Operacja montowania guzków na stacjach metra to spore przedsięwzięcie. Bierze w nim udział około 40 osób, które posługując się wzorcowymi szablonami, montują oznaczenia. Na każdą stację przypada ponad 30 tys. guzków.
Szanse na zobaczenie montażu "na żywo" mają tylko przedstawiciele metra i sami robotnicy. - To wynika ze względów bezpieczeństwa. W czasie prac mogą latać odłamki, dochodzi też do zapylenia - mówi Krzysztof Malawko, rzecznik metra.
Podwójny klej
Przy montażu pracuje 40 robotników i kilkanaście osób z metra, czuwających nad bezpieczeństwem. - Robotnicy mają szablony z dokładnym rozstawieniem guzków. Najpierw robią otwory w posadzce zgodnie z szablonem, wlewają do nich dwuskładnikowy klej. Później montują guzki - wylicza Malawko. - Ale to tylko część pracy - dodaje.
Robotnicy muszą też odkurzyć i oczyści krawędź peronów. Potem malowana jest dwukrotnie farbą i na nią nakładana jest "twarda" warstwa. W ten sposób powstają żółte linie przy peronach dla słabowidzących pasażerów. Tak było na stacji Świętokrzyska. O wiele bardziej skomplikowana jest to operacja jest na "starych" stacjach: od Kabat do metra Politechnika. Tam trzeba zrobić wykucie w granicie - precyzuje Malawko.
ran/ec
Źródło zdjęcia głównego: | Fakty TVN