Rząd przedstawił projekt nowej ustawy o parkach narodowych. Zgodnie z nim wstęp do wszystkich będzie płatny. Zniknie też zwolnienie dla mieszkańców gmin sąsiadujących. Rząd nie ukrywa: chodzi o mieszkańców Krakowa, Poznania i Warszawy, którzy dziś za darmo korzystają z rezerwatów położonych w zasięgu spaceru czy rowerowej wycieczki.
Bilety obowiązują w tej chwili w 11 z 23 parków narodowych, między innymi: w Bieszczadzkim, Karkonoskim czy Tatrzańskim. Normalne kosztują osiem złotych (obecnie to maksymalna stawka), a ulgowe cztery. 2 lutego na stronach Rządowego Centrum Legislacji pojawił się projekt zmian w przepisach. Do tej pory wysokość opłat określał właściwy minister, w drodze rozporządzenia.
"Okazuje się, że takie rozwiązanie nie jest skuteczne, gdyż z uwagi na zmiany dotyczące rozkładu ruchu turystycznego konieczna jest nowelizacja rozporządzenia, co jest procesem długotrwałym" - czytamy w uzasadnieniu. Rząd chce, by w rozporządzeniu określana była jedynie maksymalna wysokość cen biletów. Reszta zasad - w tym sam obowiązek wprowadzenia opłat - zostanie narzucona odgórnie.
Bilety do parków narodowych. Kto będzie zwolniony? Jakie będą kary?
Ustawa reguluje też to, kto będzie zwolniony z opłat. Za bilet nie zapłacą dzieci do siedmiu lat, osoby posiadające zezwolenie na prowadzenia badań naukowych w zakresie ochrony przyrody, uczniowie szkół i studenci, którzy odbywają zajęcia dydaktyczne na terenie parku, a także osoby udające się "do wyznaczonych w parku narodowym plaż, po drogach lub szlakach turystycznych" oraz osoby udające się "do miejsc kultu religijnego". Zwolnione z opłat zostaną także rodziny posiadające ważną Kartę Dużej Rodziny oraz mieszkańcy gmin, na obszarze których położony jest park narodowy.
Do tej pory z opłat zwolnieni byli także mieszkańcy gmin, które sąsiadowały z gminami parkowymi. W przypadku Kampinoskiego Parku Narodowego oznaczało to, że płacić nie musieli warszawiacy. Rząd nie ukrywa, że celem zmiany jest wprowadzenie opłat dla mieszkańców dużych miast, sąsiadujących z parkami narodowymi. "Zwolnienie z opłat mieszkańców gmin sąsiadujących powoduje, że np. nie jest opłacalne wprowadzenie opłat za wstęp w Kampinoskim Parku Narodowym, bowiem zwolnieniem objęci są mieszkańcy Warszawy, licznie odwiedzający ten Park (ponad 1 mln osób rocznie). Tym samym Park ponosi określone koszty utrzymania infrastruktury turystycznej oraz sprzątania odpadów, nie uzyskując z tytułu wstępu żadnych korzyści, pozwalających choćby na pokrycie wymienionych kosztów. Analogiczna sytuacja występuje w Wielkopolskim Parku Narodowym i Ojcowskim Parku Narodowym" - czytamy w uzasadnieniu.
W nowych przepisach znalazły się też wysokie kary. Za brak biletu - 50-krotność jego ceny, a w przypadku braku dokumentu uprawniającego do ulgi - 40-krotność. Inny punkt mówi o tym, że "dyrektor parku narodowego nie ponosi odpowiedzialności za wypadki zaistniałe na obszarze parku narodowego poza miejscami udostępnionymi". Nie dotyczy to wypadków pracowników służby parków oraz tych spowodowanych przez "zjawiska i procesy naturalne spowodowane przez warunki atmosferyczne".
Plusy i minusy wprowadzenia opłat
Proponowane zmiany są dyskusyjne. Z jednej strony, wprowadzenie opłat, nawet niewielkich, ogranicza dostępność parku dla najmniej zarabiających. Z drugiej - oznacza wielomilionowe wpływy, które - w założeniu - mają być przeznaczone na utrzymanie rezerwatów i infrastruktury. Szymon Ziobrowski, dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego - jednego najczęściej wybieranych przez turystów, który już teraz pobiera opłaty - w rozmowie z portalem prawo.pl zauważa, że dodatkowe przychody są potrzebne na utrzymanie szlaków, które dodatkowo wymagają remontów ze względu na gwałtowne zjawiska pogodowe. Ocenił też, że bilety stanowią 30 procent ogólnych przychodów parku, odwiedzanego przez ponad 4,5 miliona turystów rocznie, a bez tych środków jego utrzymanie byłoby niezwykle trudne.
Argumenty za i przeciw opłatom przedstawił Jerzy Królikowski z "Kuriera Kampinoskiego", miłośnik puszczy. Jego zdaniem, głównym plusem byłby właśnie ogromny zastrzyk gotówki dla parku. Wprowadzenie opłat mogłoby też zmniejszyć liczbę turystów, dzięki czemu natura mogłaby "odetchnąć", szczególnie we wschodniej części parku, która jest położona najbliżej Warszawy.
Królikowski ma też jednak zastrzeżenia. Zwraca uwagę, że przepisy nie gwarantują, że pieniądze z biletów wstępu do Kampinoskiego Parku Narodowego trafią właśnie tu, a nie do wspólnego worka, z którego następnie zostaną rozdysponowane według uznania. "Przy ogromnej liczbie dróg prowadzących do parku (szczególnie przy granicy z Warszawą) po prostu nie da się pobrać opłaty od każdego turysty" - dodaje. W jego ocenie wymagałoby zaangażowania dziesiątek pracowników, co mogłoby podważyć finansową opłacalność całego przedsięwzięcia. Kompromisowym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie opłat za wstęp do najcenniejszych fragmentów parku.
Do 20 lutego 2022 roku ministerstwo czeka na uwagi w ramach konsultacji społecznych. Zakłada, że ustawa wejdzie w życie 1 stycznia 2023 roku. Na razie wstęp do KPN jest darmowy. "Nie trzeba kupować biletu wstępu. Warto jednak kupić mapę, bo w ofercie jest 360 km szlaków turystycznych pieszych oraz ponad 200-kilometrowy Kampinoski Szlak Rowerowy" - czytamy na stronie parku. - Akurat dziś (w zimowy dzień powszedni) pokonałem 30 km przez KPN. Spotkałem trzy osoby, i to tylko koło Truskawia. A koło Roztoki kompletna pustka. Wydaje się, że w taki dzień utrzymywanie pełnego systemu pobierania opłat będzie kompletnie nieopłacalne - zwraca uwagę Królikowski.
Źródło: tvnwarszawa.pl, "Kurier Kampinoski"
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock