O planach prokuratury dotyczących umorzenia śledztwa pisaliśmy już na początku ubiegłego tygodnia.
Teraz potwierdziła to rzeczniczka prasowa praskiej prokuratury prok. Renata Mazur. - W poniedziałek prokurator umorzył śledztwo i podstawą umorzenia śledztwa jest niewykrycie sprawców przestępstwa. Co ustaliliśmy w toku śledztwa? Przede wszystkim w oparciu o cały materiał dowodowy, który zgromadził prokurator w ciągu kilkumiesięcznego śledztwa, jednoznacznie z niego wynika, iż doszło do celowego podpalenia mostu Łazienkowskiego. Możemy to powiedzieć w oparciu przede wszystkim o opinię biegłego oraz zeznania świadków - powiedziała Mazur.
"Bardzo dużo czynności procesowych"
Podkreśliła, że śledztwo rozpoczęło się już 15 lutego, niezwłocznie po ugaszeniu pożaru mostu, który zapłonął wieczorem 14 lutego. - Prokurator przeprowadził bardzo dużo czynności, przesłuchano kilkudziesięciu świadków, wykonano sześć ekspertyz, wykonano dwa eksperymenty procesowe - mówiła Mazur. Podkreśliła, że umorzenie śledztwa nie oznacza, że sprawa nie będzie w dalszym ciągu monitorowana.
Mazur wyliczyła, że poza kilkudniowymi oględzinami, prokuratura przeprowadziła przede wszystkim badania fizykochemiczne. Powołano także biegłego z zakresu pożarnictwa. Wykonał on m.in. w październiku eksperyment procesowy, który polegał na zbadaniu "minimalnego impulsu" niezbędnego do zapalenia się desek, czyli od czego elementy drewniane mostu mogą się zapalić. Pierwszy etapem była próba ich podpalenia przy użyciu niedopałków papierosów, ale okazało się to bezskuteczne. W drugiej próbie próbowano podpalić deski za pomocą płonącej gazety, w tym przypadku deski zapaliły się, podobnie, jak w kolejnej próbie z użyciem benzyny.
"Świadek zauważył trzech mężczyzn"
Biegły analizował również przesłuchania świadków. - Wśród kilkudziesięciu osób przesłuchana została jedna, która o godz. 12.30 pod mostem zauważyła trzech mężczyzn, wysiedli oni z ciemnego samochodu, jeden z nich niósł w ręce kanister, półprzeźroczysty, znajdował się w nim płyn o kolorze żółtym, bardzo, w ocenie świadka, przypominający benzynę - mówiła Mazur.
Dodała, że jest to jedyny sygnał ze strony świadków wskazujący na to, że mogło dojść do podpalenia. Mężczyzna, który złożył te zeznania, nie zapamiętał marki samochodu. Miejsce, w które mieli przyjechać mężczyźni nie jest zaś monitorowane, podobnie jak drogi dojazdowe. - Nie udało nam się ustalić personaliów osób, które tego dnia o godz. 12.30 zostały zaobserwowane. Natomiast cały materiał dowodowy jednoznacznie wskazywał, że pożar był wynikiem podpalenia - podkreśliła Mazur.
Strażacy działali prawidłowo
Biegły wykluczył również, że drugi pożar mostu mógł być wynikiem nieprawidłowej akcji gaśniczej. Oznacza to, że strażacy nie popełnili błędu przy gaszeniu pierwszego pożaru.
Ponadto zajęto się pracownikiem ochrony, który około południa opuścił swoje miejsce pracy. Pojawił się z powrotem po 12 godz., ok. północy, był pod wpływem alkoholu. Jego zadaniem była ochrona mienia pracowników na ogrodzonym terenie, oba pożary wybuchły zaś poza tym terenem. - Prokurator stwierdził, że w żadnym przypadku nie można mu przypisać działania, które skutkowałoby pożarem - powiedziała rzeczniczka prokuratury.
Składowali deski niezgodnie z przepisami
Wykluczono także, że sposób przeprowadzanych prac remontowych pod mostem Łazienkowskim wpłynął na przebieg pożaru. - Biegły zauważył jednak, iż sposób składowania desek jest niezgodny z przepisami przeciwpożarowymi i w tym zakresie, ponieważ jest to wykroczenie z zakresu prawa budowlanego, materiały zostały wyłączone do odrębnego postępowania i zostaną w najbliższym czasie przesłane do właściwej komendy rejonowej policji celem kontynuowania postępowania - powiedziała Mazur.
Dodała, że według szacunków straty poniesione w wyniku pożaru mostu Łazienkowskiego sięgają 120 mln zł.
Wielki pożar
Do pożaru mostu Łazienkowskiego doszło w lutym. Przeprawa płonęła przez 12 godzin. Od tego czasu most był zamknięty.Pierwsze samochody pojawiły się znów na przeprawie 28 października. Cały remont ma jednak potrwać aż do 2017 roku. Potem kierowców czeka remont estakad nad Agrykolą.
Przejazd mostem
PAP/jb