Ambasador Danii w Polsce, Steen Hommel, opowiadał a magazynie "Dwa Koła" o warunkach rowerowych w jego kraju. Co zdziwiło go w Polsce?Dania to, tuż za Holandią, jeden z najprzyjaźniejszych dla rowerzystów kraj. Jeżdżą tam wszyscy - starsi, młodzi, zamożni i kiepsko zarabiający.- Rowery w mieście są dla mnie czymś bardzo normalnym. Miałem z tym do czynienia przez wiele lat - powiedział Steen Hommel, ambasador Królestwa Danii w Polsce.Dla biednego i bogategoAmbasador wspominał, że w swojej ojczyźnie na rowerze jeździł już jako kilkulatek, docierając w ten sposób do szkoły, gdzie prowadzono zajęcia uczące jazdy na dwóch kółkach. - To najnaturalniejszy i najłatwiejszy środek transportu - podkreślił Hommel. - To nie jest wybór, którego dokonujesz rano. To po prostu naturalne - dodał.W jego kraju nikogo nie dziwi to, że nawet wysoko postawiony polityk zamiast limuzyną jeździ po mieście na rowerze.- W Danii jazda na rowerze nie jest w żaden sposób powiązana ze statusem społecznym - zauważył. -Nikt nie będzie wskazywał palcem i mówił: "o, nie stać cię na samochód" - zaznaczył.Kontrasty międzykrajoweGdy przyjechał do Warszawy, na rowerze czuł się nieco samotny. Jak jednak zauważył, po blisko trzech latach pobytu w Polsce zaszły jednak spore zmiany na plus. - Spotykam coraz więcej osób na rowerach - przyznał. - To miasto (Warszawa - przyp. red.) jest coraz bardziej rowerowe - dodał ambasador.Do Skandynawii nam jednak jeszcze daleko. - Kiedy wróciłem do Danii po półrocznym pobycie w Polsce, zacząłem zauważać pewne różnice - dodał. - Nie przestrzegamy tych samych przepisów co kierowcy - wyjaśniał. - To ma sprawić, że w ruchu drogowym jesteśmy (rowerzyści - przyp. red.) bezpieczniejsi - podkreślił.stella/kka CZYTAJ TEŻ NA TVN Meteo Active
Zamiast limuzyną po Warszawie jeździ rowerem