Przejazd w centrum podwarszawskiej Zielonki pachnie jeszcze nowością. Jest gotowy, ale samochody nie mogą na niego wjechać. – Jeśli mam sprawę z drugiej strony torów, muszę przejść na piechotę, a potem znów piechotą wrócić – skarży się pan Andrzej, jeden z kierowców.
Wszyscy przejeżdżający tutaj nie kryją zdziwienia. Kolejarze tak zbudowali tunel dla samochodów, żeby żadne auto na niego przypadkiem nie wjechało.
- Beznadziejnie to wygląda – mówi wprost jedna z mieszkanek.
Taki był projekt
Kolejarze zapewniają, że wbrew pozorom, wszystko poszło zgodnie z planem. – Przejazd kolejowy jest wybudowany zgodnie z projektem. Tak jak chciało miasto – tłumaczy się Joanna Kubiak z PKP PLK.
Zielonka upominała się o przejazd już ponad 10 lat temu. W międzyczasie zmieniły się jednak władze miasta, a wraz z nimi pomysł na to miejsce. Przysłowiowej oliwy do ognia dolała też część mieszkańców, którzy w konsultacjach społecznych oświadczyli, że przejazdu jednak nie chcą.
- Dla transportu to jest super propozycja, ale mi jako mieszkance tej okolicy to się nie podoba – przyznaje szczerze pani Maria. – Nie zgadzaliśmy się na to. Wystosowaliśmy pismo do rady miasta, żeby tego przejazdu nie było, gdyż to jest mała ulica osiedlowa – dodaje pan Zbigniew.
Przepadłaby dotacja…
Dlaczego więc projektu nie poprawiono tak, aby spełniał oczekiwania lokalnej społeczności? Odpowiedź sprowadza się do znanego hasła: jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze.
Projektu nie można było zmienić, bo przepadłaby dotacja unijna. Miasto dogadało się więc z kolejarzami, że ci wybudują przejazd dla aut, ale zablokują dla nich wjazd. Jeśli kiedyś przejazd się przyda, wtedy zdejmie się barierki i dobuduje podjazd dla samochodów. Absurd? Jak widać nie, przynajmniej nie w opinii władz gminy.
- To, że przejazd jest właśnie taki, daje w przyszłości możliwość zmiany jego funkcji – przyznaje Grzegorz Dudzik, burmistrz Zielonki.
Kiedy jest szansa, że przejedzie tutaj pierwszy samochód? – Trudno mi powiedzieć. To pytanie bardzo przyszłościowe – dodaje.
kw/r