje 46 nauczycieli i nauczycielek (6,5 proc.).
Na posadzie anglisty ratusz może natychmiast zatrudnić 55 osób (ogółem jest 971 etatów, więc brak wynosi 5,7. proc). Szkoły nie narzekają raczej na brak wuefistów. Na 718 miejsc nieobsadzonych jest 26, czyli 3,6 proc.
Ratusz: liczba wakatów spora, ale stabilna
Marzena Gawkowska z biura prasowego ratusza zaznacza, że w ciągu ostatnich pięciu lat w Warszawie powstało ponad 40 nowych placówek przedszkoli i szkół, do których zatrudniono setki osób.
- Mimo że liczba wakatów jest spora, to obserwujemy pewną stabilizację. Mamy nadzieję i wiele robimy w tym kierunku, aby młodzi ludzie wybierali ten bardzo ważny dla społeczeństwa zawód. Warto też podkreślić, że blisko pięć tysięcy pedagogów pracuje na półtora etatu niejako "zasypując" niedobory kadrowe - wyjaśnia Gawkowska.
Ratusz, odpowiadając na niedawną interpelację radnego Damiana Kowalczyka (PiS), dotyczącą wakatów w szkołach i przedszkolach, wyliczył kilka przyczyn.
Pierwszą, na który wskazano była reforma oświaty, polegająca na likwidacji gimnazjów i wprowadzeniu ośmioletniej szkoły podstawowej. Spowodowała zmianę podstaw programowych, a także przeciążenie pracą nauczycieli. Urząd miasta wskazał też na wprowadzenie do szkół ponadpodstawowych podwójnego rocznika. Wówczas równolegle uczyli się uczniowie po gimnazjum i szkole podstawowej, co przełożyło się na warunki nauki i nauczania. Ratusz wspomina też o pandemii i inflacji, która pogarsza status ekonomiczny przedstawicieli tego zawodu.
Związek Nauczycielstwa Polskiego: skala problemu jest większa
W Związku Nauczycielstwa Polskiego pytamy, skąd nagły deficyt nauczycieli polskiego dla obcokrajowców. - Mamy coraz więcej dzieci uchodźczych i dzieci osób, które się przeprowadzają do Warszawy z zagranicy, więc one nie znają języka polskiego. Dlatego jest duże zapotrzebowanie na nauczycieli tego typu - wyjaśnia Magdalena Kaszulanis, rzeczniczka prasowa ZNP. - Osoby z takimi kwalifikacjami wybierają zatrudnienie w sektorze prywatnym, gdzie mogą zarobić więcej niż w publicznej oświacie - wyjaśnia.
Finanse są w jej ocenie również powodem braku nauczycieli etyki w szkołach średnich. - Są to lekcje, które odbywają się w niewielkim wymiarze tygodniowym. Co za tym idzie jest to praca w niepełnym wymiarze godzin - tłumaczy Kaszulanis. Przy niskich wynagrodzeniach nauczycieli, praca na część etatu jest nieatrakcyjna.
Według naszej rozmówczyni, rzeczywista liczba brakujących stanowisk jest większa niż 10 procent (co i tak jest dużym odsetkiem), bo dyrektorzy ratują się proponowaniem nauczycielom godzin ponadwymiarowych, zatrudnianiem emerytów i doraźnymi zastępstwami. - Ogłoszenia o pracę dla nauczycieli nie odzwierciedlają faktycznych braków kadrowych - twierdzi.
Małe pieniądze, większe obciążenia, reforma wbrew środowisku
Dlaczego młodzi nie garną się do pracy w szkole? Po pierwsze Magdalena Kaszulanis wskazuje na finanse. - Pomimo 30-procentowych podwyżek, które były w tym roku, braki kadrowe w szkołach pozostały. Podwyżki zahamowały odejścia z zawodu doświadczonych nauczycieli, ale nie sprawiły by młodzi ludzie chcieli pracować w szkołach i przedszkolach - ocenia. Jak podaje, początkujący nauczyciel zarabia 4 900 złotych brutto. - Taką pensję dostaje przez cztery pierwsze lata swojej pracy. Nie jest w stanie samodzielnie utrzymać się w Warszawie, nie wspominając o rozwoju zawodowym - dodaje.
Drugą kwestią, na którą wskazuje są obciążenia i odpowiedzialność. - Obowiązków i zadań nauczyciele mają bardzo dużo, sporo jest biurokracji. Do tego dochodzi współpraca z rodzicami, która bywa coraz trudniejsza - mówi rzeczniczka ZNP.
Trudniejsza jest również sama praca. - Chodzi przede wszystkim o pracę w klasie z dziećmi z orzeczeniami i opiniami oraz dziećmi z Ukrainy, które słabo mówią po polsku lub nie znają polskiego w ogóle. Kiedy w 25-osobowej klasie, jest siedmioro uczniów z orzeczeniem i czterech z Ukrainy to wówczas prawie połowa uczniów wymaga indywidualnego podejścia i wsparcia - podaje przykład Kaszulanis. - To przekłada się na trudne warunki pracy, na które zwracają uwagę nauczyciele - dodaje.
Wskazuje też na reformę systemu edukacji przeforsowaną przez PiS. - Wpłynęła na odejścia nauczycieli z zawodu. Zdanie nauczycieli nie było brane pod uwagę przy likwidacji gimnazjów. Potem był strajk nauczycieli. Szkołom została też odebrana autonomia - podsumowuje Magdalena Kaszulanis.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24