Wycinka drzew na prywatnej działce w centrum Milanówka zakończyła się interwencją policji. Władze miasta zapowiadają, że zawiadomią prokuraturę, bo bez zgody konserwatora zabytków i starostwa powiatowego miało zostać usuniętych ponad 60 drzew. Jak przekonują urzędnicy, właściciel terenu miał wyłącznie pozwolenie na pozbycie się 22 zniszczonych sztuk.
Wycinkę drzew na działce u zbiegu ulic Piłsudskiego, Dębowej i Smoleńskiego zauważyli jeszcze w sobotę rano mieszkańcy Milanówka. Relacjonował ją również w mediach społecznościowych radny miejscowości – Piotr Napłoszek. "To co się stało to pokaz bezsilności służb miejskich i milczącego przyzwolenia na dewastację chronionego terenu, gdy pod ostrzami pił spalinowych padło dziś ponad 60 dębów w samym centrum Milanówka, na terenie który stanowił zieloną wizytówkę miasta" – pisał na Facebooku. "Straż miejska nie podjęła działań mimo wielokrotnych zgłoszeń mieszkańców oraz uzasadnionego przypuszczenia, że doszło co najmniej do wykroczenia" – twierdzi Napłoszek. I krytykuje też władze miasta, które też miały nie reagować na tę sytuację.
Około godziny 11.30 w sobotę na teren wycinki została wezwana policja. - Na miejscu funkcjonariusze wylegitymowali cztery osoby, które prowadziły prace. Z uwagi na fakt, że mężczyzna nadzorujący wycinkę nie posiadał na nią stosownego zezwolenia, zobligowano osoby do zaprzestania prac. Około godziny 15.00 policjanci zostali poinformowani o dalszym prowadzeniu prac przy wycince drzew i podjęli kolejną interwencję, po której nakazano osobom opuszczenie terenu – informuje Katarzyna Zych z Komendy Powiatowej Policji w Grodzisku Mazowieckim.
Dodaje też, że po obu interwencjach została sporządzona dokumentacja, którą przekazano do Referatu Ochrony Środowiska w Urzędzie Miasta w Milanówku. - Kolejne czynności i ustalenia będą prowadzone po otrzymaniu zawiadomienia w tej sprawie – zaznacza Zych.
"Bezprawna wycinka"
"Sprawa jest procedowana ze wszystkimi właściwymi organami w celu pociągnięcia winnych do odpowiedzialności. Burmistrz Miasta Milanówka jest głęboko przejęty rozmiarem zniszczeń i jego wpływem na nasz lokalny ekosystem" – czytamy w komunikacie opublikowanym w poniedziałek na stronie urzędu miasta. Przekazano w nim, że w poniedziałek odbyło się posiedzenie sztabu kryzysowego "powołanego w związku z bezprawną wycinką drzew na prywatnej działce leśnej przy wiadukcie".
Ratusz przytacza relację leśnika powiatowego, z której wynika, że tydzień wcześniej właściciel działki wraz z nim oraz naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska w starostwie powiatowym oznakowali 22 suche i zniszczone drzewa przeznaczone do wycinki. "W poprzednią sobotę w nocy, leśnik powiatowy otrzymał od mieszkańców osiedla znajdującego się przy posesji, powiadomienie, że ktoś pomalował pozostałe drzewa. Na miejscu pojawiła się straż miejska, która wraz z nim farbą niebieską (policyjną) zamazała nielegalne oznakowania. Nie powstrzymało to jednak ekipy wycinającej i zamiast 22 chorych drzew oznaczonych legalnie, ścięli w sumie ponad 60 zdrowych, najbardziej dorodnych drzew" – przekonują urzędnicy.
Wyjaśniają też, że prywatna działka jest oznaczona w ewidencji gruntów jako las, objęty planem urządzenia. Znajduje się w strefie ochrony konserwatorskiej. Gdy konieczna jest wycinka sanitarna, czyli dotycząca chorych drzew, zgodę musi wydać leśnik powiatowy. Ale w przypadku drzew w dobrym stanie, właściciel działki musi zgłosić zamiar do starostwa i konserwatora przyrody. "W wyjątkowych przypadkach, gdy jest podejrzenie, że drzewo zdrowe, może stwarzać zagrożenie potrzebna jest opinia dendrologa i na jej podstawie konserwator może wydać zgodę. Tak nie było w tym przypadku. Mamy więc podstawy do złożenia do prokuratury zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa" – zaznaczają przedstawiciele UM w Milanówku.
Zapowiadają też, że we wtorek złożą zawiadomienie wraz z wnioskiem o odtworzenie stanu pierwotnego, a ścięte w sobotę drzewa "zostaną zabezpieczone przez policję jako materiał dowodowy i przeprowadzona zostanie ich inwentaryzacja przez pracowników urzędu miasta i starostwa".
Konserwator nie wydawał
Zgody na wycinkę nie wydawał Mazowiecki Wojewódzki Konserwator Zabytków. Jak przekonuje przedstawiciel jego biura, do urzędu nie wpływały też żadne wnioski w tej sprawie. Tę informację potwierdziła Anna Grudzińska, kierowniczka Wydziału Zabytkowych Założeń Zieleni. Zaznaczyła też, że w kwestii tej konkretnej działki kompetencje konserwatora zabytków ograniczają się do uzgadniania gospodarki leśnej, czyli tak zwanego uproszczonego planu urządzania lasu. - Podjęcie działań wyjaśniających, kontrolnych czy zgłoszenie sprawy do prokuratury jako samowolne zniszczenia lasu niewynikające z decyzji urządzeniowej leży w kompetencji starostwa w Grodzisku Mazowieckim – dodała.
Czy o sprawie wiedziało z kolei starostwo powiatu grodziskiego? Wypowiedź przedstawicieli tamtejszego Wydziału Ochrony Środowiska, Rolnictwa i Gospodarki Wodnej cytuje "Gazeta Stołeczna". - Zgody na taką wycinkę nie wydawaliśmy – twierdzą urzędnicy.
Zawiadomienie do prokuratury
Podobne informacje przekazano również naszej redakcji. Przedstawiciele Wydziału Ochrony Środowiska, Rolnictwa i Gospodarki Wodnej potwierdzają, że wydano wyłącznie zgodę na wycinkę sanitarną 22 drzew, które oznaczono przy udziale przedstawiciela starostwa oraz leśnika powiatowego. - Właściciel usunął po prostu te drzewa, które mu przeszkadzały. To nie miało w ogóle związku z cięciami sanitarnymi – mówią urzędnicy po przeprowadzeniu oględzin.
Starosta grodziski złożył we wtorek zawiadomienie do prokuratury o wycince drzew niezgodnej z planem urządzenia lasu (artykuł 158 Kodeksu wykroczeń). Urzędnicy analizują także możliwość wszczęcia postępowania administracyjnego, na drodze którego właściciel terenu zostałby zobowiązany do przeprowadzenia nasadzeń zastępczych.
Źródło: tvnwarszawa.pl, "Gazeta Stołeczna"
Źródło zdjęcia głównego: Artur Węgrzynowicz / tvnwarszawa.pl