Wycięli drzewa pod nosem urzędników. Rzecznik nie dowierza

Wycinka przed urzędem dzielnicy Śródmieście
Źródło: Artur Węgrzynowicz, tvnwarszawa.pl

W sobotę przed 7 rano skwer przed urzędem dzielnicy Śródmieście był wciąż jednym z nielicznych, zielonych miejsc w okolicy. Przed 11 po drzewach nie było już śladu.

Chodzi o skwer u zbiegu Nowogrodzkiej i Poznańskiej, przed wejściem do urzędu dzielnicy. Wystarczyło kilka godzin, by zniknęło z niego 5 dużych drzew i większość krzewów.

Na miejscu był nasz reporrter Artur Węgrzynowicz. - Według mieszkańców, wszystko zaczęło się przed 7. Zdenerwowani wyszli na ulicę - relacjonuje. I dodaje: - Widok jest smutny. Zielony skwer zamienił się w plac, na którym jest tylko błoto.

"Lex Szyszko"

Działka, na której trwa wycinka, nie należy do dzielnicy. Jest prywatna. "Deweloper, który przejął działkę w niejasnych okolicznościach na skutek dzikiej reprywatyzacji wykorzystał "Lex Szyszko" by wyciąć drzewa i krzewy w jednym z najbardziej zanieczyszczonych rejonów miasta" - komentują działacze Miasto Jest Nasze, którzy także pojawili się na miejscu.

Aktywiści twierdzą, że drzewa zostały wycięte "w celach gospodarczych", a właściciel chce w tym miejscu zbudować biurowiec. "Nie ma planu miejscowego od lat. Zawiadomimy dzisiaj jeszcze policję. Czekamy na odgrodzenie urzędu przez prywatnego właściciela. Ciekawe, którędy burmistrz będzie wchodził do pracy" - piszą.

Rzecznik nie dowierza

My także chcieliśmy zapytać dzielnicę o sytuację przed jej ratuszem. Rzecznik, Mateusz Dallali napisał nam jednak tylko: "Nic nie wiem o żadnej wycince".

Później dodał: "Działka ta należy do osób prywatnych. Została zwrócona kilka lat temu w ramach postępowania reprywatyzacyjnego. Ktoś tam wycina drzewa?".

Już po publikacji naszego materiału, Mateusz Dallali poinformował nas, że dzielnica rozważa kilka koncepcji nasadzeń zastępczych. - Chcemy chociaż w małej części zrekompensować mieszkańcom okolicy to, czego pozbawili ich właściciele działki - mówi.

Na Nowogrodzkiej pojawiała się też straż miejska i policja. Bynajmniej nie po to, by przerwać wycinanie drzew. Mundurowi przyjechali, by wytłumaczyć mieszkańcom, że... nic nie mogą zrobić. - Strażnicy miejscy nie dawali sobie rady, więc przyjechaliśmy pomóc. To działka prywatna, więc wycinka była legalna. Przyjechaliśmy tam tylko w celach informacyjnych - tłumaczy Rafał Retmaniak z wydziału prasowego KSP.

Wycinka przed urzędem dzielnicy Śródmieście

Tak wycinali drzewa przed urzędem dzielnicy Środmieście

kz/r

Czytaj także: