"Pod śmietnikiem, obok placu zabaw, leżały okryte foliowym workiem zwłoki"

Kogut policyjny
Do zdarzenia doszło w Makowie Mazowieckim
Źródło: Google Earth

Starsza kobieta zmarła na jednym z osiedli w Makowie Mazowieckim. Rodzina ma żal do służb ratowniczych, że ciało zmarłej nie było przez cały czas, po odjeździe karetki, zasłonięte parawanem i leżało przykryte workiem przy śmietniku. Do sprawy odnieśli się straż, policja i starosta. Ten ostatni protestuje przeciwko "manipulacji" w sprawie.

Zdarzenie opisała w mediach społecznościowych strona "Społecznicy z Okolicy". Jak czytamy we wpisie, do śmierci kobiety doszło w sobotę w Makowie Mazowieckim przy ulicy Mickiewicza 27. "Pod śmietnikiem, w sąsiedztwie sanepidu, placu zabaw i okolicznych bloków mieszkalnych, leżały okryte foliowym workiem zwłoki. Z przekazanych nam przez rodzinę informacji wynika, że wezwane i przybyłe na miejsce służby, próbowały reanimować nieprzytomną kobietę, jednakże gdy ta nie dawała oznak życia, okryli jej ciało i odjechali z miejsca zdarzenia. Zwłoki leżały pod śmietnikiem ponad dwie godziny" - napisano

"Z przesłanych do nas relacji wynika, że zmarła nie została ogrodzona żadnym parawanem, nie było też przy niej żadnego funkcjonariusza policji. Ciało przyciągało uwagę biegających w pobliżu dzieci, przypadkowych gapiów i sąsiadów zerkających przez okna zza firanek. Rodzina zmarłej jest rozgoryczona tą sytuacją" - dodano.

"Społecznicy" zacytowali również wnuczkę zmarłej, która nie dowierzała, że służby nie zabezpieczyły ciała jej babci.

Ciało miało leżeć dwie godziny

Artur Węgrzynowicz z tvnwarszawa.pl ustalił, że zgłoszenie dotyczące zmarłej kobiety wpłynęło około godziny 14, na miejsce wezwano zespół pogotowia ratunkowego i straż pożarną. - Prowadzono resuscytację krążeniowo-oddechową. Jednak bez skutku, około 70-letnia kobieta zmarła - ustalił nasz reporter.

O zdarzenie zapytaliśmy straż pożarną. - Zostaliśmy zadysponowani do pomocy zespołowi ratownictwa medycznego. Po dojeździe na miejsce zdarzenia strażacy zabezpieczyli je w postaci parawanów. Osłonili przed osobami postronnymi czynności, które były wykonywane. Ratownicy medyczni prowadzili resuscytację krążeniowo-oddechową osoby poszkodowanej. Strażacy pomagali w tych działaniach. Po odstąpieniu od medycznych czynności ratowniczych strażacy zakończyli działania i wrócili do koszar, pozostawiając na miejscu parawan, który osłaniał ciało. Co było dalej? Trudno się do tego ustosunkować - wytłumaczył nam oficer prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Makowie Mazowieckim młodszy kapitan Dariusz Ostrowski

Komentarz policji

Policja w Makowie Mazowieckim opublikowała komunikat w sprawie całej sytuacji. Wynika z niego, że patrol został skierowany na miejsce o godz. 16.  

"Trzy patrole z makowskiej komendy wykonywały czynności w związku ze zdarzeniami drogowymi jakie miały miejsce w Chełchach Kmiece i Chrzanowie-Broniszach, w których ranne zostały 3 osoby. Dlatego też na interwencję dyżurny skierował policjantów z Posterunku Policji w Różanie".

Na osiedle, gdzie zmarła kobieta, policjanci dotarli o godz. 16:40. "Zastali tam tylko członków rodziny i świadka zdarzenia. Ustalili, że o godz. 14:02 sąsiadka zauważyła siedzącą na fotelu w rejonie śmietnika kobietę, z którą nie było kontaktu. Wezwała karetkę pogotowia, która przybyła na miejsce. Pomimo reakcji medyków, 74-letnia kobieta zmarła" - czytamy w komunikacie. "Następnie na miejsce zdarzenia przyjechał kolejny członek rodziny, który okazał kartę zgonu kobiety. Lekarz stwierdził zgon kobiety z przyczyn naturalnych. W związku z tym ciało przekazano rodzinie. Policjanci zabezpieczyli zwłoki do momentu przyjazdu pracowników zakładu pogrzebowego " - podsumowano w komunikacie.

Pytania w tej sprawie wysłaliśmy również do biura prasowego wojewody mazowieckiego, który nadzoruje pogotowie. Zapytaliśmy między innymi, czy pozostawienie ciała było konsultowane pomiędzy ratownikami medycznymi a dyspozytorem.

Pismo starosty

Do sprawy odniósł się starosta powiatu makowskiego Mirosław Augustyniak. Opisał godzinowo działania służb na miejscu śmierci kobiety. Od powiadomienia o zdarzeniu (godzina 14.05) do rozstawienia parawanu przez strażaków (godzina 14.22) minęło - według jego opisu - niecałe 20 minut. O godzinie 15.43 strażacy odjechali z miejsca do innego zdarzenia, zostawili jednak parawan na potrzeby ratowników medycznych, pozostających na miejscu. Jak wynika z raportu starosty, o godzinie 16.35 ciało zmarłej przekazano rodzinie w obecności lekarza. Wtedy również zwinięto parawan, odjechała też karetka.

"Przez cały czas trwania akcji ratunkowej, a także po jej zakończeniu do czasu przybycia zakładu pogrzebowego ciało zmarłej kobiety pozostawało zabezpieczone zgodnie ze wszelkimi procedurami oraz dochowaniem należytej staranności ochrony czci i godności osoby zmarłej" – zapewnił w piśmie starosta.

Interwencja zakończyła się o 17:05.

Czytaj także: