Miasto chce remontować domki fińskie na Jazdowie. W planach jest między innymi wymiana kopciuchów i przestarzałych instalacji. Z niepokojem przyglądają się temu aktywiści z Porozumienia Otwarty Jazdów. Twierdzą, że ratusz bezpowrotnie zniszczy dziedzictwo architektoniczne i kapitał społeczny, zgromadzony wokół działających tam organizacji pozarządowych. Zarzucają także urzędnikom "modernizacyjny szał i pośpiech".
Pod koniec października w urzędzie dzielnicy Śródmieście odbyło się spotkanie dotyczące koncepcji rozwoju Osiedla Jazdów. Omówiono na nim kwestie związane z planowanym remontem, na który miasto zarezerwowało 10 milionów złotych. Przewiduje on między innymi wymianę kopciuchów w domkach fińskich a także doprowadzenie do nich instalacji wodno-kanalizacyjnej oraz elektrycznej. Urzędnicy chcieliby też, by osiedle było "bardziej dostępne dla mieszkańców stolicy". Jak zapowiedzieli w mediach społecznościowych, dalsze prace w tej sprawie mają toczyć się w grupie roboczej.
W spotkaniu, oprócz władz miasta i dzielnicy, uczestniczyli także przedstawiciele Partnerstwa Otwarty Jazdów. "Na kanałach społecznościowych polityków pojawiły się zdjęcia i ogłoszono sukces. Jako społeczność Otwartego Jazdowa mamy inne doświadczenia z tego spotkania" - piszą na Facebooku aktywiści. Oznajmiają też, że choć tworzą na Jazdowie "największe oddolne centrum kultury w Polsce", to nie zostali zaproszeni do zespołu roboczego. Przypomnijmy, że od lat działają tam organizacje pozarządowe, społecznicy i oddolne inicjatywy. Ich oferta jest ogólnodostępna i skierowana do mieszkańców stolicy. Prowadzone są warsztaty oraz wydarzenia kulturalne, społeczne i edukacyjne.
Zarzucają miastu "modernizacyjny szał i pośpiech"
Zdaniem aktywistów przyszłość osiedla jest zagrożona ze względu na "modernizacyjny szał i pośpiech". "Obecni rządzący Warszawą chcą zbyt szybko, bez pogłębionej refleksji i w trybie natychmiastowym przeprowadzić remonty i inwestycje, a taki sposób działania stoi w sprzeczności z ochroną materialnego i niematerialnego dziedzictwa Jazdowa i całej Warszawy" - podkreślają.
Przedstawiciele Otwartego Jazdowa obawiają się, że realizacja zamiarów ratusza bez uprzedniego porozumienia z aktywistami, może doprowadzić do szeregu negatywnych konsekwencji. Jak twierdzą, skutkiem będzie bezpowrotne zniszczenie domków, czyli utrata architektonicznego dziedzictwa 77 lat ich oddolnej rozbudowy. Ich zdaniem, przepadnie także kapitał społeczny, zgromadzony wokół Jazdowa. Zarzucają też, że poczynania urzędników zmierzają do całkowitej marginalizacji strony społecznej w decyzjach inwestycyjnych. Wskazują także na zanik funkcji mieszkalnej na osiedlu (kilka rodzin prawdopodobnie będzie musiało się wyprowadzić), która dotychczas stanowiła o jego ciągłości i unikalnym charakterze.
"Jesteśmy głęboko zaniepokojeni całym procesem, jak również stylem komunikacji, reakcjami lub brakiem reakcji na nasze pytania i uwagi dotyczące Jazdowa i jego przyszłości. Oczekujemy partnerskiego modelu współpracy nad przyszłością Osiedla Jazdów i poszanowania wobec procesów społecznych zachodzących w tym miejscu, któremu od lat, jako mieszkańcy i mieszkanki Warszawy, a także NGO poświęcamy mnóstwo czasu i energii" - podkreślają aktywiści.
Do ich głównych postulatów należy uznanie konsultacji społecznych z 2014 roku jako wiążących oraz zachowanie i poszanowanie niematerialnego dziedzictwa Osiedla Jazdów. Aktywistom zależy, by byli uznawani za społeczny podmiot współzarządzania osiedlem i by zostali włączeni do udziału w formalnej grupie roboczej zajmującej się jego modernizacją. Apelują także, by na Jazdowie utrzymana została "komunalna funkcja mieszkalna".
Bezskutecznie starali się o unijne dofinansowanie
W ubiegłym roku Partnerstwo Otwarty Jazdów ubiegało się wspólnie z miastem o pięć milionów euro dofinansowania ze środków unijnych w ramach konkursu Nowy Europejski Bauhaus. Wniosek dotyczył modernizacji domków oraz tak zwanej części miękkiej, czyli działań prowadzonych przez stronę społeczną. Komisja Europejska odmówiła jednak przyznania finansowania. "Wracamy więc do scenariusza sprzed prac nad wnioskiem" - informuje na Facebooku wiceprezydentka Warszawy Aldona Machnowska-Góra.
Aktywiści twierdzą, że jeszcze podczas przygotowywania wniosku o dofinansowanie miasto obiecało im pracę nad porozumieniem, które określałoby ramy współpracy Partnerstwa i miasta na rzecz rozwoju Osiedla Jazdów. Tymczasem przez wiele miesięcy, aż do października tego roku, nie odbyło się ani jedno spotkanie w tej sprawie. W sierpniu urzędnicy ze Śródmieścia przesłali natomiast aktywistom wytyczne dotyczące dokumentacji projektowej i technicznej związanej z planowanymi pracami. Dokumentacja ta, według aktywistów, "pomimo lat pracy, rozmów i porozumień, cofa nas do punktu zero".
Miasto liczy na porozumienie, choć "na pewno nie wszyscy będą zgodni"
"Wydaje się, że główny cel naszych spotkań - modernizacja Osiedla, zbudowanie infrastruktury i zlikwidowanie kopciuchów, potem po kolei remont domków zgodnie z wytycznymi jest cały czas popierany także przez stronę społeczną. Jednak oczywiście diabeł tkwi w szczegółach" - pisze na Facebooku wiceprezydentka.
Odnosi się także do zarzutów aktywistów. Jak wyjaśnia, nie jest możliwe podpisanie deklaracji dotyczącej zachowania funkcji mieszkaniowej. To dlatego, że trwają prace nad planem miejscowym dla tego obszaru, który określi, jakie będzie przeznaczenie tamtejszej zabudowy. Machnowska-Góra zaznacza też, że urzędnicy od początku jasno mówili, że strona społeczna może być włączona w procesy inwestycyjne na zasadach konsultacji na wstępnym etapie. "Potem przetargi i wszystkie procedury będą musiały być zgodne z Prawem Zamówień Publicznych" - wyjaśnia.
Dodaje też, że podczas spotkania w urzędzie dzielnicy omówione zostały zapisy, które trafią do propozycji porozumienia z aktywistami. Urzędnicy przygotują je, gdy społecznicy pisemnie odniosą się do przekazanych im w sierpniu założeń modernizacji. "Cały czas jestem przekonana, że uda się wspólnie wypracować porozumienia, choć na pewno w wielu sprawach nie wszyscy będą zgodni" - podkreśla we wpisie wiceprezydentka Machnowska-Góra.
Tymczasem jeden z urzędników mówi nieoficjalnie w rozmowie z "Gazetą Stołeczną", że "jeśli aktywiści nie będą chcieli się dogadać, to pieniądze zostaną przekazane na inne cele". - Nie będziemy kłócić się z nimi przez dwa tygodnie, wykazujemy dobrą wolę - dodaje.
Społecznicy nie kryją rozgoryczenia tym, jak traktuje ich miasto. - Czujemy się potraktowani jak petenci, a nie jak strona, z którą urzędnicy mogliby prowadzić dialog. Domagamy się poważnych konsultacji nad przyszłością osiedla. W styczniu umówiliśmy się na pracę nad tym porozumieniem, które określi wizję dla Jazdowa i sposób współpracy miasta i społeczności. Dopiero później mieliśmy się zajmować remontami - stwierdził w rozmowie z "Gazetą Stołeczną" Wojciech Matejko z Porozumienia Otwarty Jazdów.
Osiedle domków fińskich
Osiedle domków fińskich ciągnące się po obu stronach ulicy Jazdów to miejsce unikatowe. Kolonię tworzy 26 parterowych drewnianych domków jednorodzinnych. Jest ostatnim osiedlem, które powstawały tuż po wojnie w kilku punktach miasta i zachowały się do dziś.
Domki montowano z drewnianych prefabrykatów, które Warszawa dostała w darze od rządu radzieckiego. Ich pierwszy transport przybył do stolicy 1 marca 1945 roku. Do Związku Radzieckiego trafiły w ramach fińskich reparacji wojennych i stąd pochodzi ich popularna nazwa.
W 1945 roku w domkach na Jazdowie mieszkali pracownicy Biura Odbudowy Stolicy. Potem chętnie wprowadzali się do nich artyści, m. in. Maria Czubaszek, Jan Pietrzak, Barbara Wrzesińska, Jonasz Kofta. Służyły mieszkańcom, tworząc przez lata zielone osiedle. Przyciągały również turystów i warszawiaków, którzy chcieli poczuć klimat Finlandii w stolicy Polski. Wszystko to w pobliżu ambasad, Sejmu, Parku Ujazdowskiego i Trasy Łazienkowskiej, czyli centralnej części miasta.
W 2011 roku pisaliśmy o tym, że miasto zamierzało wyburzyć domki fińskie. Wówczas zajmowali je mieszkańcy. Nie obyło się bez protestów. Cztery budynki rozebrano, ale wkrótce władze dzielnicy uznały, że osiedle pozostanie, lecz w nieco zmienionej formule - w części domków pozostali lokatorzy, a inne posłużyły na cele kulturalne i społeczne. Objęto je także ochroną konserwatorską.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Artur Węgrzynowicz / tvnwarszawa.pl