Wszystko działo się w sobotę przed południem. - Gdy wychyliłem głowę za okno, zobaczyłem moich sąsiadów biegających z kartonami - opowiada Patryk, mieszkaniec jednego z bloków przy ul. Sobieskiego.
Okazało się, że od dawna obserwowana przez mieszkańców kacza rodzina wpadła w poważne tarapaty.
- Jakiś czas temu pojawiła się u nas kaczka. Wysiadywała jajka i wkrótce wykluło się osiem kaczuszek. Przypuszczamy, że dzisiaj postanowiła je przeprowadzić do pobliskiego parku, gdzie jest oczko wodne - tłumaczy mężczyzna.
Mieszkańcy zauważyli jednak, że dzieje się coś niepokojącego. - Gdy kaczki wyszły z ukrycia, nagle pojawiły się wrony. Jedna z nich porwała kaczątko, zadziobała je. Kaczka schowała się z resztą pod sosnami, które ogradzają plac zabaw. Postanowiliśmy je ratować. Nie było to łatwe, bo matka broniła młodych. Sąsiedzi wezwali straż miejską, żeby złapać ją w siatkę i przenieść z małymi do parku - opowiada.
Sąsiedzka burza mózgów
- Jedna z kaczuszek uciekając przed wronami wbiegła pod zaparkowany samochód, który stał nad studzienką. Kaczątko wpadło do środka. Sąsiad, właściciel samochodu, odjechał żeby zrobić miejsce, a my ze strażnikami zaczęliśmy się zastawiać, jak ją wyciągnąć. Próbowaliśmy naprawdę wielu sposobów. Jeden z nich zaproponował, żeby włożyć tam kij i na nim ją podnieść. Baliśmy się jednak, że w ten sposób można ją uszkodzić. Zaproponowałem więc, że może sam zsunę się głową w dół i ją wyciągnę. Jeden z panów zapytał ile ważę. Sąsiedzi stwierdzili, że udźwigną 80 kilo i powinno się udać - relacjonuje.
"Bardzo przyjemny dzień"
- Wszyscy mamy dziś bardzo przyjemny dzień. Tak się cieszymy, żeśmy udało się wyciągnąć tę kaczuszkę - mówi mężczyzna.
Akcja ratowania kaczki
ak/tka