"Zjawisko niewytłumaczalne". Prezes Legii o pobiciu piłkarzy

Mioduski wydał oświadczenie
Źródło: TVN24
Właściciel i prezes Legii Warszawa Dariusz Mioduski w opublikowanym w środę oświadczeniu zaznaczył, że incydent z nocy z niedzieli na poniedziałek nie powinien mieć miejsca. "Atak kibiców na własnych piłkarzy jest zjawiskiem niewytłumaczalnym" - podkreślił.

"Doszło do przekroczenia granic dotyczących funkcjonowania klubu i jego kibiców" - stwierdził Mioduski w opublikowanym na stronie klubu oświadczeniu.

Jak dodał, sprawą zajmuje się policja, z którą klub współpracuje. Zapewnił też, że wyciągnięte zostaną wnioski, a sytuację, w której podający się za grupę wyjazdową kibice poruszają się swobodnie po stadionie, określił jako niedopuszczalną.

"Uszczelnimy ten system i zmienimy procedury w tym zakresie. Trzeba wyraźnie powiedzieć, że w tej sytuacji system ochrony zawiódł i wymaga zmian. Takie wydarzenia nigdy więcej nie mogą mieć miejsca. Wobec tego, że do incydentu nie doszło podczas imprezy masowej, nie możemy wykorzystać instrumentów wynikających ze stosownej ustawy i nałożyć na osoby biorące udział w zajściu zakazów stadionowych" - zaznaczył prezes stołecznego klubu.

Rozumie frustrację

Podkreślił on, że incydent z udziałem sympatyków mistrza Polski dotknął go tym bardziej, że "podważa fundament tożsamości Legii Warszawa".

"Legia jest klubem, który jest ze swoimi piłkarzami niezależnie od wyników sportowych, nigdy się nie poddaje, zawsze walczy do końca i zawsze razem. Przetrwała czasy, w których wyniki sportowe klubu daleko odbiegały od obecnych aspiracji kibiców Legii. Ale przetrwała właśnie dlatego, że nawet w złych czasach wierni kibice zawsze byli za Legią i zawsze wspierali jej piłkarzy. Niedzielny atak kibiców na piłkarzy Legii narusza ten fundament funkcjonowania klubu i jest to dla mnie szczególnie bolesne" - podsumował.

W 11 kolejkach ekstraklasy legioniści doznali już pięciu porażek i z dorobkiem 16 punktów zajmują ósmą lokatę w tabeli. Zespół nie awansował też do fazy grupowej ani Ligi Mistrzów, ani Ligi Europejskiej. Mioduski zapewnił, że rozumie frustrację fanów warszawskiej drużyny.

"Sam bardzo to przeżywam, ale jestem i będę z Legią na dobre i na złe. Przechodzimy bardzo trudny moment. Po raz pierwszy od pięciu lat nie awansowaliśmy do europejskich pucharów. Zawiedliśmy samych siebie i wszystkich kibiców, ale to właśnie w takich czasach możemy pokazać charakter klubu. Walkę do końca, mimo wszystkich trudności. Żeby tę walkę wygrać potrzebna jest jedność" - zaapelował.

Próba dla Jozaka

Zaznaczył, że oczekuje od kibiców pełnego wsparcia dla drużyny i zawodników, a od tych ostatnich zaangażowania. Dodał, że obecny okres to także wielka próba dla nowego trenera Legii Romeo Jozaka.

"Wszystko to wymaga przede wszystkim spokoju. Tego dziś najbardziej brakuje Legii. Bez spokoju powrót na właściwe tory sportowe będzie o wiele trudniejszy" - ocenił.

Zajście miało miejsce w nocy z 1 na 2 października po powrocie drużyny z przegranego meczu ligowego z Lechem Poznań 0:3. Grupa zagorzałych fanów zespołu, niezadowolonych z wyników drużyny, miała czekać na zawodników. Według relacji medialnych miało dojść do przepychanek, a piłkarze byli szturchani czy nawet uderzani rękami. Poszkodowany miał zostać też asystent trenera Aleksandar Vuković.

CZYTAJ TEŻ NA SPORT.TVN24.PL

pqv/dasz

Czytaj także: